ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of August

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of August

Wakacje, wakacje i po wakacjach. Przeleciały nie wiadomo kiedy jak wszystko w tym dziwnym 2020 roku. Ale było kilka miłych chwil, nie powiem…

Sierpień jednak, pomimo tego, że rozpocząłem go od nieplanowanego tygodnia na wsi „pod gruszą”, był zdecydowanie pracowity. A czym pachniał i smakował w chwilach wolnych i swobodnych? W upalne dni pysznym espressotonic w Relaxie na Wilczej, lodami o smaku bergamotki i kwaśnymi czerwonymi porzeczkami. Gdy padało – a padało sporo – piwem jaśminowym, cremem brulée o smaku zielonej herbaty, mirabelkami i kurkami na co najmniej trzy sposoby. Z dziwactw spróbowałem też w sierpniu lodów o smaku gorgonzola. Hmm nie polecam, chyba że z makaronem.

Moja kolekcja perfum wzbogaciła się o dwa zapachy, do których od lat wzdychałem, ale jakoś nigdy nie pokusiłem się o ich kupno. Co to za perfumy? Czytajcie poniżej! Podczas jednego z niedzielnych wypadów w miasto napotkałem w kwiaciarni kosz pełen suchych bukiecików z kocanki. Cudowny zapach końca lata! W tym klimacie też udało mi się sfotografować flakon Serge’a Lutensa L’Eau de Paille w jego przewodnim temacie czyli na beli siana, które znalazłem… pod naszym blokiem. Niby człowiek mieszka w stolicy, a jednak jakby na wsi.

SIANO1.jpg

W sierpniu wziąłem udział w nietypowym spotkaniu perfumeryjnym na Polu Mokotowskim gdzie uprawialiśmy wąchanie z koca i wszystko byłoby cudnie gdyby nie komary, które w tym roku tną jak oszalałe. Miałem przyjemność wypić kawę i porozmawiać z twórcą polskiej marki luksusowych świec zapachowych. Efekty tego spotkania już we wrześniu na blogu. Poznałem nową męską linię kosmetyków polskiej marki naturalnej Clochee, nową amerykańską markę perfum dla kobiet Tocca, a dosłownie na samej końcówce miesiąca skakałem z radości dowiedziawszy się, że do Polski trafiła świetna niszowa marka perfum naturalnych Hiram Green. Te piękne, mocno skoncentrowane zapachy znajdziecie w krakowskiej i katowickiej perfumerii Lulua oraz w warszawskim House of Merlo. Aaah zapomniałby… zęby myłem pastą marki Marvis o smaku i zapachu kwiatu pomarańczy. Lubię doświadczać miłych woni nie tylko z flakonów.

Niby sama praca, a tyle się wydarzyło. Przydługi ten wstępniak. Pora przejść do meritum: oto ulubieńcy sierpnia moi i Be!

20200830_161721-COLLAGE.jpg

Zapach:

Jeden z dwóch wspomnianych powyżej zapachów, które zdecydowałem się dołączyć do mojej kolekcji po latach niezdecydowania, rządził moimi sierpniowymi porankami. Mowa o klasycznym irysowcu Prady  z linii Les Infusions (wersja z 2015). Ten zapach zawsze kojarzył mi się z trochę anonimową czystością luksusowego hotelu, świeżością drogiego mydła i miękko-szorstką białą pościelą. Wspaniały sposób na rozpoczęcie dnia z mandarynką, irysem, neroli, cedrem i benzoiną. Drugi zakup to z goła odmienna kompozycja. Vintage marki John Varvotos spodobał mi się już w dniu pierwszego powąchania, co miało miejsce około roku 2011. Nie wiem dlaczego tak długo zwlekałem z decyzją o jego kupnie. Teraz kiedy marka złożyła wniosek o upadłość i prawdopodobnie przejdzie do historii coś mnie tknęło no i nadarzyła się dobra okazja. Vintage to moc nut uplecionych w upojny aromat soczystych owoców, pikantnych przypraw, słodkiego tytoniu i miękkiego zamszu. Leży na mnie doskonale! Jak najlepiej skrojona na miarę koszula. Wspomniałem o pojawieniu się na polskim rynku marki Hiram Green. Tak się składa, że pod koniec lipca wszedłem w posiadanie próbki ich limitowanego zapachu Voyage 2019. Spędziłem z nim w sierpniu kilka miłych i leniwych niedziel. Tak, właśnie wtedy leżał na mnie najlepiej i rozpieszczał egzotycznym klimatem lotosu, wanilii i ambry rodem z Indii – miejsca, któremu został poświęcony.

20200830_162447-COLLAGE.jpg

Twarz:

Pielęgnacja twarzy w sierpniu skupiała się na dobrym nawilżaniu, miejskiej ochronie słonecznej i podtrzymywaniu wakacyjnej opalenizny. W tym właśnie celu zaprzyjaźniłem się z dwoma magicznymi produktami: bronzerem i kroplami opalającymi. Bronzer to nic innego jak nawilżający krem z pigmentem, który dodaje opalonego kolorytu na cały dzień, albo do momentu zmycia. Bardzo dobrze sprawdził się na mojej twarzy żel brązujący z męskiej linii Le Labo, który najlepiej stosować mieszając ze zwykłym kremem na dzień. Wymaga bardzo oszczędnego użycia i pewnej wprawy w aplikacji. Po jej opanowaniu produkt zapewnia bardzo naturalny i stopniowalny efekt opalenizny. Nie brudzi ubrań, łatwo się zmywa wodą z żelem i nie wysusza skóry. Wieczorami wakacyjnej karnacji pomagałem też dolewając do kremu na noc 1-2 krople boostera opalenizny z męskiej linii Clarins MEN. Kropelki zawierają w swoim składzie aloes, a dokładnie rozmieszane z kremem rozświetlają twarz złocistym i naturalnym blaskiem. Choć to małe opakowanie, preparat jest szalenie wydajny i starczy mi na bardzo, bardzo długo. Nie wiem czy nie do kolejnych wakacji. Trzecim ulubieńcem sierpnia w dziedzinie pielęgnacji twarzy był produkt do oczyszczania. To szalenie ważny etap, do którego przykładam bardzo dużą wagę, ale musze powiedzieć, że twarzy jeszcze nigdy nie oczyszczałem w ten sposób. Na koniec dnia nakładałem codziennie odświeżającą, żelową maskę oczyszczającą pachnącą świeżą różą z nowej linii Nuxe Very Rose. Genialny efekt! Pozostawiam ją na twarzy przez minutę, maska chłodzi i pochłania nieczystości. Po 60 sekundach masuję twarz lekko zwilżonymi palcami usuwając żelową powłokę. Rezultat? Odświeżona, gładka i zrelaksowana skóra gotowa do przyjęcia porcji pielęgnacji. Maska w 96% składa się ze składników pochodzenia naturalnego m.in. wody różanej i kompleksu roślinnego Skin-Respect.

20200830_162057-COLLAGE.jpg

Body:

Z wakacji na Rodos przywiozłem trzy, całkiem pokaźne miniatury szamponów popularnej tam naturalnej marki Apivita. Najbardziej przypadł mi do gustu ten z rokitnikiem i rozmarynem o działaniu tonizującym. Jego głównym zadaniem jest wzmocnienie włosów i zapobieganie ich wypadaniu. Z tym ostatnim problemem na szczęście się nie borykam, ale Men’s Tonic Shampoo od Apivity zostawiał włosy mocne, błyszczące i bardzo podatne na układanie. No i pięknie pachniał. Już namierzyłem miejsce gdzie będę mógł nabyć pełnowymiarową buteleczkę. Po paru latach wróciłem do kosmetyków Polskiej marki MelliCare, która specjalizuje się w profesjonalnej pielęgnacji dłoni i stóp. Ich kremy w travelowych pojemnościach towarzyszyły mi przez cały miesiąc. Ten do stóp, z zawartością mocznika, doskonale odżywia i zmiękcza skórę stóp. Pachnie owocową kompozycją Pomegranate&Lichee. Krem do rąk, w którego składzie znajdziemy certyfikowane masło shea i olejki ze słodkich migdałów i awokado uwiódł mnie swoją lekkością i cudownym zapachem słodkiej paczuli owianej aromatem skórki cytrynowej. W całe ciało wcierałem natomiast masło marki Biotherm (Lait Corporel Le Beurre) o wybitnie świeżym i letnim zapachu cytrusów. Tu również całą robotę wykonuje masło shea (20%), które nawilża i odżywia nawet najbardziej suchą skórę. I pięknie podkreśla opaleniznę!

1598799188357.jpg

Broda:

 Wydawało mi się, że do pielęgnacji brody miałem już wszystko. Szampon, olejek, balsam… Okazało się, że nie doceniałem kreatywności marek kosmetycznych. Na mojej wannie w sierpniu wylądowała bowiem odżywka do brody o kultowym niegdyś zapachu Old Spice. Jest ona częścią nowej linii dla brodaczy. Producent daje zupełną swobodę jej stosowania – można nałożyć ją na wilgotny zarost lub suchy, można spłukać lub zostawić do całkowitego wchłonięcia. Ja lubię ją stosować w kąpieli po wymyciu brody szamponem. Wcieram sporą ilość w wilgotny zarost i pozostawiam do końca kąpieli. Mam wrażenie, że pod wpływem ciepła doskonale się wchłania, a broda wręcz ją „pije”. Po spłukaniu i wysuszeniu zarost jest wyjątkowo miękki i jakby pełniejszy. Mniej jest odstających, niesfornych włosków, które stają się bardziej podatne na układanie. Świetna rzecz i miły powrót pamięcią do czasów kiedy stosowało się wodę po goleniu Old Spice z Pewexu!

1598799229913.jpg

Flakon:

Gdy pierwszy raz zobaczyłem w internecie zapowiedź nowego zapachu z linii Gucci Bloom w kolorze żółtym miałem mieszane uczucia. Zawsze podobała mi się bowiem klasyczna kolorystyka tej kolekcji w odcieniach pudrowego różu. Gdy rzeczony flakon miałem już w swoich rękach wszelkie wątpliwości rozwiały się w mig. Ten słoneczny kolor wygląda na nim wspaniale i totalnie koresponduje z tym co niesie nowy zapach Profumo di Fiori czyli z solarnym i bardziej kremowym wcieleniem klasycznego białokwiatowego trio tuberozy, jaśminu i chińskiego wiciokrzewu. Słoneczna kostka Gucci przybyła zresztą do mnie w nie lada oprawie. Skryta w pięknym pudełku ozdobionym wzorem Herbarium i zamykanym na kłódkę i tajemny kluczyk, który spoczywał w satynowej sakiewce! Takie rzeczy robią na mnie wrażenie, a emanujący słoneczną energią flakon z pewnością będzie przypominał letnie chwile, kiedy za oknem zrobi się już szaro-buro. Podobnie zresztą jak jego zawartość.

20200830_162025-COLLAGE.jpg

Świeca:

W sierpniu do mojej niemałej kolekcji świec zapachowych dołączyła druga już świeca polskiej marki Greyhound Candle. Po zielonym Genesis, pod koniec wakacji urządziłem sobie istnie majowy klimat dzięki świecy Miriam. Jak wiele innych w tej marce ma ona inspiracje duchowe, a także feministyczne. Otwiera bowiem podkolekcję For Women i jest poświęcona Matce Boskiej. A jak pachnie? Totalnie kwiatowo! Trochę niewinnie, trochę upojnie. W piramidzie nut odnajdujemy tu bergamotkę, czarną porzeczkę i fioletowe drzewo. Clue programu stanowią jednak kwiaty umieszczone w sercu kompozycji – róża, konwalia i jaśmin wonny. Olfaktoryczną bazę tej pięknej mieszanki stanowią bursztyn drzewny, cedr i piżmo. Świeca Miriam podana jest w kobaltowym, grubym szkle, na którym widnieje granatowo-złoty herb z motywem serca i klasyczna etykieta wytwarzana metodą hot-stampingu z sygnaturowym dla marki uskrzydlonym chartem. Tu nic nie jest przypadkiem, a każdy detal jest głęboko przemyślany i zaprojektowany przez twórcę marki, z którym wywiad już we wrześniu pojawi się na blogu.

20200830_165002-COLLAGE.jpg

Ulubieńcy Be:

O tym jakich kosmetyki z największą przyjemnością w sierpniu używała Be dowiedziałem się tradycyjnie metodą pogłębionego wywiadu. Przyznam, że czasem muszę drążyć, ale koniec końców zawsze uzyskuję satysfakcjonujące, choć zwięzłe uzasadnienie. „Ten żel nie podrażnia mi oczu i zmywa makijaż bez zbędnego tarcia. Nowy zapach CLEAN po prostu pachnie ładnie i delikatnie. Odżywka wydobywa blask z mojego blondu, a balsam Clochee pięknie podkreśla opaleniznę. No i chyba takie jego zadanie, c’nie?” Także wiecie już wszystko! Żel micelarny do demakijażu oczu, o którym mowa, to produkt z gamy SVRPalpebral by Topialyse. Spełnia wymagania nadwrażliwej, suchej i podrażnionej skóry powiek i konturu oczu. Jest odpowiedni dla osób noszących szkła kontaktowe. Zmywa makijaż wodoodporny. Zawiera niacynamid i składniki nawilżające, które koją i przywracają funkcję ochronną bariery naskórkowej.  Można go stosować przy użyciu płatka kosmetycznego lub bez. Po wakacjach pełnych słońca, wiatru i wody morskiej Be dała szansę kolejnemu produktowi z, chyba jej ulubionej, gamy do włosów dla blondynek marki John Frieda. Nawilżająca odżywka do włosów Sheer Blonde Highlight Activating intensywnie rozjaśnia wszystkie farbowane blondy i jasne pasemka. Dodatkowo głęboko odżywia włosy i nadaje im blask. Idealny sposób na odświeżenie koloru bez sięgania po dodatkową koloryzację. Nie zawiera pigmentów koloryzacyjnych, ma w sobie za to odżywcza moc oleju z awokado. Tak się składa, że w sierpniu zafundowaliśmy sobie dwa nowe zestawy pościeli. W tym samym czasie mniej więcej przybył do nas zapach z odświeżonej graficznie kolekcji amerykańskiej marki CLEANFresh Linens. Przypadek? Nie sądzę! Tak czy inaczej bardzo przypadł do gustu Be, a ja uwielbiam spryskiwać nim poduszki i zasłony. To zapach ogrzanych słońcem włókien bawełny. Relaksujący ciepły, kremowy. W jego nutach dominuje sandałowiec, bawełna, orchidea i klementynka. Raczej nikogo nie zmęczy, bo jest bardzo delikatny. I na koniec trochę złota! Balsam GLOW polskiej marki Clochee z zawartością rozświetlającej złotej miki, nadaje skórze naturalnego blasku. Dzięki zawartym aktywatorom melanogenezy (erytruloza, bursztyn) skóra nabiera pięknego kolorytu. Połączenie żelu aloesowego, masła shea i naturalnych olejów doskonale nawilża, uelastycznia skórę i zabezpieczą ją przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych. Bardzo lubię gdy Be „nosi” go do złotej biżuterii. Mówię wtedy na nią „Midas”. I bardzo się cieszę, że go polubiła, bo był to prezent ode mnie.

GDZIE TO ZNALEŹĆ:

Zapachy Hiram Green: www.hiramgreen.com oraz perfumerie Lulua i House of Merlo

Le Labo: GaliLu

ClarinsMEN: www.clarins.pl Douglas i Sephora

Nuxe: apteki

MelliCare: www.mellicare.com

Biotherm: Douglas i Sephora

Apivita: Notino

Old Spice: Hebe

Greyhound Candle: www.greyhoundcandle.com / www.houseofmerlo.pl

Gucci: Sephora i Douglas

SVR: apteki

CLEAN: Douglas i www.beautiboutique.pl

Clochee: Douglas i www.clochee.pl







Sephora Collection, DO NOT DRINK

Sephora Collection, DO NOT DRINK

*RECENZJA* - Gucci, Bloom Profumo di Fiori

*RECENZJA* - Gucci, Bloom Profumo di Fiori