ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of March

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of March

W Lutym nie było Ulubieńców. Nie było nastroju, ani czasu na pisanie o kremach i perfumach. I choć nadal rzeczywistość jest daleka od ideału, życie musi toczyć się dalej. Pomagając, pamiętając, nie pozostając obojętnym, musimy robić to co do nas należy, bo inaczej świat się zupełnie zawali. Z przyjemnością wracam więc do pisania, tak jak z przyjemnością w marcu wróciłem do wąchania i testowania, które to czynności pozwalały mi na regularny mentalny detox.

Jubilerzy Orskiej wykonali charytatywny pin-opornik w barwach Ukrainy. Cały dochód ze sprzedaży szedł na PAH

W marcu, swoją droga, całkiem sporo ciekawych rzeczy się działo. W perfumeriach był prawdziwy wysyp premier wiosennych (zawsze myślałem, że szczytowym miesiącem jest wrzesień). Prowadziłem kolejne testy kosmetyków w ramach konkursu Love Cosmetics Awards z czego zrodziło się zresztą kilku poniższych ulubieńców. Spacerowałem sporo łapiąc wiosenną aurę. Jadłem dobre rzeczy i pojechałem na weekendową wycieczkę. Małe rzeczy mnie cieszyły. Naprawdę.

Wiosenna wystawa w butiku Hermès i mimozy pod Halą Mirowską

W trakcie moich odwiedzin w perfumeriach poznałem mnóstwo nowych zapachów, z którymi albo chciałbym się dokładniej zapoznać/zaprzyjaźnić albo które już pokochałem i znalazły one miejsce w mojej kolekcji. W męskim mainstreamie oczarowały mnie premiery Narciso Rodriguez (Bleu Noir Parfum), Tom Ford (Costa Azzurra Parfum) i Moncler (Moncler pour Homme). Nie zawiodła też nowa perfumowana wersja klasyka Armani Acqua di Gio. Po damskiej stronie spodobały mi się zapachy Coach (Wild Rose), Burberry (Her Eau de Toilette) i Gucci (Bloom Eau de Toilette). Przy okazji tej ostatniej premiery odkurzyłem całą moją kolekcję Bloom zatapiając się w tym cudownie podanym na różne sposoby białym kwieciu. W kwestii niszy, otrzymałem próbkę nowego zapachu Meo Fusciuni. Meo przysłał mi ją jak zwykle w pięknej oprawie. Zwykła próbka – odpowiednio podana - może dostarczyć ogromu przyjemności. Jego nowy zapach to Encore du Temps, a tematami przewodnimi są tu kwiaty i herbaciana nuta. W GaliLu powąchałem nowy ekstrakt Maison Crivelli – Patchouli Magnetik. To bardzo ciekawe połączenie mocnej paczuli i delikatnie gourmandowej białej brzoskwini. Premiera Essential Parfums – Fig Infusion – ładnie wpisała się w to co lubię w fidze, ale niestety zdecydowanie za szybko postanowiła zniknąć. Całkiem porządnie trzymał się za to na mojej skórze nowy zapach marki Une Nuit Nomade – Click Song. Rozpoczyna on nową sagę w ramach tej podróżniczej marki. Spodobał mi się! Z pewnością przeczytacie o nim tu więcej! W GaliLu zachwyciła mnie jeszcze jedna premiera, ale o tym przeczytacie paręnaście linijek niżej…

Miałem przyjemność poznać nowe linie marek ROOS & ROOS i Serge Lutens. Ta pierwsza wypuściła trzy nowe, proste i bardzo zielone zapachy w kolekcji Les Simples. Lutens z kolei zaproponował trzy wody na rozpoczęcie dnia. Matin Lutens to proste poranne gesty, czystość, woda i minimalistyczne kompozycje, które pobudzają i wyciszają jednocześnie. Nową linię wypuściło też Jo Malone. W trzech flakonach z dużymi, okrągłymi białymi korkami znajdziecie już kompozycje typowo letnie. Inspiracją dla New Blooms  była Sardynia. Mnie przypadł do gustu najbardziej Sea Daffodil.

W Marcu obchodziliśmy kilka mniej lub bardziej oryginalnych świąt. W Dzień Św. Patryka pachniałem oczywiście zieloną koniczyną ukrytą w zapachu Atelier Cologne – Trèfle Pur. W Dniu Liczby Pi nie widziałem innego wyboru jak… Pi od Givenchy. Najważniejszym marcowym świętem był jednak dla mnie Międzynarodowy Dzień Perfum przypadający na 21 marca. Nosiłem wtedy moją nową zapachową miłość – Moncler pour Homme – a z jego srebrzystym flakonem strzeliłem sobie #smellfie.

Było też testowanie zapachów Kinetic Perfumes – nowej niszowej marki z Barcelony, o której już niedługo też przeczytacie na CharlieNose. Poznałem drzewną premierę DSQUARED2, odkryłem świece o ulubionych zapachach Etat Libre d’Orange i ucieszyłem się na otwarcie polskiego butiku internetowego marki Lush. Lepiej późno niż wcale… Nie próżnowałem też kosmetycznie. Na mojej półce pojawiły się nowości marek Unit4Men (serum na porost brody), NORTH53 (olejki do brody i mydło miętowe), You&You (żele lawendowe do kąpieli) SVR (olejek na noc i balsam do ciała, który przybył z czapką marki BSIDES. Jak się możecie domyśleć nie raz się przydała, zwłaszcza pod koniec miesiąca), Guinot (nowa mgiełka dotleniająca), Phytomer (krem odmładzający z morskimi cukrami), Matis (czarna maska kawiorowa) i Redken Brews (profesjonalne szampony dla mężczyzn). O wszystkich tych specyfikach przeczytacie prędzej czy później tu lub na Instagrami (pamiętajcie, że tam jestem codziennie!).

Zakończyłem 90-dniową kurację odmładzającą Medilâge, o której pisałem w Styczniowych Ulubieńcach. Jestem zadowolony z efektów, za jakiś czas wrócę znowu do tych urodowych suplementów opartych na algach. Pewnego marcowego wieczoru zahaczyłem wracając z pracy o butik Jan Barba. Powąchałem szybko ich nową perfumeryjną kreację MetaRosa, ale na dogłębniejsze testy przyniosłem do domu próbkę. Na pewno o tej ogrodowej kompozycji napiszę!

Tak się rozpisałem, że zapomniałem zupełnie o przyjemnościach poza-perfumeryjno-kosmetycznych. Do takich z pewnością należał sobotni lunch w restauracji Bibenda. Tamtejsze kopytka w sosie grzybowym ze szpinakiem i orzeszkami są nie do zapomnienia! Fajną małą piekarnię odkryliśmy na Żoliborzu. Nazywa się DEJ i serwuje genialne kardamonki! Pyszną kawę piłem w poznańskiej Cafe Młyńska, a na moim stoliku stała kompozycja kwiatowa autorstwa warsztat.art z…. tuberoza w roli głównej. W ogóle weekend w Poznaniu był cudowny. Powitała nas armia królików i różowe magnolie. Uwielbiam tam wracać!

Be w piekarnio-cistkarni DEJ na Żoliborzu. W czapce Bsides Handmade i różu Chanel!

Marzec to już przeszłość. Przed nami kwiecień. W tym miesiącu cieszę się bardzo na nowy ekscytujący projekt. Jaki? Oczywiście zapachowy! Szczegóły wkrótce… A teraz rzućcie okiem na naszych Ulubieńców Miesiąca.

 

ZAPACH:

Wygląda na to, że w marcu bardzo już tęskno mi było za letnimi klimatami. We wszystkich trzech kompozycjach, których z największą przyjemnością używałem w ubiegłym miesiącu przewijał się temat chłodu. Moncler pour Homme to chłód górskiego lasu. Jasnego i przestrzennego. Z zielonymi igłami i iskierkami mrozu oraz potężnym, świeżym drewnem. Verdigris od Kinetic Perfumes to z kolei typowo morski chłód! Rodem z lat 90, bo wniesiony do kompozycji przez calone. Ale dajcie temu zapachowi czas. Zaskoczy was na zakończenie. Peau – nowy zapach marki Arquiste – to kolejna próba stworzenia zapachowej „drugiej skóry”. Jak im wyszło? Minimalistycznie, molekularnie, piżmowo. Bardzo polubiłem, również za piękny pieprz, który jak wiecie działa na mnie jak magnes.

 

TWARZ:

Od jakiegoś czasu dużo więcej uwagi poświęcam szyi i całej tzw. strefie Y. Na ten obszar lubię stosować nowy produkt marki Fillmed z linii Skin Perfusion –  Nutri-Neck. Krem bardzo dobrze nawilża i odżywia skórę szyi. Przy dłuższym stosowaniu wygładza zmarszczki i redukuje przebarwienia. Wspomagam jego działanie codziennym masażem liftingującym. Mgiełka do twarzy to jeden z moich ulubionych produktów. Mogę pić bez końca! Nowa Bioxygène Mist od Guinot nie tylko świetnie odświeża, ale dodatkowo dotlenia i chroni przed zanieczyszczeniami. Używam kilka razy w ciągu dnia, również z powodu bardzo przyjemnego owocowo-kwiatowo-piżmowego zapachu. Pod okiem bardzo dobrze mi robiło dzienno-nocne serum marki True™, która jest w pełni oddana męskiej pielęgnacji. Świetnie odświeża spojrzenie dzięki zawartym, bardzo modnym ostatnio peptydom. Warto kłaść je nie tylko pod oko, ale i na górną powiekę. Zauważyłem, że przy regularnym stosowaniu odzyskuje ona elastyczność i ma mniejsza tendencję do opadania.

 

BODY:

Pisałem już chyba nie raz, że zupełnie zrezygnowałem wiele lat temu ze stosowania antyperspirantów i drogeryjnych dezodorantów. W tym względzie wybieram jedynie produkty marek naturalnych, które respektują nawet najbardziej wrażliwe skóry. Od ponad miesiąca używam nowego dezodorantu w sztyfcie polskiej marki Zew for Men z wyciągiem z czarnej huby i muszę powiedzieć, że nie mam mu nic do zarzucenia. Ma przyjemny drzewno-cytrusowy zapach, łatwo się aplikuje, nie klei się, nie podrażnia i zapewnia higienę przez cały dzień. Czego chcieć więcej! Pierwszy raz w życiu używałem do stylizacji włosów glinki… w spreju. Przekonał mnie ten format dzięki produktowi marki Reuzel! Aplikuję produkt na wilgotne włosy i stylizuję jak zwykle, czyli przy pomocy suszarki. Sprej dodaje objętości, teksturyzuje, pozostawia matowe wykończenie. Czasem dla efektu „ułożonych wiatrem włosów” stosuję dwa psiki na suche włosy i ugniatam rękami. Po kąpieli bardzo lubię ostatnio stosować modelujący lotion o zapachu czarnej porzeczki i cedrowca marki Prouvé. Nie wierzę w odchudzanie przy pomocy kosmetyków, ale w ujędrnienie i mocne wygładzenie już tak. I to właśnie daje mi ten balsam z zieloną kawą i algami. Oraz bije brawo za świetne oznaczenie na produkcie. Grafika i napis UNISEX powinny zachęcić facetów do sięgania również po tego typu specyfiki.

 

FLAKON:

Wspomniana już we wstępie nowa kolekcja Les Simples marki ROOS & ROOS to nie tylko raj dla wielbicieli zapachów zielonych, ale i piękny kąsek dla oka. Flakony dla tej kolekcji stworzono w duchu minimalizmu, ale nie oszczędzono im dyskretnych i stylowych detali. Inspiracją dla nowej kolekcji są średniowieczne ziołowe ogródki uprawiane w klasztorach przez mnichów. Bukoliczny charakter zapachów Globulus, Malamata i Bel Absinthe opakowano w ekologiczne flakony z lekkiego szkła o opływowych kształtach. Drewniany korek z wygrawerowaną nazwą marki jest w pełni kompostowalny. Prostą białą etykietę wydrukowano na papierze z recyklingu i opatrzono certyfikatem SFC. Całe jej piękno skryte jest w przeźroczystym, roślinnym wzorze wytłoczonym w papierze. Ten sam wzór powtórzono w postaci grafiki na prostym zewnętrznym pudełku. Zawsze fascynowała mnie umiejętność stworzenia czegoś prostego, ale nienudnego jednocześnie. Nowe flakony ROOS & ROOS takie właśnie są, a przy okazji świetnie dopełniają koncept całej linii.

 

ŚWIECA:

Gdzieś w połowie marca zapragnąłem nowej świecy. Już nie zimowej, słodko-przyprawowej, ale jeszcze nie typowo letniej. Wybór padł na L’Occitane i ich linię aromakologiczną dla domu. Przewąchałem wszystkie zapachy w salonie w Arkadii i na tę porę roku najbardziej spodobała mi się świeca Source d’Harmonie. Sama nazwa już mnie zachęciła, bo harmonia, spokój i równowaga są nam teraz wszystkim potrzebne jak powietrze. Do gustu przypadła mi też sama kompozycja zapachowa, którą opisałbym jako zielono-drzewną. W składzie znajdują się nuty tymianku, jałowca, eukaliptusa, ylang-ylang i cyprysa. Kompozycja ma rzeczywiście właściwości harmonizujące, powiedziałbym wręcz medytacyjne. Może dlatego najbardziej lubię ją palić kiedy jestem sam. Czuję tu piękne, miękkie aromatyczne drzewa i rozwijającą się zieleń lasu. Świeca waży 140g, jest wykonana z wosku roślinnego bez wykorzystania oleju palmowego. Dyskretnie perfumuje pomieszczenie. Wypala się równo, nie kopci. Podano ją w prostym, białym, szklanym pojemniku z zieloną etykietką otoczoną botanicznym wzorem, który powtórzono na tekturowym pudełku.

 

BRODA:

Redken Brews to amerykańska profesjonalna pielęgnacja włosów i zarostu dla mężczyzn, dla której inspiracją jest… piwo. Butelki szamponów tej marki nie pozostawiają wątpliwości. O nich napiszę wkrótce, póki co natomiast zdążyłem sobie wyrobić opinię na temat ich olejku do brody. No właśnie do brody i nie tylko… Beard and skin oil marki Redken Brews stosować można jako klasyczny specyfik do zarostu, ale również jako kondycjonujący olej dla skóry, szczególnie suchej. Ja polubiłem ten olejek właśnie na skórze. Jest dość lekki, ale dobrze nawilża skórę. Wsmarowuję go w całą szyję i brodę, szczególnie obficie wieczorem. Sprawdza się również jako pre-shave oil. Jeśli chodzi o brodę to ładnie zmiękcza zarost, dyscyplinuje go i nadaje zdrowego połysku. Ma neutralny, ‘olejowy’ zapach, który nie kłóci się z perfumami. Mała, poręczna buteleczka nie zajmie dużo miejsca w podróży, choć niektórym może nie spodobać się, że olejek nie ma pompki ani pipetki. Wylewa się go bezpośrednio z buteleczki na rękę.

 

REKLAMA:

Gucci po raz kolejny w tym roku zaprasza do wkroczenia do Ogrodu Marzeń. Tę magiczną krainę (The Garden of Dreams) marka wyczarowała dla zapachów Bloom w reklamie z 2020. W lekko surrealistycznym filmie wystąpiła wtedy między innymi Florence Welch. W reklamach Gucci Bloom zawsze występowały jedynie kobiety, kwiaty i woda. Dla mężczyzn wstęp jest tu wzbroniony. Dobrze, że możemy chociaż wąchać te świetne białokwiatowe kompozycje. Nowa woda toaletowa wzbogacona jest, a w zasadzie odświeżona, nutą neroli. Jej zdjęcie reklamowe ponownie zachwyca. Jest jak wyjęte żywcem z obrazów moich ukochanych Pre-Rafaelitów! Złoto, kwiaty w wodzie i flakon nowej wody toaletowej. Może Gucci odkryje wkrótce przed nami pełny obraz. Osobiście jestem zaciekawiony!

 

ULUBIEŃCY BE:

Ja kocham klasyczne Nomade od Chloé, Be pokochała ich nowe wcielenie z dopiskiem Naturelle. Ta w pełni naturalna nowa woda perfumowana różni się znacząco od swojej poprzedniczki. Króluje tu lekko gourmandowy jaśmin, co przekłada się na większą ilość słodyczy. A Be w to graj! Nowe Nomade Naturelle pachnie już pełnią lata, tym bardziej, ze dla mojego nosa ma w sobie też akord plażowo-egzotyczny. Z tego co widzę, słyszę i czytam wiele pań je pokochało! Zaczęło się od dekoltu. „Jakiś taki pomarszczony mam” – usłyszałem kiedyś podczas naszych porannych mijań na trasie łazienka-kuchnia. „To spróbuj tego wielkiego kremu do ciała Collistar” – odpowiedziałem z eksperckim tonem. Posłuchała się i jest zadowolona już po dwóch tygodniach stosowania. Lift HD Corpo jest nowością włoskiej marki i łączy w sobie działanie liftingujące i przeciwstarzeniowe. Krem ma jedwabistą konsystencję i świeży zapach. Skóra ciała już po pierwszym zastosowaniu wygląda lepiej. Regularne stosowanie zapewnia wygładzenie, ujędrnienie i redukcję przebarwień. Występuje w wielkim słoju o pojemności 400ml. Na twarz z kolei Be lubiła nakładać w marcu serum ochronne marki ZO Skin HealthDaily Power Defense. Chwali je za doskonałe nawilżanie i ja to potwierdzam, bo parę razy sam zastosowałem pod dzienny krem. Serum zawiera stopniowo uwalniany retinol, antyoksydanty, dwa rodzaje enzymów naprawczych dla DNA oraz kompleks peptydowy. Ma bardzo lekką, kremową konsystencję i ożywczy, świeży zapach. Na wypielęgnowaną twarz u Be oczywiście obowiązkowo róż! Ostatnio niezmiennie z kolekcji makijażu wiosna-lato 2022 Chanel. Limitowany Blush Lumiere z linii La Pausa de Chanel – bo o nim mowa – zapewnia mieniący się koralowy rumieniec o satynowym wykończeniu. Sublimuje cerę i pięknie odbija światło.  Róż ma kremowo-pudrową formułę przez co jest bardzo łatwy w aplikacji. Odcień Pêche Rosée jest jak gdyby stworzony dla Be! Mnie natomiast zafascynowała faktura tego kosmetyku. Doczytałem, że zainspirowana została modowymi, obciąganymi tkaniną guzikami kreacji Chanel.

 

GDZIE TO ZNALEŹĆ:

Kinetic Perfumes: House of Merlo

Moncler: Douglas

Arquiste: GaliLu

Guinot: gabinety

True: www.truemenskincare.com

Fillmed: www.fillmed.com.pl

Zew for Men: www.poczujzew.pl

Prouvé: www.prouve.com

Reuzel: www.barberstore.pl

L’Occitane: salony firmowe

Redken Brews: salony fryzjerskie, www.friser.pl oraz www.hairstore.pl

ROOS & ROOS: Douglas i www.beautyboutique.pl

Chloé: Douglas

Collistar: Douglas oraz www.collistar.com

Chanel: Sephora, Douglas i butik Chanel

ROOS & ROOS - Les Simples

ROOS & ROOS - Les Simples

*RECENZJA* - Moncler pour Homme

*RECENZJA* - Moncler pour Homme