ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of October

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of October

Naprawdę nie wiem kiedy ten miesiąc minął! Pamiętam jak dziś pierwszy październikowy weekend. Bardzo leniwy. Be na ekspresowych wakacjach w Chorwacji, a ja w domu sam z kotem i Heaven Can Wait… Wtedy był jeszcze taki powakacyjny klimat. Dziś za oknem ciemno i mokro, a ja mam już za sobą dwa świąteczne spotkania. Szaleństwo istne z tym pędzącym czasem…

Ale cofnijmy go i zatrzymajmy się w kilku punktach października. Był to miesiąc wyborów. Tych perfumeryjnych dokonuję codziennie, tych politycznych za każdym razem kiedy jest mi to dane. I tym razem nie było inaczej. Pożegnałem balkon, powitałem długie skarpetki. Miałem pięknie pachnące pranie, odkryłem pijalnię ziół i zacną piekarnię (Żyto), zaliczyłem jedno mocne kino (Zielona Granica) i wspaniałą wystawę, która zadziałała na mnie jak wehikuł czasu (Immersive Monet w Fabryce Norblina). Parę dni spędziłem poza stolicą napawając się kolorami jesieni, tu w Warszawie nie odpuszczałem swoich spacerów, choć te jesienne mają już inny – nierzadko spowity mgłą – klimat. Letnią wystawkę z perfumami przeorganizowałem na jesienną, no i oczywiście zintensyfikowałem palenie świec. Bo kiedy jak nie teraz?

Na froncie perfumowym nie było już tyle premier co we wrześniu, ale nie powiem żebym się nudził. Odkryłem dwie nowe wersje zapachów Valentino – Born in Roma Intense Donna i Uomo, nowy świetny flanker Giorgio Armani Si Intense i w końcu bliżej zaprzyjaźniłem się z Tutti Twilly Hermèsa. W perfumerii Quality oczarowała mnie nowość Memo Paris Inverness, a w House of Merlo miałem prywatną sesję wąchania nowości za zamkniętymi kotarami. Odkryłem wtedy świetne zapachy Francesci Bianchi (Encounters), Kajal (Kajal Homme IV), D:SOL MMXVI (Sombra) i rumuńskiej marki Calaj (Delizia Obscura). Pojawiła się tam też wspaniała gratka dla wielbicieli aromatów różanych. Niepozorne flakony Rosae Virtus kryją nutę róży w czterech sezonowych odsłonach. Warto poznać! W GaliLu natomiast testowałem długo oczekiwaną nowość Essential Parfums – Patchouli Mania.

Uczestniczyłem w bardzo ciekawym spotkaniu z założycielem marki Les Eaux Primirdiales – Arnaudem Poulainem. Okazją była premiera ich nowego ekstraktu Vanille Supermassive. Niesamowita ta wanilia! Bardzo iglasta! Eisenberg pokazał w przepięknej Sali Hotelu Belotto nowości ze swojej gamy liftingującej – serum pod oczy i krem remodelujący. Dołączają one do bestsellerowej maski – Firming Remodelling Mask. Jeden z nowych kosmetyków wdrożyłem już do mojej rutyny. Przeczytacie o nim poniżej. Mysia 3 zaprosiła mnie na swój jesienny Press Day prezentujący nowości z butików tego najbardziej przytulnego domu towarowego w stolicy. Były piękne nowe świecidełka od ORSKA (zimą będą u niej prawdziwe grubo ciosane diamenty!), świece i dyfuzory od Muji i Zielinsky&Rosen, buty z roślin (AGAZI) i świetna nowa polska marka z kosmetykami przepełnionymi winem i winoroślą (Bottica). Pod koniec miesiąca wziąłem udział w inauguracji świątecznego pop-up’u Diptyque w Hotelu Nobu. Wygląda i pachnie obłędnie!

A co tam w kosmetykach nowego przyniósł październik? Zaprzyjaźniłem się z duńską marką Hairlust, która oferuje bardzo szeroką gamę produktów do włosów i brody. Testujemy razem z Be linię do włosów blond/siwych Blonde Enriched, kurację oczyszczając-detoksykującą Scalp Delight i trio do zarostu (to już tylko ja) Wonder Beard. Zdecydowanie mam ochotę na więcej tych eko specyfików! W kwestii brody przyleciał też do mnie olejek znad samego morza od Manufaktury Bursztynnika. Kolibroda pachnie genialnie i niebanalnie, bo Coca Colą! Sensum Mare, które naprawdę zaskakuje ilością znakomitych premier, tym razem uraczyło mnie maską pod oczy Algomask. Kładę się teraz prawie codziennie spać z tym niebywale bogatym i komfortowym kosmetykiem. O efektach opowiem z pewnością niedługo. Całą nową serię dla mężczyzn zaprezentowała marka Phlov. Składa się ona z 6 kroków - oczyszczanie, dodawanie energii, pielęgnacja okolic oczu, nawilżanie,  maska na noc, mycie ciała i włosów). Kosmetyki testuję dopiero od kilku dni, ale już mam mocnego kandydata do Listopadowych Ulubieńców.

Na bloga wleciała recenzja genialnej męskiej premiery BossBottled Elixir,  spacerowa recka Zafferano od Acqua di Parma oraz materiał o Męskich Wielozadaniowcach. Jeśli jeszcze nie czytaliście, polecam nadrobić. Vogue Polska zapytał mnie o nutę w perfumach, która daje mi najwięcej przyjemności. Z przyjemnością odpowiedziałem! Jaka to nuta? Sprawdźcie w listopadowym numerze magazynu!

Słodyczy u nas jak na lekarstwo, ale w jeden z październikowych weekendów zrobiliśmy pyszną tartę jabłkowo-gruszkową z mąki orkiszowej. Nie żałowaliśmy cynamonu! Na stole w ubiegłym miesiącu królowała brukselka, którą odkryliśmy w bardzo fajnym karmelizowanym miodem wydaniu. Razem z Be odkryliśmy nowe menu w znajdującym się w Mysia3 barze Dim Sum Yum Yum (babysister Reginabar). Absolutnie uwielbiam sposób w jaki podają tam kapustę pak choi. Najlepszą kawę wypiłem ponownie z Zaremba Café, tym razem w towarzystwie nie tylko Be ale i Finansjerki…

A pod koniec miesiąca było oczywiście halloweenowe szaleństwo. Po raz kolejny wcieliłem się w wampira, tym razem w dwóch wydaniach – w pracy i po godzinach. Ta rola wybitnie mi leży. Tamtego wieczoru pachniałem mieszanką Oud&Spice Acqua di Parma i La Couche du Diable Lutensa. Zmywanie wampirzego make-up’u trochę potrwało, ale bardzo dobrze poradził sobie z tym Cream Cleanser od Ovium.

No to wstępniak mamy z głowy, pora przejść do konkretów.

ZAPACH

Inverness – nowy zapach Memo Paris z kolekcji Fleurs Bohèmes – choć inspirowany Szkocją, nie kojarzy mi się z surowością tej krainy. Owszem jest to kompozycja na wskroś drzewna, ale mnie rozczula jej miękkość. Takiego właśnie sandałowca uwielbiam! Tu wzmocniono go nutami amyrisu (sandałowca zachodnioindyjskiego) i gwajakowca. A żeby zachwytom nie było końca dodano jeszcze boskiego maślanego irysa. No nie można przestać wąchać! Nie zrozumcie mnie źle – nie jest to zapach nijaki. Wręcz przeciwnie, fajnie zaostrza go nuta maté. W Oud Éclat Miller Harris z kolei ujęła mnie gra drzewnych igieł z… cukrem. Ostrość i surowość oudu przełamano tu maltolem znanym ze swoich słodkich właściwości. Całości dopełniają bardzo charakterne kwiatki – aksamitki i szczypta gałki muszkatołowej. Głosy twierdzące, że zapach Miller Harris pachnie nieco baccaratowo są słuszne. Ale tylko nieco… reszta tkwi w niuansach. Trzeci zapach, który trafia do Październikowych Ulubieńców totalnie mnie zaskoczył. Głównie tym, że tak mi się spodobał! God Bless Cola od Versatile Paris to słodki gourmandowiec pełną gębą. To amerykańska olfaktoryczna anty-dieta pachnąca karmelowym popcornem, masłem orzechowym i tytułową waniliowa colą! Ale jest to tak ładne, tak komfortowe, tak rozpieszczające, że trudno się temu oprzeć. No i w ogóle nie tuczy!




TWARZ

Jednym z dwóch zaprezentowanych na październikowej premierze produktów Eisenberg było serum na okolice oka – The Eye Serum Global Lifting Effect. Do pielęgnacji tych miejsc przykładam szczególną uwagę dlatego produkt od razu wdrożyłem do codziennego użytku. I od razu się też polubiliśmy. Serum ma formułę lekkiego, przeźroczystego, płynnego żelu w którym zawieszone są białe kuleczki. Jest ultraskoncentrowane i wielozadaniowe. Działa by nawilżyć, liftingować, korygować zmarszczki i cienie. Należy nakładać je na cały kontur oka, włącznie z górną powieką. Peptydy i ekstrakty z Albizia i Euphrasia pomagają skorygować opadające powieki i rzeczywiście codzienne stosowanie w widoczny sposób „otwiera” oko. Z rana super odświeża, wieczorem na serum lubię nałożyć jeszcze krem lub maskę. Wspomniana już we wstępie nowa polska marka Bottica czerpie to co najlepsze z winogron z winnicy pod Bydgoszczą. W kolekcji marki znajdują się cztery specyfiki, ja testuję dwa, w tym Rozświetlające serum do twarzy Golden Hour. Kosmetyk ma formułę oleistą, która jednak bardzo szybko się wchłania pozostawiając zdrowe rozświetlenie. Atutem serum jest dla mnie jego świeży, optymistyczny zapach, który kojarzy mi się z herbatą Earl Grey. Super energy booster zawierający resweratrol, olej arganowy i olejek z pestek winogron. Jak wiecie nie stronię od kremów koloryzujących i bardzo chętnie testuję nowinki z tej półki tematycznej. Pod koniec wakacji trafił w moje ręce krem BBShield włoskiej marki gabinetowej Rhea Cosmetics. Można powiedzieć, że się lekko od niego uzależniłem. Robi bowiem wszystko to co dobry krem BB powinien: pielęgnuje i upiększa. Jest białym kremem, który uwalnia kolor dopiero podczas aplikacji. Łatwo się rozprowadza i jest bardzo wydajny. Nawilża, chroni i ujednolica koloryt cery. Lekko matuje, dość dobrze kryje. Za efekt soft-focus odpowiada zawarty puder diamentowy. Ekstrakt NutriNectar dba natomiast o kondycję skóry. Krem zawiera filtr przeciwsłoneczny SPF15.




 

BODY

Jesienią skóra zawsze domaga się więcej nawilżenia nie tylko na twarzy. Dlatego powróciłem do regularnego balsamowania ciała po każdej kąpieli. Do tego celu w październiku świetnie sprawdził się Nawilżający Balsam do Ciała BasicLab Nawilżenie i Ukojenie. Kosmetyk przynosi natychmiastową ulgę i jest idealny dla skóry suchej, wrażliwej, a nawet atopowej. Po prostu świetnie i długotrwale nawilża, a co dla mnie bardzo ważne nie maże się i jak na swoją dość bogatą konsystencję szybko się wchłania. Jego zapach jest bardzo dyskretny, kosmetyczny. Duża, 250ml tuba pochodzi z recyclingu. Do wiosny nie zamierzam się też rozstawać z kremami do rąk. Aktualnie używam kremu galenicznego marki Alba 1913. Be przywiozła mi go z Krakowa gdzie spała w hotelu Puro. W salonach SPA tej sieci pracuje się właśnie na kosmetykach tej polskiej marki. Krem zawiera masło shea i dzięki swojej ultrabogatej konsystencji radzi sobie nie tylko z suchością ale i z popękanymi dłońmi. Wspomaga regenerację skóry. Naturalny olejek eteryczny słodkiej pomarańczy ma właściwości antybakteryjne i nadaje kosmetykowi piękny zapach, a ekstrakt nagietka lekarskiego łagodzi podrażnienia. Polisacharyd działa antysmogowo, tworząc ochronny film. Olejki oraz roślinne woski zawarte w kremie wspomagają odbudowę skóry i paznokci. Trzeci specyfik, który bardzo dobrze mi się sprawdził w październiku wspierał moją dietę i aktywność fizyczną. Phytomer Glyconight to nocna kosmetyczna kuracja modelująca. Producent obiecuje znikające centymetry w obwodzie talii i ja to zaobserwowałem choć nie wykonywałem pomiarów przed i po. Wystarczy mi, że ubrania są jeszcze luźniejsze, brzuch się spłaszczył, a skóra jest bardzo gładka, jakby podciągnięta i wydrenowana. Preparat aplikuje się na noc by jego cenne składniki takie jak absynt morski, wektoryzowana kofeina i czerwona alga Palmaria Palmata mogły działać kiedy śpimy. Powtórzę któryś raz, że nie wierzę w odchudzające właściwości kosmetyków, ale jako wsparcie diety i ćwiczeń ta gładka, świeżo pachnąca emulsja sprawdziła się znakomicie. A na sześciopak muszę jeszcze zapracować.




 

BRODA

Hairlust to nowa na naszym rynku duńska marka specjalizująca się w szeroko pojętej pielęgnacji włosów. A że broda to niewątpliwie też włosy, marka przygotowała również coś dla facetów z zarostem. Zestaw Wonder Beard składa się z trzech specyfików – dwóch powiedziałbym klasyków: szamponu do mycia i olejku oraz jednego nowatorskiego kosmetyku: serum na porost brody. Miałem przyjemność testować całe trio. Szampon ma formę przeźroczystego żelu. Myje delikatnie, ale skutecznie. Przyznam się szczerze, że często myłem nim całą twarz. Traktował ją bardzo przyjaźnie. Olejek ma lekką formulację i zawiera organiczny olejek migdałowy. Nie obciąża zarostu, ale bardzo dobrze go nawilża i odżywia. Jest bardzo wydajny. Serum to przeźroczysty żel, który wcieramy opuszkami palców w skórę pod brodą, zwłaszcza tam gdzie mamy jej za mało (tzw. patchy beard). Wszystkie trzy specyfiki do brody Hairlust zawierają kofeinę, aloes, ekstrakt z owsa i dwa ciekawe kompleksy o działaniu stymulującym wzrost włosków. Mowa o peptydowym kompleksie CAPIXYL™ (jest to mieszanka ekstraktu z czerwonej koniczyny i peptydów biomimetycznych) oraz kompleksie Densi'Beard™ (pozyskiwanym w sposób zrównoważny z ziarna prosa). Oba składniki stymulują wzrost i gęstość zarostu. Największa ich koncentracja znajduje się w serum, które polubiłem chyba najbardziej z całej trójki. To szybka i świeża metoda na pielęgnację zarostu i skóry pod nim, a przy regularnym stosowaniu (ah ta regularność!) dodatkowa wartość w postaci pełniejszej brody. Nie borykam się z problemem niepełnego zarostu, ale rzeczywiście zauważyłem zwiększenie jego gęstości. Częściej musiałem trymować brodę, a barberowi złożyłem wizytę w październiku aż dwa razy.




 

 

FLAKON

Klasyczny flakon wody perfumowanej Si od Giorgio Armani, który łączy klasykę ciężkiego, prostego szkła z finezją przypominającego kamień czarnego korka, zyskał w tym roku dodatkowy, piękny rys. Debiutująca jesienią nowa woda perfumowana Si Intense po raz pierwszy podana została we flakonie ozdobionym reliefowym złotym ornamentem w kształcie tytułowego słowa Sì. Wykonanie nowego flakonu marka Giorgio Armani powierzyła dwóm uznanym producentom szkła Bormioli Luigi (flakony 50ml i 100ml) i Verescence (pojemności 10ml i 30ml). Biżuteryjna złota dekoracja ma formę trójwymiarową dzięki umieszczeniu litery „S” na rogu flakonu. W środku widnieje wypisana czarnymi literami nazwa włoskiej marki. Nowy projekt zbiega się z eko-odpowiedzialną premierą flakonu nadającego się do ponownego napełnienia. Główka atomizera jest odkręcana, a my po opróżnieniu flakonu możemy go uzupełnić ze specjalnego refillu o pojemności 100ml. Szkło z którego wykonane są flakony nowego Si Intense częściowo pochodzi z recyklingu. Doceniam świadomość prośrodowiskową marki (w zasadzie wszystkie flakony Armani są teraz refillable) i jednocześnie podziwiam piękno nowego flakonu ze złocistym zdobieniem.




PRANIE

Na tegorocznych targach Esxence w Mediolanie wziąłem udział w bardzo ciekawym wykładzie przygotowanym przez ekspertów Osmothèque Paris. Jego tematem było włoskie dziedzictwo zapachowe. Nie tylko perfumeryjne, ale właśnie zapachowe. Pokazano jak ważną rolę odgrywają zapachy dnia codziennego – proszki do prania, mydła, talki, kosmetyki. Przechodzą niekiedy do historii dla całych pokoleń. Dla mnie np. takim zapachem dzieciństwa była „szyszka” z pachnącymi igłami solami do kąpieli. W duchu tego właśnie przeświadczenia włoska marka Il Bucato di Adele stworzyła kolekcję luksusowych perfum do prania. Na czym to polega? Zastosowanie jest dziecinnie proste: do bezzapachowego pielęgnującego płynu do płukania tkanin dolewamy wybrane z szerokiej gamy skoncentrowane perfumy stworzone przez zapachowych ekspertów. Sami możemy dozować intensywność aromatu dodając od 1 do 3 nakrętek. Sprawdziłem - przy dwóch pranie pachnie w całym domu przez kilka dni! Do wyboru mamy ponad 20 złożonych jak perfumy aromatów. My stosujemy w domu świeżą mieszankę kwiatów i piżma – Bianco Puro i bardziej wyrafinowaną, słodszą – Rouge. Istnieje możliwość zakupu zestawów testowych z buteleczkami o pojemności 20ml. Ja przetestowałem już kilka z nich i mam ochotę na nowe zapachy prania. Muszę jednak poczekać, bo płyny są bardzo wydajne, a bielizna pachnie w szufladzie jakby dopiero co została wyprana.




EVENT

Paryska marka Diptyque zaprezentowała pod koniec października swoją legendarną kolekcję świąteczną. Tym razem nie tylko w swoim firmowym butiku i perfumeriach GaliLu, ale również w butikowym hotelu Nobu. W jego lobby stanął cieszący oko i nos okrągły pop-up, na którym wyeksponowano wszystkie kuszące pomysły na świąteczne prezenty dla bliskich lub samego siebie. Tematem przewodnim tegorocznej kolekcji są tańczące płomienie. Możemy podziwiać je m.in. na trzech zapachowych świecach, które zawsze stanowią trzon świątecznej linii. Tradycyjnie mamy do wyboru zieloną, pachnącą igłami świecę Sapin, ozdobioną niebieskimi płomykami świecę Coton (tonka, piżmo i irys) oraz czerwoną gourmandową świecę Délice roztaczającą aromat suszonych owoców i wanilii. Świece dostępne są w rozmiarach 190g i 70g, również w zestawach. Zapach Sapin występuje też w postaci spreju do wnętrz. A co oprócz świec przygotował dla nas Diptyque na Święta? Na przykład limitowaną edycję tegorocznej premiery L’Eau Papier z piękną złocistą etykietą. Są też eleganckie smukłe perfumowane świece do dekoracji stołu na podstawie w kształcie emblematycznego owalnego logo marki. Jest też oczywiście zachwycający kalendarz adwentowy z 25 niespodziankami i złocista karuzela na świece oraz całe mnóstwo innych artystycznych przedmiotów do ozdobienia stołu i całego domu lub sprawienia komuś prezentu. Samo odkrywanie tych cudeniek wprowadza człowieka w świąteczny nastrój. Gorąco polecam! W butiku Diptyque przy Koszykowej znajdziecie ich największy wybór, ale warto też wpaść na drinka lub kawę do Nobu Hotel i nacieszyć zmysły znajdującym się tam do końca grudnia pop-up’em.




ŚWIECA

Moja świeca Sapin od Diptyque czeka na grudniowy czas, ale cały październik atmosferę w domu robiła w tym roku świeca Muji. Poznałem ją podczas dnia prasowego w Mysia3. Paliła się na stoisku tej japońskiej marki i tak mnie uwiodła zapachem, że od razu zszedłem na parter do butiku i ją kupiłem. Był to świetny wybór! Świeca Ambre & Santal idealnie wprowadziła mnie w jesień! Aromaty słodkiej ambry i miękkiego drewna sandałowego tworzyły atmosferę komfortu i ciepła w coraz dłuższe jesienne wieczory. Słodycz tej świecy kojarzy mi się z aromatem smakowitych wypieków (gdzieś tam przewijała się dla mojego nosa nuta kandyzowanej skórki pomarańczowej). Moja świeca posiadała 1 knot i drewnianą przykrywkę. Jej waga to 198g, a czas palenia ok. 40 godzin. Pali się równo i czysto. Jej aromat jest wyczuwalny wyraźnie w całym pomieszczeniu, ale nie dominuje on w męczący sposób. Ten sam drzewny aromat (dodatkowe nuty w kompozycji to paczula i cassis) wybrać możecie w postaci większej 3-knotowej świecy lub dyfuzora z patyczkami. Przyzwoita cena, estetyczne podanie i naprawdę dobra jakość.




GADGET

Mam fioła na punkcie skalpu! Znaczy się skóry głowy. Uwielbiam go oczyszczać, masować, maseczkować! Mam wrażenie, że to co mam na głowie, mam też w głowie… Świetnym łazienkowym gadżetem do masowania głowy okazał się Scalp Delight™ Scalp Massage Brush wspominanej już tu dziś marki Hairlust. Ten prosty masażer wchodzi w skład kolekcji Scalp Delight dedykowanej kuracji skóry głowy. Fajnie stosuje się go wraz ze znajdującym się tam peelingiem, ale ja go stosuje we wszystkich możliwych okolicznościach: na włosach mokrych, pokrytych odżywką, a także na suchych. Po prostu wykonuję okrężne ruchy centymetr po centymetrze i to mnie niesamowicie relaksuje. Masażer posiada miękkie silikonowe wypustki, które absolutnie nie plączą włosów. Jego ergonomiczna rączka wykonana jest ze słomy pszenicznej. Wykonany przy jego pomocy masaż poprawia krążenie i ogólny stan zdrowia skóry głowy. A u mnie jeszcze rozprawia się ze złymi myślami…




ULUBIEŃCY BE

Be kiedyś przepadała za tzw. „czarnym” Si Intense Armaniego. A ja przepadałem za tym zapachem na niej. Teraz próżno go już szukać, ale marka wypuściła właśnie nową intensywną wersję swojego wielkiego klasyka – Si Intense 2023. Nie zawiedliśmy się! Ani ja, ani Be (co rzadko się zdarza). Nowa woda perfumowana weszła do tzw. ciągu co oznacza, że Be używa jej ostatnio prawie codziennie. A ja uwielbiam czuć ten bukiet nektaru porzeczkowego, róży majowej, czarnej herbaty i wanilii kiedy wychodzi z domu. Bardzo udany flanker! Na kolejnego ulubieńca Be trochę kręcę nosem. Nie do końca pasuje mi jego zapach, który kojarzy mi się z witaminowym proszkiem do picia z apteki (oficjalnie to pomarańcza z kardamonem). No ale to w końcu nie mój ulubieniec, a Be. Zmysłowe Mleczko Nawilżające do Ciała z linii so!flow by VisPlantis nawilża, wygładza i przywraca skórze komfort dzięki zawartości oleju ze słodkich migdałów, z nasion chia oraz babassu. Inulina i polisacharydy z drzewa Tara silnie nawilżają i chronią skórę, przywracając równowagę jej mikrobiomu. W kosmetyku tym są również adaptogeny, a dokładniej cytryniec chiński, który działa regenerująco i zwiększa odporność skóry na zanieczyszczenia, stres i zmęczenie. Co mogę dodać od siebie jako ten, który często smaruje plecy? Że mleczko bardzo fajnie się wchłania, nie maże się i nadaje skórze atrakcyjny, satynowy glow. Na twarz Be kładła w październiku serum upiększające Lumene z kolekcji Invisible Illumination, która wnosi do makijażu lekkość i nordyckie składniki. Instant Glow Beauty Serum pielęgnuje i subtelnie podkreśla cerę nadając jej promienny blask. To pielęgnujący krem koloryzujący o lekkim kryciu. Momentalnie stapia się ze skórą i pozwala jej oddychać. Pozostawiony glow utrzymuje się cały dzień. W składzie wyciąg z wierzbówki, algi i witamina E. A na koniec coś na paznokcie. Podczas jednych z naszych odwiedzin na targach Ekocuda odkryliśmy markę Yokaba specjalizującą się w wegańskich produktach do stylizacji paznokci i pielęgnacji dłoni i stóp. Be nakupowała wtedy od nich kolorowych lakierów, które wykonane są z buraka i trzciny cukrowej. Kupiła tez odżywkę ze srebrem, do której regularnie powraca. Silver Conditioner Nail Spa odbudowuje, regeneruje oraz pobudza wzrost paznokci, utwardza i głęboko nawilża ich płytkę, redukuje żółknięcie oraz przywraca im świeży i zdrowy wygląd. Ja się cieszę, że Be pielęgnuje paznokcie, bo uwielbiam jak ma pomalowane. Im ciemniej, tym lepiej!

 

 

GDZIE TEGO SZUKAĆ:

Memo Paris: Quality

Miller Harris: Douglas

Versatile Paris: Raw Poznańska

Eisenberg: Sephora

Rhea Cosmetics: www.rheacosmetics.pl

Bottica: www.botticacosmetics.com oraz butik AGAZI w Mysia3

BasicLab: www.basiclab.shop

Alba 1913: www.alba1913.pl

Phytomer: www.phytomer.pl

Hairlust: www.hairlust.pl

Giorgio Armani: Sephora i Douglas

Il Buco di Adele: www.perfumydoprania.pl

Diptyque: butik firmowy, salony GaliLu i Nobu Hotel

Muji: Mysia3 i www.muji.com

VisPlantis: www.visplantis.pl

Lumene: drogerie

Yokaba: www.yokaba.pl

 

 

*CO NOWEGO?* - Listopad

*CO NOWEGO?* - Listopad

*RECENZJA* - Miller Harris, Oud Éclat

*RECENZJA* - Miller Harris, Oud Éclat