ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of July

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of July

Lipiec – pełnia lata! Mniej pracy, więcej gotowania i smakowania. Tyle samo wąchania, no tak na oko, choć jednak raczej na nos. Było i upalnie i jesiennie. Raz się schładzałem w wannie, raz rozgrzewałem. Typowy polski summertime.

Miesiąc rozpocząłem od unboxingów trzech świetnych niszowców – szyprowego Lost Paradise Urban Scents, aldehydowego Maitre Joaillier Extrait d’Atelier i ambrowego Gdańsk od Gallivant. Trzy zupełnie różne klimaty, na trzy zupełnie różne nastroje.

Potem urządziłem sobie „tydzień na wsi” albo jak kto woli „pod gruszą”, chociaż po prawdzie ani to wieś nie była, ani grusza tam nie rosła. Zwał jak zwał, odetchnąłem. Cały tydzień wstawałem o 5 rano, witając dzień na bosaka na wilgotnej trawie. Ta poranna rutyna bardzo mi się podobała, niestety po powrocie do Warszawy całkowicie ją zarzuciłem ze względu na tzw. obiektywne okoliczności. „Na wsi” zbierałem poziomki, agrest, maliny, wąchałem pachnący groszek (jeszcze wtedy nie wiedziałem, że dwa tygodnie później trafi do mnie piękny zapach z tą nutą), objadałem się jagodziankami, spałem w hamaku i okładałem złotą maską od KUO’s. Był też czas na zrobienie spontanicznego perfumowego live’a na Instagramie i relaksujący masaż z wykorzystaniem moksy. Wspaniały czas dzielony między me-myself-and-I, rodziną, przyjaciółmi i warsztatami samochodowymi.

A propos tych ostatnich… po powrocie do Warszawy wylądowałem – co prawda tylko jako widz – na torze wyścigowym w Modlinie. Nasłuchałem się warkotów i świstów sportowych bestii, a pachniałem w tym dniu oczywiście nowym Sports Car Club Penhaligon’sa. Nadal wolę perfumy od samochodów, więc bez obaw.

Wspomniałem o gotowaniu. Zamówiliśmy raz w aplikacji #toogoodtogo pudło warzywno-owocowych niespodzianek, które w przeciwnym razie wylądowałyby na śmietniku. Było tam tyle dobroci, że w następnym tygodniu udało się wyczarować leczo, faszerowaną cukinię i hiszpańską tortillę. Gotowałem też parę razy bób, a raczej smażyłem i w tym wydaniu zdecydowanie bardziej mi smakuje (oliwa, czosnek, chilli, sok z limonki). Kwiatowo w lipcu dominowały lilie. Cudownie nas podduszały przez ponad tydzień. Uwielbiam wszystko w tych kwiatach – zapach, fantasmagoryczny, rozbuchany kształt, fakturę… Na mniej salonową nutę, zauroczyły mnie misterne baldachimy kwiatów dzikiej marchwi. Rosną wszędzie. Rozejrzyjcie się.

Jak już wspomniałem nie próżnowałem też na froncie perfumeryjno-kosmetycznym. Pewnego lipcowego popołudnia udałem się na zwiady do warszawskiej Arkadii by odkryć parę nowych butikowych linii: La Perla, Atelier de Fleurs Chloé, Un Paseo por Madrid Loewe, Tuscan Creations Salvatore Ferragamo i Kenzo Memori. Wszystkie do powąchania w Sephora. W domu, a dokładniej na balkonie, odkrywałem sobie przywiezione z Mediolanu próbki zapachów z nowej linii NomenclatureME (Modern Eclectics, mam nadzieję, że na jesieni pojawią się w GaliLu). Jeden z nich – Minted – zainspirował mnie to pogrzebania w mięcie. No i się zaczęło. Mięta z arbuzem, mięta w wodzie, mięta w herbacie, lody z miętą i oczywiście wszystkie moje mniej lub bardziej miętowe zapachy. Dzięki nim przeżyłem najgorsze lipcowe upały. A do tego kosmetyki z miętą na orzeźwienie – peeling do ciała z miętową werbeną L’Occitane, żel chłodzący do ciała Eisenberg, miętowy szampon do włosów Redken Brews i krio maska typu peel-off Boscia (Sephora). Naprawdę mega chłodzi i przyprawia człowieka o mieniący się, syreni dziób.

Cóż jeszcze odkryłem w lipcu? W GaliLu nowość w rodzinie Halfeti Penhaligon’s – Cedar. Równie piękny, o ile nie piękniejszy od klasyka. Lubię nutę petitgrain więc doceniłem zapach zupełnie mi nieznanej marki Svitanyé. Nazywa się Petitgrain Cologne, a powąchacie go w Polish Nature Beauty Bar w Elektrowni Powiśle. W Perfumerii Quality zachwyciły mnie attary Amouage. Ultraskoncentrowane piękno i magiczny design. Szafran najcudowniejszy dla mnie! W Mon Credo zawiesiłem nos nad dwoma kolorowymi nowościami od V Canto – morskim P.D.F. (limonkowy welurek) i cytrusowym B.B. (różowy welurek). Wziąłem też próbkę nowej wzmocnionej wersji hitu Mancera – Cedrat Boisé Intense. Zobaczymy jak się będzie nosił.

Odkryłem nowości kosmetyczne od Cyrulików. Jedna z nich totalnie rozwaliła mnie swoim genialnym zapachem. Znajdziecie ją poniżej w odpowiedniej sekcji. Urządziłem pokaźne #kosmetycznedenko – coś musi odejść, aby na półki mogło wjechać coś! Wspominałem w miłym towarzystwie oraz przy pysznościach kurkowych zapachy Alex Simone. Niedługo mają pojawić się w końcu w Polsce! Kupiłem do kolekcji zeszyt tematyczny o narcyzie w perfumach i niemal jednocześnie dostałem do przetestowania zielono-pudrową pięknotę o nazwie Narcissus Poeticus od Chloé. To się nazywa timing! Nakręciłem rolkę modowo-zapachową dla facetów – wystąpiły w niej cztery męskie nowości i moje łupy z wyprzedaży na Mango Man. Odsyłam po szczegóły na mojego Instagrama. Po raz enty zauroczyłem się zielenią na dachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, w Wilanowie wąchałem zapachy baroku, a w Pamiętniku Charliego wspominałem totalny letni unikat od Chanel. Czytaliście, wiecie jaki?

Na pewno o czymś zapomniałem, ale przecież to nie dział księgowości, prawda? Mam nadzieję, że choć trochę poczuliście mój lipcowy klimat. Możemy więc przejść do Ulubieńców. Światła, kamery, akcja!




ZAPACH:

 Butikowa linia Chloé oferuje kolekcję bezpretensjonalnych mononutowców, którym trudno odmówić uroku. Co jeden to ładniejszy! Wiem, bo przewąchałem wszystkie. Jaśmin, Werbena, Neroli, Róża, Mimoza… ja jednak wybrałem Narcyza, a dokładniej zapach  Narcissus Poeticus. Z początku myślałem, że to tylko piękna nazwa perfum, ale tak rzeczywiście nazywa się gatunek narcyza wykorzystywany w perfumerii. Jak pachnie ten od Chloé? Marzycielsko, pastelowo, trochę zielono, trochę żółtokwiatowo, lekko słodko. Skóra Be podbija kwiatową słodycz, moja szorskie akcenty zielone. Nasze skóry chyba wiedzą co lubimy! Narcissus Poeticus to jeden z trzech nowych dodatków w linii Atelier des Fleurs. Jest zapachem w 100% naturalnym o czym świadczy jego zielona etykietka. A ten flakon, podobnie jak wszystkie w tej linii – coś pięknego. Aaa nie wspomniałem… Chloé zaleca mieszanie swoich butikowców. Zajrzyjcie do ich Atelier i sprawdźcie co byście tam namieszali. Z łąki do garażu? No trochę, ale nie do końca. Marka, owszem samochodowa, ale jej nowy zapach dla mężczyzn stworzony wręcz na wycieczkę za miasto. Mowa o SIGN Your Attitude od Mercedes-Benz. W porównaniu do zeszłorocznego klasyka, o wiele świeższy, mniej formalny, z dużą dawką oddechu. W głowie przepiękne połączenie mandarynki i musującego imbiru. Bardzo ładnie tu podano tę przyprawę. Po dłuższym czasie bardzo przyjemne, lekkie i świeże drzewne zakończenie. Ten zapach pasuje mi do wrzucenia do plecaka i wyruszenia w dal. Jego flakon wygląda nawet trochę jak aparat fotograficzny. Polecam na letnie wypady. W mojej ukochanej linii Kenzo Homme trochę się ostatnio pozmieniało. Wszystko zaczęło się od ubiegłorocznej premiery Eau de Toilette Intense. Wtedy pojawił się też nowy flakon. Teraz w jego kształcie mamy już trzy zapachy. Wspomnianą intensywną wodę toaletową z dość ostrą nutą figi i akordów morsko-arbuzowych, tradycyjną wodę toaletową, która jest najbliższa klasykowi i nową, tegoroczną wodę perfumowaną. Ta ostatnia ma najciemniejszy, prawie granatowy flakon. I barwa ta jest bardzo adekwatnie dobrana moim zdaniem. Ta woda ma w sobie morskość, ale tak gęstą, że aż staje się słodka. Słodka, skórzana, paczulowa, skondensowana i intrygująca. Ja ten zapach nosiłbym na letnie imprezy. Oczywiście gdybym tylko na nie chodził.



TWARZ:

 Jak wiecie mam hopla na punkcie pięknie pachnących kosmetyków. Te bezzapachowe mnie nudzą. Aplikacja kremu, maski czy toniku ma być też chwilą olfaktorycznej przyjemności. Nie każdy tego oczekują, ale ja tak. Zawsze w tej kwestii mogę liczyć na Cyrulików. Mają genialnego nosa do zapachów i ponownie to udowodnili w swoim nowym produkcie Tonic & Gin. Nazwa mówi sama za siebie – ten tonik pachnie jałowcem! I to jak! W jego składzie zresztą też go znajdziecie pod postacią unikatowego surowca wytwarzanego podczas produkcji ginu ze sfermentowanych po destylacji ziaren – Gin TONIQ. Produkt wyposażony jest w atomizer, doskonale orzeźwia, nawilża i wyrównuje strukturę skóry. Mam też wrażenie, że moja skóra mniej się po nim świeci. Codziennie rano i wieczorem z niecierpliwością czekam na tę chwilę jałowcowego odświeżenia! Po toniku oczywiście krem. W lipcu bardzo dobrze sprawdzał mi się nawilżająco-rozświetlający krem z organicznej linii Phytomer – Cyfolia. Jest lekki, ale daje komfort, po dłuższym stosowaniu rzeczywiście sprawia, że cera jest rozpromieniona. Głównym składnikiem tego kremu (oraz całej linii, w której znajdziecie też preparaty oczyszczające i maskę) jest tzw. alga tęczowa. To ona użycza nam swojego blasku. Krem stosuje wraz z nowym serum witaminowym Phytomer Oligo 6. I na koniec mój letni niezbędnik czyli bronzer. Stosowałem już żelowe, kremowe, zawieszone w mikrokapsułkach, tym raz padło na bronzer, który wygląda jak krem orzechowy, a nakłada się go pędzlem. Mowa o Healthy Glow Bronzing Cream z letniej linii Les Beiges marki Chanel. To kosmetyk brązujący o ciekawej konsystencji, który zapewnia zdrową, matową opaleniznę i dzięki tej matowości właśnie idealnie sprawdza się u facetów. Nie ma w nim drobinek złota czy opalizujących frakcji. Ma formułę pudrowej pianki, którą – jak już wspomniałem - najlepiej nakładać na skórę pędzlem. Bardzo miarowo się go aplikuje. Ani razu nie zdarzyło mi się go przedawkować. Kluczem jest stopniowe nakładanie na te części twarzy, które naturalnie najszybciej łapią słońce – boki policzków, skronie, czoło, linię włosów, wierzchołek nosa. Nie należy zapominać oczywiście o szyi, w przeciwnym razie twarz będzie nienaturalnie odcinała się od reszty. Ja omiatam też pędzlem uszy. Fajnie wtapia się w granicę brody. Brwi przeczesuję po aplikacji transparentnym żelem i gotowe. Do mojej cery idealnie pasuje odcień Sunkiss-Medium.



BODY:

 W lipcowe upały w kąpieli doskonale sprawdzał się u mnie żel z delikatnym peelingiem marki L’Occitane z tegorocznej letniej edycji Miętowa Werbena. Zawsze uważałem, że L’Occitane robi najlepsze kosmetyki o zapachu werbeny ever, a teraz już wiem, że te z dodatkiem mięty jeszcze lepiej robią w upalny dzień. Ten żel rzeczywiście chłodzi skórę. Drobinki są na tyle delikatne, że mogę go używać codziennie, bez obawy o podrażnienia. Zawiera olejek eteryczny z mięty i ekstrakt z liści werbeny. 50% plastiku pochodzi z recyklingu, a butelka nadaje się do recyklingu. Produkty L’Occitane zawierają werbenę odpowiedzialnie pozyskiwaną z Prowansji. Dużo pięknych zapachów wśród Lipcowych Ulubieńców! Od świeżej zieleni, przechodzimy do energetycznej czerwonej owocowości. Bohater główny: granat! Specyfik: olejek do ciała! Marka: Juvena! W lipcu wcierałem w skórę ciała olejek z nowej linii tej marki - Body Care. To kompleksowa kolekcja do pielęgnacji ciała składająca się z balsamu, kremu, dezodorantów i olejku właśnie. Wykorzystany w nich wszystkich ekstrakt z granatu ma właściwości nawilżające, złuszczające i pobudzające. Hamuje proces starzenia, zwiększa sprężystość skóry i spłyca zmarszczki. No i jego niepowtarzalny zapach! Raczej słodkawy, niż cierpki, prawdziwie śródziemnomorski. Olejek do ciała jest bardzo lekki, wchłania się natychmiast, a po aplikacji mogę się od razu ubrać. Skóra rzeczywiście jest bardziej sprężysta, a ja dodatkowo lubię go wcierać w szyję i brodę. Latem jego lekkość i zapach są idealne! Trzeci ulubiony kosmetyk lipca jest do włosów, ale jego zapach jest równie dobry jak poprzedników, choć zupełnie inny. O preparatach Hemp Care rozpływałem się już nie raz. Również, a może przede wszystkim właśnie ze względu na ich zapach. Ten specyfik dodatkowo bardzo dobrze robi moim włosom. Sublime Finishing Hair Cream to taka lekka odżywka bez spłukiwania w spreju. Zawiera olej jojoba i ekstrakt z siemienia lnianego. Daje włosom lekkość, niesamowitą miękkość, połysk i podatność na układanie. Może być stosowana tradycyjnie po myciu lub na suche włosy, np. podczas ekspozycji słonecznej. Coraz częściej się przekonuję, że odżywki nie muszą powodować na mojej głowie „efektu masła”. Nawet te bez spłukiwania. Po prostu muszą być dobre!



BRODA:

Nowości od Cyrulików testowałem w lipcu kompleksowo. Oprócz toniku do twarzy, znalazły się wśród nich dwa akcesoria do brody – kartacz z agawy i specjalistyczny ręczniczek z mikrowłókien do osuszania zarostu. Z kartaczem zaprzyjaźniłem się od razu. Dlaczego? Bo jest wyjątkowo miękki! Długie i gęste włoski nie drapią, nie kłują, zapewniają za to skórze pod zarostem genialny masaż. Moja broda nie jest zbyt długa i nie wymaga specjalnego fryzowania, ale pobudzenie skóry pod nią zawsze bardzo dobrze mi (i jej!) robi. Dodatkowo nasączyłem agawowy kartacz od Cyrulików moim ulubionym butikowym zapachem Chanel Sycomore. Trzyma jak szalony! Efekt! Przeczesuję nim brodę kilka razy dziennie. Dla przyjemności! Kartacz jest w pełni wegański i w 100% naturalny. Wykonany jest z drewna bukowego i włókiem z liści agawy. Rewelacyjna opcja jeśli nie po drodze ci z akcesoriami wykorzystującymi materiały pochodzenia zwierzęcego, ale nie chcesz również kartacza z syntetycznych nylonowych włókien. Ja już chyba teraz będę tylko roślinnych kartaczy szukał! Ręczniczek zaś, który za sprawą swoich barw i wzorów nieodmiennie kojarzy mi się z Republiką, ma genialną wchłanialność wody! Do tego jest gładziutki i ultra delikatny. Nie powoduje szarpania i mechanicznego uszkadzania włosków. Jeśli dotąd nie zwracałeś szczególnej uwagi na etap osuszania zarostu po myciu, powinieneś natychmiast to zmienić. Niedobrym nawykiem bowiem jest czesanie mokrej brody szczotką lub kartaczem. Włoski są wtedy szczególnie podatne na łamanie. Najpierw suszymy, potem czeszemy! A dokładniej najpierw myjemy odpowiednim szamponem, potem suszymy, a na koniec czeszemy! Z włosem i pod włos! No i z Cyrulikami!



ŚWIECA:

 W jeden z lipcowych weekendów zostałem słomianym wdowcem. Nie powiem żebym sobie krzywdował. Wyjątkowo bujnie udzielałem się wtedy towarzysko, a wieczorem (a był wtedy upał) chillowałem z dobrze schłodzonym białym winem na balkonie. Wtedy też postanowiłem umilić sobie atmosferę świecą. Tak, bardzo lubię palić świece na balkonie. Ich aromat wcale nie ulatuje tak szybko. Jaką świecę wybrałem? Padło na jedną z oferty Etat Libre d’Orange. Pamiętacie Tydzień tematyczny z tą marką? Nosiłem wtedy między innymi zapach Remarkable People i napisałem, że bardziej doceniałbym go jako aromat do wnętrz niż do noszenia na skórze. No i się spełniło! Świeca Remarkable People idealnie komponuje się z nastrojem letniego wieczoru. Jest świeża dzięki nutom grejpfruta i ciepła za sprawą przypraw – kardamonu, pieprzu i curry. Kropkę nad „i” stawia musująca nuta szampana. Tak właśnie mogą dla mnie pachnieć wieczory latem! Złociście jak flakon tych perfum. Opakowanie świecy (oraz pudełka) również kontynuuje złoty temat, ale jest on dosłownie wyrysowany w postaci grafiki z elementami ludzkich twarzy i gwiazd na białym tle. Pięknie wygląda zwłaszcza gdy świeca jest zapalona. Całość idealnie nadaje się na prezent, bo zewnętrzne pudełko to elegancki biały sześcian z tradycyjnie na krawędzi umieszczoną etykietą, a w środku  ”wytapetowany” we wzory salonik, w którym zamieszkała świeca. Jest nawet antresola, albo jak kto woli poddasze, gdzie umieszczono srebrną przykrywkę na świecę z logo marki. Świeca Remarkable People ma pojemność 185 gram i pali się 45 godzin. Dodam, że pali się bardzo równo i czysto. Wykonano ją z wosku roślinnego. W ofercie marki znajdziecie jeszcze świece o zapachach: Hermann à mes Cotes me Paraissait une Ombre, I Am Trash, Exit the King i You or Someone Like You. Wszystkie ozdobiono motywami z reklam poszczególnych zapachów.



FLAKON:

 Te flakony olśniły mnie od pierwszego wejrzenia! Na żywo pierwszy raz zobaczyłem je na targach w Mediolanie. Prezentowano tam wszystkie trzy nowe linie działu beauty włoskiej marki La Perla. Butikowe perfumy pokazano pod nazwą The Haute Parfumerie Collection. Ich kształt w cudowny sposób łączy klasykę – dolna część flakonu, z nowoczesnością – korek w kształcie barwnej kuli. Jest więc ponadczasowo, ale i z zabawnym twistem. Genialnie dobrano też kolory. Flakony zabarwione są na cztery kolory – seledynowy i bladorózowy dla najlżejszych kompozycji, granatowy dla zapachów kwiatowych i aromatycznych oraz burgundowy dla kompozycji najcięższej wagi. Kolor kuli na szczycie kontrastuje z dolną częścią i powtórzony jest na białym cylindrycznym pudełku w formie barwnej wstążki. Nowe flakony La Perla są nie tylko piękne (zarówno na zdjęciach jak i na żywo), ale i przyjazne środowisku. Występują w dwóch pojemnościach – 30ml i 120ml. Do każdego zapachu można dokupić refill o pojemności 100ml. Wykonała je uznana francuska marka Pochet du Courval. Korki są dziełem firmy VPI Faiveley Plast. Stworzono je we francuskim regionie Jura stosując żywice i rzemieślnicze sposoby obróbki. Pudełka wykonała firma Cavalieri & Amoretti z odzyskanego papieru z certyfikatem FSC. Napis na flakonie z nazwą zapachu i marki jest wykonany w kolorze złota przy użyciu technologii hot-stampingu. La Perla The Haute Parfumerie Collection to zdecydowanie najpiękniejsze flakony jakie pojawiły się od początku tego roku. Ale nie tylko one. Same zapachy też są bardzo dobre. Jeśli czytaliście lipcową recenzję to wiecie, że jestem zakochany w Once Upon A Garden.



ULUBIEŃCY BE:

 Kącik Be należy oczywiście do Be, a ja spełniam tylko rolę sprawozdawczą. Tyle teorii. W praktyce jednak czasem zdarza się, że przyjmuję funkcję konsultingowo-przypominającą. I ja to rozumiem – osoba, która nie interesuje się aż tak tematyką perfum i kosmetyków nie przykłada dużej uwagi do tego jakiego szamponu używała w danym miesiącu i nie prowadzi statystyk z ilości perfumowych psików. Dlatego oprócz bacznych obserwacji, czasem przypominam Be, że to jej się spodobało, do tego się uśmiechnęła, a przy tym powiedział „a co będzie jak mi się to skończy?”. Efektem tej współpracy jest trójka letnich ulubieńców – coś do makijażu, coś do włosów i oczywiście zapach. Be na pewno polubiła nowy ultralekki podkład z letniej linii Les Beiges Chanel – Touche de Teint. Ten produkt zawierający dziesiątki mini-kapsułek wypełnionych pigmentami doskonale nosi się jej latem. Makijaż jest lekki, świetlisty, jakby lekko wilgotny (podkład w 60% składa się z wody!). Be nanosi go pędzelkiem, a ostatnio zaczęła nawet eksperymentować czyli mieszać dwa odcienie – jej naturalny B20 i nieco bardziej opalonym B40. Do nowej linii pielęgnacyjnej dla włosów blond od Redken z początku podchodziła sceptycznie. „To mi nic nie robi!” – no cóż, Be z pewnością nie należy do osób grzeszących cierpliwością. A w tym przypadku akurat warto. „Zobacz jak ładnie te kosmetyki rozsrebrzyły mój blond” – usłyszałem już pod koniec lipca po ponad dwóch tygodniach stosowania. Redken Blondage High Bright to tercet szamponu, odżywki i kuracji do stosowania przed myciem, który wykorzystuje siłę witaminy C, tym razem dla włosów blond. Jego zadaniem jest rozjaśnienie, rozpromienienie i dodanie blasku włosom blond między farbowaniami w salonie. Szampon i odżywkę stosuje się dość tradycyjnie, kuracja w spreju zaś powinna być stosowana na wilgotne włosy na 5-10 minut przed ich myciem. Należy ją stosować do momentu uzyskania pożądanego efektu, następnie kontynuując używanie tylko szamponu i odżywki. A teraz pytanie z wiedzy o Be! Czy ona lubi jaśmin? Prawidłowa odpowiedź brzmi: TAK. Ma wiele ulubionych zapachów z tą nutą, że wspomnę tylko trzy – Jasmin Sambac & Marigold Jo Malone, Burberry London i Tendre Jasmin Yves Rocher. Teraz dołączyła do nich nowość od TrussardiPure Jasmine. Kremowy, balsamiczny, słodki prawie jak lody waniliowe biały kwiat, do którego dorzucono garść słonych pistacji. Rewelacja! Zauroczył nas oboje, tym bardziej, że przypomina aurę naszych włoskich wakacji wypełnioną właśnie tym aromatem. Na pełną recenzję zapraszam tu.

 

GDZIE TEGO SZUKAĆ?

Chloé, Atelier des Fleurs: wybrane salony Sephora (w Warszawie np. Arkadia) i na sephora.pl

Mercedes-Benz: Douglas

Kenzo: Sephora i Douglas

L’Occitane en Provence: salony firmowe

Cyrulicy: www.cyrulicy.pl

Phytomer: www.phytomer.pl

Juvena: www.milktonic.pl

Hemp Care: Douglas

Etat Libre d’Orange: Sephora i www.beautyboutique.pl

La Perla: wybrane salony Sephora (w Warszawie Wola Park) i na sephora.pl

Chanel: Douglas, Sephora, butik Chanel oraz www.chanel.com

Trussardi: Douglas

Redken: wybrane salony fryzjerskie oraz www.friser.pl i www.hairstore.pl

"CHARLIE PREZENTUJE" - Kinetic Perfumes

"CHARLIE PREZENTUJE" - Kinetic Perfumes

*PAMIĘTNIK CHARLIEGO* - Chanel Allure Homme  Eau Fraichissante pour L’Été

*PAMIĘTNIK CHARLIEGO* - Chanel Allure Homme Eau Fraichissante pour L’Été