ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*RECENZJA* - Byredo, Sundazed

*RECENZJA* - Byredo, Sundazed

Blue Monday (strikes again)!

Tę pseudonaukową nazwę i koncepcję stworzył w 2004 roku brytyjski naukowiec, psycholog i pracownik Uniwersytetu w Cardiff Cliff Arnall. Trzeba przyznać, że podszedł do tego nad wyraz naukowo wyznaczając datę najbardziej dołującego dnia w roku za pomocą wzoru matematycznego uwzględniającego czynniki meteorologiczne (wciąż światła jak na lekarstwo)), psychologiczne (czy nadal tak ochoczo chodzicie na siłownię?) i ekonomiczne (jak tam wasze konta bankowe po świętach, sylwestrze i wyprzedażach?). Wyszło mu, że powinien on przypadać (a jakże by inaczej!) w  poniedziałek, trzeci poniedziałek stycznia czyli w tym roku jutro.

Tyle tytułem wstępu. Depresyjny Poniedziałek oczywiście traktuję z przymrużeniem oka, niemniej jednak stanowi on dla mnie od kilku lat świetną okazję do poszukiwania zapachowych antidotów na smutki. Perfum tryskających optymizmem, natychmiastowych poprawiaczy humoru, kokonów dobrostanu i katalizatorów uśmiechu. Zapachów dobrych na każdy depresyjny dzień, nie tylko w poniedziałek i niekoniecznie w styczniu. Postanowień nie robię, pod koniec roku zakupy robiłem z głową, ale to co naprawdę mnie mierzi w styczniu to jego ciemność, szarość i ponurość. Nie powinno więc dziwić, że na tapet wziąłem w tym roku kompozycję, która, już samą nazwą, wnosi sporo słonecznego entuzjazmu.

o.61873.jpg

Sundazed można by przetłumaczyć jako odurzony słońcem. I to chyba właśnie stan, za którym najczęściej teraz tęsknię. Choć w pełni lata nierzadko narzekam gdy zanadto przypieka, teraz, w połowie zimy, łaknę każdego jego wytęsknionego promienia. Chce mi się słońca! Chce mi się długiego, słonecznego dnia kiedy rano rozsuwając zasłony wpuszczam jego białe światło do domu, w południe obserwuje jego jasność z kawiarnianego cienia, a wieczorem mogę iść nad rzekę by, nadal w jego towarzystwie, wypić lemoniadę albo zjeść wielką cukrową watę. Hokus-pokus i wszystko to dostaję w jednym pięknym minimalistycznym flakonie od Byredo. Perfumy po raz kolejny czynią cuda.

Debiutująca w ubiegłym roku kompozycja Sundazed jest nieskomplikowana jak moje pragnienia związane ze słonecznym, letnim dniem, robi dokładnie to co obiecuje (na skórze, włosach, ale również i ubraniach) i zadaje kłam mojej sceptyczności wobec słodyczy. Otwarcie to iście cytrusowy prysznic – aromatyczny, chłodzący, energetyzujący! Budują go cytryna i mandarynka w swoich skórkowych wydaniach. Tu jeszcze o słodyczy mowy nie ma. Jako fan zapachów cytrusowych bardzo doceniam jakość tej dynamicznej uwertury. Cytryna i mandarynka są tu dokładnie takie jak lubię – szorstko-pudrowe i odrobinę zielonkawe. Przywołajcie tylko w myślach moment rozrywania lub rozcinania ich skórki. Z czasem owoce zaczynają przechodzić w kwiaty, które wyznaczą dwa dalsze kierunki rozwoju Sundazed na skórze – neroli, które wraz z umieszczonymi w bazie białymi piżmami wprowadza akord czystości i jaśmin stulistny, który swoją słodyczą zapowiada hit tego zapachu – ogromną kulę lekkiej słodkiej waty cukrowej. Świeżość otwarcia – jak świeżość poranka – zaczyna się tu - już w sercu - mieszać z elementami kwiatowymi, słodkimi i piżmowymi wprowadzając zapach i smak letniego deseru i musującej lemoniady w jednym. Wata cukrowa umieszczona w bazie (u mnie daje już o sobie znać w sercu) odmienia coś co byłoby kolejnym cytrusowym świeżakiem w zapach stymulujący kaskadę endorfin i przywołujący wspomnienia tego wszystkiego co w lecie najlepsze (światło-plus-beztroska-minus-skwar). Ta słodka, infantylna wręcz nuta jest tu podana w idealnych proporcjach. Rozbraja moje smutki, nie wymaga wiele i sprawia, że czuję się komfortowo zaopiekowany i zrelaksowany. Dziękujemy ci chemio za etylomaltol! I mówię to ja – przeciwnik gourmandów.

Sundazed trzyma się na mojej skórze zimą o wiele lepiej niż latem. Po pięciu godzinach czuję jeszcze wyraźnie jego smakowitą bazę, która brzmi jak moja ulubiona tarta z crème au citron. Jestem pewny, że dobrze zrobi zarówno na damskie jak i męskie smutki – jest unisexem idealnym. Wodę perfumowaną uzupełnia krem do rąk i perfumowana mgiełka do włosów, a ja czekam aż Byredo wypuści krem do ciała o tym zapachu. Wymażę się nim wtedy jak dziecko lodami w słoneczny dzień. Może w następny Blue Monday…

83013238_2427795587550392_344308836422647808_n.jpg

Zapach: Byredo, Sundazed

Premiera: 2019

Nos: brak danych

Rodzina: cytrusowa

Nuty:

cytryna, mandarynka

neroli, jaśmin stulistny

białe piżmo, wata cukrowa

Trwałość dobra, projekcja średnia

Dostępność: woda perfumowana 50ml i 100ml, krem do rąk, mgiełka do włosów w GaliLu




WOTD #24 - Perfume DOs & DON'Ts

WOTD #24 - Perfume DOs & DON'Ts

*RECENZJA* - J. F. Schwarzlose Berlin, 20/20

*RECENZJA* - J. F. Schwarzlose Berlin, 20/20