*RECENZJA* - Penhaligon's Fortuitous Finley
Czy istnieje marka bardziej schlebiająca anglofilskim gustom niż Penhaligon’s? A w niej absolutnie obłędna w swojej brytyjskości kolekcja Portraits? No, nie! I mówię Wam to ja, zdeklarowany fan wszystkiego co brytyjskie.
„Entertaining the world’s nostrils with a dose of Britishness” – lepszego motto ta marka założona w latach 1860 nie mogła sobie wymyśleć! Bo brytyjskość to stan umysłu. Wyrafinowany i sarkastyczny jednocześnie. Potrafiący się śmiać z samego siebie.
Pamiętam kiedy pierwsze zapachy z nowej wtedy rodziny Portraits ujrzały światło dzienne. Było to w roku 2016, a ja akurat przebywałem w Londynie. Odwiedzając butik marki w Burlington Arcade nie mogłem nie zwrócić uwagi na imponujące nowe flakony ze złotymi korkami w kształcie zwierzęcych głów. Poznałem wtedy 5 zapachów – protoplastów tej ekscentrycznej arystokratycznej rodzinki. Z miejsca zakochałem się w Much Ado About the Duke. Potem śledziłem bacznie nadejścia nowych członków, wgłębiałem się w koligacje, rozkoszowałem nazwami i barwnymi pudełkami zdobionymi przez Kristjanę Williams i oczywiście wąchałem. Moje serce skradł jeszcze po drodze Terrible Teddy (który – oh my God – podbił serce nie tylko Heartless Hellen, ale i rzeczonego księcia) oraz irysowy słoń czyli The Omniscient Mr Thompson – kamerdyner samego Lorda George’a, który wie wszystko o wszystkich i niczego nigdy – w całej swojej dyskrecji – nie zapomina.
Arystokratyczne opowieści snute na pudełkach i stronie internetowej marki potrafią mnie wciągnąć na całe godziny. Tam tyle się zawsze dzieje! Jesteście na bieżąco w kwestii ploteczek z rodziny Portraits? Wiecie kto jest kim i, co najważniejsze, z kim? Jeśli nie, właśnie przybywam z ważnym updatem!
Lady Blanche, żona podstarzałego Lorda George’a, chyba wyraźnie się nudzi. W końcu jest wciąż bardzo atrakcyjna (pachnie szykowną zielonością, sprawdźcie przy okazji) i chyba nie wystarczają jej już tylko eleganckie afternoon teas z koleżankami po arystokratycznym fachu. A tak się składa, że w posiadłości pojawił się właśnie nowy ogrodnik. Nazywa się Finley i ma green fingers do ogrodowych roślin oraz penchant do końskiej jazdy. Pojawia się i znika niebezpiecznie ściągając na siebie wzrok i uwagę pani na włościach… Zostawiam w tym miejscu taktyczny wielokropek (sami puśćcie wodze fantazji), a sam przejdę do zapachu, który jest zdecydowanie godny poznania ze względu na swój oryginalny skład i maestrię wykonania.
Fortuitous Finley ma barwę zieloną i nie odnosi się ona tylko i wyłącznie do konotacji ogrodowych. W samym składzie perfum znajdziemy również kilka zielonych smaczków. Przede wszystkim soloną pistację. Ta modna ostatnio nuta podana jest w nowym pachnidle Penhaligon’sa w bardzo oryginalny sposób. Jaki? Zaraz opowiem. W piramidzie nut znajdziemy też zielonkawy kardamon, liść fiołka i herbatę matcha. A wszystko łączy akord zamszowej skóry i to jest właśnie dla mnie bardzo nowatorskie podejście do pistacjowego tematu– nie deserowe, a skórzane i świeże. Skóra w Fortuitous Finley nie ciąży ani nie jest brudna. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z ogrodnikiem, a nie stajennym.
Jego zapach łączy w sobie elegancką (ale nie salonową) męskość z czymś bardzo świeżym (liść fiołka i sól w tym przypadku pachną bardzo ozonowo) i apetycznym. Pistacja, choć solona, nabiera lekkiej deserowości dzięki odrobinie anyżu. Do tego stopnia, że miejscami dla mojego nosa ociera się wręcz o czekoladowość. Znajduję tu również akord sentymentalny, a za ten odpowiada wspomniany już fiołek. Przepięknie przywołuje on klimat wielkiego męskiego klasyka sprzed lat, w którym ta zielono-kwiatowa nuta utkana została w mistrzowski i niezapomniany sposób. Mowa oczywiście o zapachu Fahrenheit marki Dior. Jego echa czuję tu tak wyraźnie, że przy każdorazowym noszeniu Finleya na skórze zalewa mnie cudowna fala wspomnień.
Zieleń, skóra, świeżość, apetyczne smaki (jest tu też wyczuwalna pikanteria pieprzu) wszystko to w połączeniu tworzy bardzo nowoczesne, oryginalne i szalenie nęcące pachnidło. To elegancja podana w sposób outdoorowy, bo wąchając Fortuitous Finley nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przechadzam się po zielonym ogrodzie wcinając chrupiące pistacje. A gdzieś tam w oddali, w labiryncie pięknie przystrzyżonych żywopłotów, słyszę końskie kopyta. Pan Finley znowu przegalopował. Nie łatwo go uchwycić. Jest ciągle zajęty. Roślinami albo Lady Blanche.
Jeśli – tak jak ja – lubicie chłonąć perfumy globalnie, bardzo polecam obejrzenie zdjęć i wizualizacji filmowej towarzyszących premierze Penhaligon’sa autorstwa Paula Milinski. Doświadczycie tu pięknych zielonych kształtów, ogrodowej ciszy i czegoś nęcącego i niepokojącego zarazem co wisi w powietrzu. Zdjęcie końskiego siodła obsypanego pistacjami to dla mnie mistrzostwo świata. Pięknie podsumowuje to za co pokochałem ten zapach – nowe, świeże, skórzane ujęcie pistacji. Jak się okazało bardzo, bardzo moje.
Zapach: Penhaligon’s Fortuitous Finley
Premiera: 2025
Nos: Caroline Dumur
Rodzina: skórzano-korzenna
Nuty: Kardamon, anyż, czarny pieprz, solona pistacja, herbata matcha, liść fiołka, paczula, skóra
Trwałość/projekcja: dobra / średnia
Dostępność: woda perfumowana o poj. 75ml w Galilu
#flakonPR