ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of May

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of May

Na maj się zawsze cały rok wyczekuje, a on tak szybko mija, chociaż ma 31 dni. I znowu trzeba czekać. Usłyszałem gdzieś w radio, że cały kwiecień i połowa maja były wyjątkowo suche, nie spadła ani kropla deszczu. Dla nas fajnie, dla ziemi i rolników niezbyt. No to końcówka maja sobie to zbilansowała. Popadało, słońce zaszyło się gdzieś za chmurami, ogólnie listopad. Jeden z majowych weekendów spędziliśmy na działce siedząc w kurtach i kocach na tarasie. Pachniałem wtedy Eau de Campagne – absolutnie adekwatnie, bo obok na grządkach właśnie zaczęły kwitnąć pomidory. No właśnie, ale jednak maj, bo zielenią i kwiatami stał. Zaczęło się od magnolii podziwianych w Ogrodzie Botanicznym w czasie majówki, przez jaskry, konwalie, bzy, na piwoniach pod koniec miesiąca kończąc.

Rozpocząłem miesiąc… na dachu. Mamy fajny dach w naszym bloku, który idealnie nadaje się na sesje zdjęciowe. Będę częściej tam wracał. Z początkiem miesiąca zmieniłem też zawartość mojego głównego ołtarzyka perfumowego na zdecydowanie bardziej wiosenną i zieloną. W końcu doczekałem się też na nowy numer magazynu NEZ (ale nie najnowszy), w wyniku czego w środku maja czytałem o zapachach… Świąt, ale także o historii amerykańskiej perfumerii, uprawach geranium na Madagaskarze i o designie skoncentrowanym na zapachu.

Jednej majowej soboty zostałem słomianym wdowcem. Be pojechała z dziewczynami za miasto, a ja wręcz przeciwnie – w miasto! Odkryłem ekstra wegańską miejscówkę The Botanist, przejechałem się tramwajem (niesamowita frajda po dwóch latach przerwy!) do galerii Mokotów (tam wiadomo zawsze czekają Chanel, Dior, a ostatnio też Armani) i zajrzałem do Orskiej by obejrzeć jej nową limitowaną kolekcję Tattoo. Jak zwykle na biżuterię mogę patrzeć do 10 minut, tak tym razem w butiku przy Mysiej 3 spędziłem prawie godzinę! Ta kolekcja jest rewelacyjna! I ma wiele elementów, które mogą nosić też faceci. Mam smaka na sygnet z piwonią!

The Botanist to tylko jedno ze smacznych miejsc jakie odwiedziłem w maju. Ten miesiąc obfituje zawsze nie tylko w piękne kwiaty, ale i warzywno-owocowe pyszności takie jak szparagi i truskawki. Sezon na te pierwsze otworzyliśmy w Cafe Bar Havana gdzie po praz pierwszy w życiu jadłem pizzę z… surowym zielonym szparagiem, przyrumienionym masłem i serem dziugas. Smak był na tyle ciekawy, że pod koniec miesiąca, podczas urodzin Be, które świętowaliśmy w tym samym miejscu, pizza z zielonymi wstęgami ze szparaga znowu wylądowała na naszym stole. W miedzy czasie sam upichciłem dwa dania z zielonym szparagiem w roli głównej – omlet i tagliatelle. Szparagowo czuję się zaspokojony, choć – nie powiem - chętnie zjadłbym jeszcze krem z białych. Pierwsze truskawki kupiliśmy w drugiej połowie maja i był to strzał w dziesiątkę. Dorodne, czerwone, soczyste i słodkie. Wybornie smakowały bez żadnych dodatków. Rozpocząłem też sezon lodowy. Pysznie smakowały te o smaku palonego migdała i słonego karmelu z Placu Wilsona. Mniej słodkie, ale mega ciekawe okazały się lody o smaku rokitnika (Lourse) i matchy (Kuncer). Kawę oczywiście spijałem każdego dnia, ale tym razem napiszę o herbacie. Nie jest to mój ulubiony trunek, ale w związku z tym, że pod koniec kwietnia dostałem w prezencie urodzinowym jeszcze imbryk na herbatę, postanowiłem kupić do niego coś specjalnego. Padło na herbatę oolong z owocem mango, trawą cytrynową i opuncją. Coś wspaniałego! Doskonale gasi pragnienie. Polecam wszystkim lubiącym cytrusowe smaki. Dolce Vita się nazywa!

Sporo o jedzeniu i piciu jak na blog traktujący o czymś zupełnie innym. Do rzeczy więc! W maju powąchałem tyle zapachowych premier ile się tylko dało. Markę Equality Perfums w House of Merlo, Vanille Antique Byredo, Strawberry Malin+Goetz i Malagasy od Miller&Bertaux w GaliLu. Ten ostatni pieprzno-drzewny zapach totalnie podbił moje serce! W perfumerii Quality w końcu odkryłem damską wersję Overture od Amouage. Jest równie piękna jak męska! W Mood Scent Bar – Secret Woods Costume National. Jak sama nazwa wskazuje jest to drzewna kompozycja z dominującymi ziemistymi nutami wetywerii i paczuli. Miałem też przyjemność – dzięki uprzejmości Perfumerii Ambrozja w Rybniku – poznać zupełnie nową francuską markę robiącą perfumy w roll-onie – Versatile. Warto poznać! Moim ulubieńcem jest 003 accro disiaque. Są to skoncentrowane ekstrakty. W nowej limitowanej linii Jo Malone poświęconej dzikiemu pływaniu spodobała mi się natomiast woda Salty Amber. Cała kolekcja to gratka dla fanów zapachów wodnych! Z okazji Dnia Matki prezentowałem zaś nowości dla Pań od Trussardi, Paco Rabanne, Juliette Has A Gun, Chanel i Boucheron.

A co na froncie kosmetycznym? Też sporo! Nowa, polska marka z olejkami dla brodaczy, którzy lubią wcielać się w róże role i mają coś z dzieciaka. Szczegóły poniżej. Moja ulubiona męska marka THE GREY po dezodorancie w roll-onie wypuściła szampon regenerujący, a ZEW for Men wosk do odpicowywania fryzur! Poznałem też nową linię pielęgnacyjną Yves Rocher Filler Végétal o działaniu wypełniającym zmarszczki. Bardzo mi przypadła do gustu teraz na wiosnę, bo ma mega lekkie konsystencje. Stosuję z niej globalnie aż 6 preparatów! W maju nakładałem na przemian dwie ulubione maseczki: relaksującą od Kovalite Skin i detoksykującą z linii Bioxygène od Guinot. Phytomer poczęstował mnie swoim nowym witaminowym serum Oligo 6, myślę, że już w kolejnym miesiącu dam znać jak u mnie wypadło. Włoska marka Rhea Cosmetics po serii kremów prebiotycznych do twarzy, wypuściła nawilżający balsam do ciała dbający o mikrobiom skóry. Polubiliśmy się, więc więcej przeczytacie o nim w dalszej części wpisu. Pod koniec miesiąca dołączyłem natomiast do mojej wieczornej pielęgnacji luksusowy krem pod oczy i na okolice ust marki Sisley z ujędrniająco-liftingującej linii SISLEŸA. Jak widzicie lubię sięgać po specyfiki z różnych zakamarków cenowych kosmetycznych półek.

Co jeszcze działo się w maju? Zrobiłem tematyczny tydzień, ale tym razem nie z jednym składnikiem, a z zapachami jednej marki. Przedstawiłem w nim moich 7 ulubionych kompozycji Etat Libre d’Orange. Biorąc pod uwagę odzew, mam wrażenie, że ta formuła się Wam spodobała.

Wziąłem też udział w bardzo fajnym projekcie zatytułowanym BARWY WOLNOŚCI. Więcej przeczytać możecie o nim tu. Miałem przyjemność przetestowania wszystkich 18 kompozycji stworzonych przez polskich perfumiarzy dla Ukrainy. Zrecenzowałem cztery z nich. Cała akcja jest obecnie w fazie finału, co znaczy, że na Allegro możecie znaleźć te unikatowe kompozycje wystawione na aukcje, z których dochód przeznaczony będzie na rzecz Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy. Serdecznie zachęcam do udziału w tym zacnym przedsięwzięciu!

Pod koniec miesiąca czekał na mnie jeszcze jeden bardzo przyjemny event o niebywale pięknej oprawie. Naturalnie trafił do moich Ulubieńców Miesiąca, zatem odsyłam Was do jednej z poniższych sekcji po szczegóły. W Pamiętniku Charliego zabrałem Was w maju do Granville, gdzie wspominałem trochę zapomniany i przemilczany zapach o tej samej nazwie z butikowej kolekcji marki Dior.

Aaa no i ciekawostka! Perfum u nas w domu raczej nie brakuje, ale Be przyszła kiedyś ze spotkania ze znajomymi i zaczęła opowiadać o pięknym zapachu, jaki nosiła jej koleżanka. Zapachem tym były Perły Lalique’a. No to dostała Perły Lalique’a na urodziny! A co, taki piękny klasyk jak najbardziej powinien mieć swoje miejsce w naszej kolekcji (oficjalnie oczywiście należy do Be).

I już zupełnie na koniec, pochwalę się, że po dwuletniej przerwie znów zawitam na targi perfum niszowych Esxence w Mediolanie! Bilety zabukowane, a więc – Milan, we’re coming soon! Jestem mega podjarany!





ZAPACH:

 Każdy z moich najulubieńszych zapachów maja był zupełnie inny, choć jak spojrzeć na zdjęcie miały dość podobne flakony. Zachwyciła mnie premiera od Chanel w letniej linii Les Eaux de Chanel. Paris-Paris opowiada lekką szyprową historię z różą i paczulą wplecionymi w paryski pejzaż. Jest lekko, ale z charakterem, świeżo, ale z głębią. Kolejna rewelacyjna propozycja w tej linii. Z balsamem do ciała o tej samej nucie daje podwójną przyjemność (i trwa dwa razy dłużej!). Bardziej dziką opowieść ma dla nas Byredo w jednym ze swoich ostatnich zapachów De Los Santos. Pięknie, po szamańsku podana szałwia, ozdobiona dziką mirableką i spowita chmurą piżma nie raz robiła mi dzień. A gdy chciałem zaczerpnąć nadmorskiego klimatu, udawałem się do normandzkiego Granville. Tam owiewał mnie aromat koloński, połączony z pięknym zapachem piniowego lasu i chłodnym wiatrem od morza. Jeśli ktoś lubi Nuit Etoilée Annick Gotal, tu odnajdzie podobną aurę. Flakon Diora nie należy do mnie, dlatego bardzo dziękuję przyjaznej perfumowej duszy za wypożyczenie i umożliwienie mi tej jakże przyjemnej nadmorskiej podróży.

TWARZ:

 Wspomniałem już o nowej linii Yves Rocher Filler Végétal. Ta kompleksowa gama zawierająca ekstrakt z przypołudnika kryształowego i kwas hialuronowy ma na celu wypełnienie zmarszczek. Znajdziemy tu kremy na dzień i na noc, skoncentrowane serum, preparat pod oczy i świetny krem na szyję i dekolt o dodatkowym działaniu ujędrniającym. I to on stał się w maju moim ulubieńcem. Lekka formuła nie pozostawia ani śladu na skórze, więc z powodzeniem można go nosić na dzień. Po dwóch tygodniach stosowania zauważyłem widoczne ujędrnienie skóry i poprawę jej faktury i kolorytu. Dodatkowo nakładam pod niego serum. Intense Anti-Wrinkle Care Face, Neck & Neckline występuje w słoiczku o pojemności 75ml. W ubiegłym miesiącu wspominałem natomiast o nowej polskiej marce dla mężczyzn Kovalite Skin. Miałem okazję się już bliżej zapoznać z trzema specyfikami wchodzącymi w skład jej aktualnej oferty – żel do mycia, krem nawilżający i maska – i to ten ostatni zdecydowanie daje mi najwięcej przyjemności. Re-charge! Mask jest naładowana po brzegi dobroczynnymi składnikami, ma kremową konsystencję i wybitnie relaksujący leśny zapach, który jest sygnaturą całej marki Kovalite Skin. Maski tej nie trzeba zmywać. Ja lubię nakładać ją na noc, fundując sobie odprężający rytuał przed snem. Ten zapach naprawdę odstresowuje, a skóra rano wygląda na podwójnie wypoczętą. Wychodząc z domu, a w zasadzie nie wychodząc z domu też, nakładałem w maju lekki krem ochronny marki Resibo Team Sunscreen Light. Posiada on faktor ochronny SPF30, ale dodatkowo też, dzięki zawartym pigmentom, świetnie ujednolica koloryt skóry. Nie dość, że nie ma tu mowy o białych śladach, to twarz zyskuje naprawdę ładnego, naturalnego odcienia. Czuję, że spędzę z nim całe lato w mieście.


BODY:

Pasty do zębów Marvis – przyznaję się bez bicia – kupuję głównie dla smaku. Dzięki nim banalna czynność mycia zębów zmienia się w chwilę apetycznej przyjemności. Po jaśminie i kwiecie pomarańczy odkrywałem w maju smak Earl Grey. Fajne uczucie czuć w buzi herbatkę i mieć po niej dobrze domyte zęby! Tubka już zużyta. Powrotów póki co nie będzie. Jest tyle innych opcji smakowych do spróbowania! W kwestii włosów cierpię chyba na swoisty przypadek bigoreksji! Moje włosy zawsze wydają mi się zbyt płaskie, zbyt rzadkie, zbyt cienkie. Nic więc dziwnego, że ciągle poszukuję i testuję kosmetyki z serii Volume lub Body. W maju padło na linię Marc Anthony Instantly Thick z biotyną. W jej skład wchodzi szampon, odżywka i krem do stylizacji, ale ja doskonale obchodzę się używając tylko szamponu. Zawarte w nim pogrubiające polimery i fitokeratyny dodają pożądanej objętości bez zbędnego obciążania. Włosy są podniesione u nasady i mega dobrze się układają. Pozostają świeże przez cały dzień. Ciało smarowałem natomiast nowością od włoskiej marki gabinetowej Rhea Cosmetics. Po serii kremów probiotycznych do twarzy, marka wypuściła nawilżający balsam do ciała o podobnym działaniu. Komfortowa, ale bogata konsystencja, a w składzie pre-, pro- i postbiotyki, które dbają o równowagę delikatnej mikroflory skóry. Są tu też ceramidy, ekstrakt z aloesu i super nawilżająca cząsteczka cukru – hydraglukoza. No i ten zapach! HYDRA[mi] pachnie świeżo i apetycznie zarazem. Emulsja dba o moją skórę, a zapach wpływa odprężająco na umysł. Obawiam się, że bardzo szybko go „wypiję”!

BRODA:

Wiecie co to koendu? To brazylijski gatunek gryzonia pokrytego iglastą czupryną z zabawnym pyszczkiem. Zwierzak ten wypożyczył swoje imię nowej polskiej marce olejków do brody, która pielęgnację traktuje z przymrużeniem oka. Ponoć w każdym facecie jest coś z dziecka! Nomen omen, piszę to właśnie w Dzień Dziecka i mam jeden z olejków Koendu na brodzie. Jeden bo jest ich aż cztery co daje fajną możliwość żonglowania zapachami i wcielania się w różne role. Gdy chcesz być szarmanckim elegantem sięgasz po Dandy! Twoja broda będzie pachniała nutami drzewnymi, piżmem, ambrą i cytrusami. A może masz ochotę na przygodę i eksplorację nieznanych terenów? Wtedy wybierz Hardiego! W nim znajdziesz bogactwo lasu – pachnie aromatami cedrowca i drewna sandałowego. Cheeky lubi imprezy i lubi zwracać na siebie uwagę. Przychodzi mu to z łatwością dzięki kuszącemu połączeniu nut czarnej porzeczki i wanilii. I w końcu Sea Wolf! Jak na morskiego wilka przystało pachnie nutami wiatru, morza i aromatyczną mieszanką fiołka, bazylii i jabłka. Wszystkie cztery olejki mają wegański skład, który w 97% jest pochodzenia naturalnego. Kluczowe składniki to olej ze słodkich migdałów, olej z orzechów makadamia, olej z nasion słonecznika, olej jojoba, ekstrakt z nagietka lekarskiego i witamina E. Olejki po prostu robią swoją robotę czyli nawilżają, łagodzą, zmiękczają zarost i ułatwiają stylizację. Mnie najbardziej podoba się możliwość zabawy zapachami, tym bardziej, że cena jest bardzo przystępna. Nowa marka ma również w ofercie szczotkę, kartacz i mikro-kartacz. Tego ostatniego zabieram niedługo w podróż. Nie waży prawie nic!

FLAKON:

Rok po premierze recenzowanego przeze mnie zapachu Trussardi Eau de Parfum doczekaliśmy się jego pierwszego flankera. Należy się chyba spodziewać, że rodzina będzie się rozrastać i ja akurat się z tego cieszę, bo odpowiada mi stylistyka tych zapachów i bardzo lubię ich flakony. Jedne z najlepiej wykonanych w ostatnich latach, a do tego przyjaznych środowisku. Nowy zapach spowito w biel nie przez przypadek. Nazywa się Pure Jasmine, ale nie spodziewajcie się kolejnej białokwiatowej nudy. Tu się bardzo dużo dzieje i powiem tylko – bo przecież pisać chciałem o flakonie – że mocno kwiatowe serce przełamano orzechową nuta pistacji. A więc flakon… Ponownie piękny, kolumnowy kształt, ciężkie szkło, elegancka kolorystyka, optyczny efekt pół-przysłonięcia i skórzane wykończenie korka z emblematem charta. I ponownie dbałość o środowisko. Flakon i opakowanie zostały stworzone w ekologicznym duchu. Z tego względu, większość ich komponentów pochodzi lub nadaje się do recyklingu, a proces produkcji szkła ma niewielki wpływ na środowisko naturalne, dzięki zastosowaniu technologii, podnoszącej wydajność energii o 20%. Opakowanie posiada certyfikat FS. Flakon Pure Jasmine jest bliźniaczo podobny do klasyka, z tym, że pudrowo-różowe kręgi i szczyt korka wypełniono bielą. W podobnych tonach – bieli, czerni i złota – utrzymane jest okrągłe tekturowe pudełko. Piękny efekt, a jeszcze ładniejszy gdy zestawiony z klasykiem.

ŚWIECA:

Czasem zapachy wolę doświadczać w powietrzu niż na skórze. To co pięknie perfumuje wnętrze, mogłoby być męczące w noszeniu przez cały dzień na sobie. Tonka to nie jest moja ukochana nuta. W perfumach jej raczej unikam. Dlatego bardzo się cieszę, że nowy butikowy zapach marki Boucheron przyszło mi poznawać w postaci zapachowej świecy. Mowa o kompozycji Fève Tonka de Canaima, która zabiera nas w podróż do Wenezueli i celebruje pochodzącą stamtąd aromatyczną fasolę zwaną również czasem bobem. Kompozycja oficjalnie określana jest jako orientalno-drzewna, a ja od siebie dodam, że jest również dość słodka i pudrowa. W piramidzie nut znajdziemy ekstrakt z gorzkiego migdała, fiołka, tytułową bohaterkę - tonkę, ekstrakt z róży tureckiej, paczulę, ambrę, wanilię i sandałowca. Zapachowy orient na 100 albo 200 procent! Nie wytrzymałbym chyba długo mając go na skórze, ale świeca o tym zapachu z wnętrzem robi cuda. Jest nieskończenie miękka, otulająca, bogata, złocista, pyszna. Najzwyklejszy pokój zamienia w tajemniczą komnatę. Uwielbiam, ale tylko w postaci świecy!

EVENT:

W jeden z majowych poniedziałków wziąłem wolne do południa, a okazja ku temu była przednia. Otrzymałem zaproszenie na Dzień z marką Sisley, który odbywał się w Royal Apartment warszawskiego hotelu Raffles Europejski. Słońce akurat wyszło po deszczowym weekendzie i pięknie współgrało z niesamowicie elegancką oprawą wydarzenia. W stylowo urządzonym, przestronnym apartamencie urządzono kilka stref tematycznych. Jedna z sal poświęcona była kultowej pielęgnacji Sisleya, w innej zaprezentowano nowości makijażowe. W części głównej wyeksponowano zapachy marki oraz nowy ochronny krem All Day All Year. Działa on na zasadzie podwójnej tarczy – zewnętrznej, fizycznej i wewnętrznej, biologicznej – zapewniając kompletną ochronę przed wszelkimi zagrożeniami dla skóry. W całym apartamencie unosił się aromat pięknych świec zapachowych Sisley – Rose i Orient. Stoły uginały się wręcz pod naręczami kwiatów. Serwowano szampana i eleganckie mini przekąski. W różnych miejscach apartamentu wyeksponowano pamiątki związane z marką i rodziną d’Ornano – albumy, zdjęcia, a nawet rzeźbę będącą powiększeniem ikonicznego korka z księżycem autorstwa Bronisława Krzysztofa z szyprowego zapachu Soir de Lune. Premierowo zaprezentowano kolekcję sześciu kremowych cieni do oczu Ombres Éclat Liquide, które charakteryzują się płynna konsystencją, żywymi kolorami i świetlistym promiennym efektem, który trwa przez osiem godzin. Kolekcja wygodnych cieni Mix&Match oferuje dwa rodzaje wykończenia: lśniące, ultra-rozświetlające w kolorach Champagne, Coral i Wild oraz opalizujące, perłowe w odcieniach Copper, Pink Gold i Bronze. Można swobodnie je ze sobą łączyć. Trzy z nich będzie testować Be. Wspaniały czas, w wybornym wnętrzu z cudownymi kosmetykami i zapachami! Bardzo dziękuję za zaproszenie. P.S. Pachniałem Eau de Sisley 2.

ULUBIEŃCY BE:

Be - w przeciwieństwie do mnie – nie może się obejść bez odżywki do włosów. Ostatnio bardzo wychwalała regenerująca maskę do włosów marki GLOV, która do tej pory znana była z rękawic i akcesoriów do oczyszczania. Produkt reklamowany jest jako „maska bez maski”. Podkreśla piękno włosów w sposób naturalny i sprawia, że doskonale się układają bez konieczności stosowania wymyślnej stylizacji. I Be to potwierdza! Mamy tu do czynienia z bogatym miksem nowoczesnych substancji i składników naturalnych - inteligentna substancja aktywna Kerastore 2.0, olejowy kompleks Vitaoils Plus i roślinny kondycjoner Pro Condition 22. Maska Hair Harmony przeznaczona jest do wszystkich rodzajów włosów. Be ma farbowane i suche i doskonale daje na nich radę. Ja sprawdziłem jej zapach – jest bardzo ładny, naturalny, ziołowy. Może raz sam użyję – dla zapachu właśnie. W jakim kolorze na ustach lubię najbardziej Be? Oczywiście w czerwieni! Ten kolor idealnie współgra z jej jasnymi włosami i niebieskimi oczami. Większość czerwieni do ust w kosmetyczce Be pochodzi od Chanel. Są to tradycyjne pomadki. Od paru miesięcy jednak – a teraz gdy zrobiło się ciepło i na dobre zrzuciliśmy maseczki zwłaszcza – Be często sięga po piękną czerwień w słoiczku i nakłada ją na usta oraz… policzki. Mowa o kremowym balsamie koloryzującym z nowej linii N°1 de Chanel z jej flagowym składnikiem - czerwoną kamelią. Ten wielozadaniowy produkt wzbogacony jest olejkiem kameliowym dzięki czemu zapewnia intensywne nawilżenie i komfort noszenia. Jego formuła zawiera 86% składników pochodzenia naturalnego. Stapia się ze skórą wypełniając usta i policzki subtelnym kolorem. Można go nakładać pędzelkiem, albo najlepiej palcami. Występuje w 6 odcieniach. Be nosi No. 1 - Red Camellia. O moim zachwycie nad debiutanckim męskim zapachem Moncler już pisałem. Be zaoferowałem jego damski odpowiednik czyli Moncler pour Femme. I owszem, bardzo jej się spodobała ta waniliowo-pudrowa kompozycja, ale… no właśnie – totalnie straciła głowę dla Moncler pour Homme. Najpierw pożyczała ode mnie, potem zażądała własnego flakonu. No i ma. Oba. Na różne nastroje. Miękko-słodki i chłodno-pieprzny. Jak ja lubię jak oboje zachwycamy się tym samym! Brawo Moncler, kupiłeś nas w duecie!

GDZIE TO KUPIĆ:

Chanel Paris-Paris: butik Chanel lub na www.chanel.com

Byredo De Los Santos: GaliLu

Granville: butik firmowy Dior

Marvis: GaliLu

Kovalite SKIN: www.kovalite.com

Resibo: www.resibo.pl

Marc Anthony: HEBE

Rhea Cosmetics: https://rheacosmetics.com/pl/

Boucheron: Douglas

Koendu: www.koendu.com https://barberstore.pl/brand/koendu-85

Trussardi: Douglas

Sisley: https://www.sisley-paris.com/pl-PL/

GLOV: www.glov.co

Moncler: Douglas

N°1 DE CHANEL: Sephora, Douglas, butik Chanel oraz www.chanel.com

 

 

 

 

 

ORSKA - Tattoo

ORSKA - Tattoo

Behind the Scents z Urban Scents

Behind the Scents z Urban Scents