ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*WYWIAD* - Maison Crivelli

*WYWIAD* - Maison Crivelli

CharlieNose:  Dziękuję za zaproszenie na spotkanie z tobą i twoją marką. Muszę powiedzieć, że przychodzę zupełnie nieprzygotowany. Nie wąchałem twoich zapachów, niewiele o nich czytałem. Celowo. Liczę na zaskoczenie.

Thibaud Crivelli: To się świetnie składa, bo zaskoczenie jest kluczowym elementem konceptu Maison Crivelli.

CharlieNose: W jaki sposób?

Thibaud Crivelli: Tworząc markę wyznaczyłem sobie cel by zaskoczyć ludzi perfumami jakich nigdy wcześniej nie wąchali. Od tego się zaczęło. Chciałem również by moja marka bazowała na realnych chwilach z mojego życia. Wierzę w siłę szczerości i autentyczności. Takie zapachy łatwiej zrozumieć. Są bardziej wymowne, prawdziwe.

CharlieNose: Czyli inspiracją są chwile, które sam przeżyłeś?

Thibaud Crivelli: Tak, to wyznaczyło kierunek dla marki. Inspirowanie się chwilami, które sam przeżyłem i w których odkrywałem poszczególne składniki perfumeryjne w zaskakujący sposób. Przedstawiam moim perfumiarzom brief, w którym opowiadam o moim doświadczeniu, mojej historii, często dołączam moodboard ze zdjęciami, filmami, dźwiękami. Opisuję ludzi, których wtedy spotkałem, wspominam co jadłem lub piłem, przypominam sobie smaki, a oni łączą te wszystkie elementy – składnik plus globalne doświadczenie – by stworzyć perfumy. Chcę by moje perfumy były koncentratem zaskoczenia zaprezentowanym w pięknie prostym i neutralnym opakowaniu. Bez nadmiaru.

CharlieNose: W formule, w opowieści czy w designie?

Thibaud Crivelli: W designie. Formuły perfum są właściwie dość złożone. Bazują na unikalnych kontrastach. Ale opakowanie, jak widzisz, jest bardzo dyskretne, oferuje zaś najwyższa jakość – ciężkie szkło, ciężki korek, proste pudełko z włoskiego papieru. Kiedy mówię o nadmiarze mam na przykład na myśli fakt, że do naszych perfum nie dodajemy żadnych środków kolorujących. Nie chcę by sztuczna barwa wpływała w jakikolwiek sposób na percepcję zapachu. Zaskoczenie przychodzi gdy uwolnisz płyn z atomizera.

CharlieNose: Jeden z nich ma inny kolor, ale to kolor flakonu nie płynu, prawda?

Thibaud Crivelli: Tak, to pierwszy z zapachów w naszej nowej kolekcji ekstraktów. Zastosowaliśmy tu kontrast kolorystyczny między terakotą i bielą, kontrast, który odzwierciedla to co dzieje się w samej formule zapachu.

CharlieNose: Są więc dwie linie zapachów? Ile ich w sumie jest?

Thibaud Crivelli: Mamy dziesięć wód perfumowanych i pierwszy ekstrakt.

CharlieNose: Hibiscus MahaJád.

Thibaud Crivelli: Tak jest. W przyszłym roku planujemy wypuścić dwa kolejne.

CharlieNose: Twoja przygoda z perfumami rozpoczęła się w 2018 roku.

Thibaud Crivelli: Tak, pod koniec października. Trzylecie powstania marki uczciliśmy w tym roku premierą  Hibiscus MahaJád.

CharlieNose: Zapachy stworzyli różni perfumiarze. Z kim współpracujesz?

Thibaud Crivelli: Linia wód perfumowanych została stworzona przez siedmiu różnych perfumiarzy, natomiast przy linii ekstraktów chciałem wyłącznej współpracy z Quentinem Bischem. To taki utalentowany nos!

CharlieNose: I szalenie wzięty.

Thibaud Crivelli: Nie bez powodu. To co, zaczynamy wąchanie?

CharlieNose: Z przyjemnością! Zacznijmy od najnowszego zapachu.

Thibaud Crivelli: Świetnie. Dla tego ekstraktu inspiracją było picie hibiskusowej herbaty na targu klejonów. Chciałem by był ostentacyjny i świetlisty.

CharlieNose: Ma w sobie słodycz. Co oznacza słowo MahaJád w nazwie? 

Thibaud Crivelli: MahaJád łączy w sobie słowo mahā, które w Sanskrycie oznacza ‘wielki’ oraz jad czyli jadeit. Drugie słowo w nazwach moich perfum to często osobista zbitka wynikająca z moich doświadczeń. A MahaJád brzmi dość egzotycznie, co mi pasowało.

CharlieNose: Rzeczywiście. Od razu przywodzi na myśl Indie.

Thibaud Crivelli: Wybraliśmy absolut róży, który ma zapachowo odzwierciedlać kolor hibiskusa, i rozjaśniliśmy go miętą i czarną porzeczką, a z drugiej strony osłodziliśmy wanilią. Jest idealnym unisexem, a do tego bardzo gęstym ekstraktem, który jednak łatwo nosić i który ma niebywałą projekcję.

CharlieNose: Hibiskusowa bestia!

Thibaud Crivelli:  Moim celem nigdy nie było skupianie się na mocy perfum. O wiele ważniejszą kwestią jest dla mnie by były dobrze, ciekawie zbalansowane. Hibiscus MahaJád ma doskonałą trwałość i ogromną projekcję, a przy tym jest szalenie elegancki. Powąchaj teraz jeden z naszych najpopularniejszych zapachów - Iris Malikhân.

CharlieNose: Uwielbiam irysa!

Thibaud Crivelli: Ten jest zupełnie inny. Powąchaj!

CharlieNose: Bardzo zielony w otwarciu.

Thibaud Crivelli: To prawda. Odkryłem kwiaty irysa na pustyni. Jechałem przez kilka godzin przez jej piaski, aż w końcu dotarłem do wioski. Tam wszedłem do domu – paliło się w nim kadzidło, poczułem stare, kamienne ściany, a na tarasie zobaczyłem irysy. Naszym pomysłem było skontrastowanie zielonego irysa z suchymi i ciepłymi nutami wanilii i skóry.

CharlieNose: Czuję tę suchość. A także moc. Irysy często są ulotne…

Thibaud Crivelli: Wzmocniliśmy pudrowy aspekt irysa cynamonem i mimozą oraz dodaliśmy gourmandowe brzmienie wanilii, które ujawnia się w dalszym etapie rozwoju zapachu. Fleur Diamantine, z kolei, to temat białokwiatowy. Wspomnienie wejścia do ogrodu, w którym rośnie jaśmin i kwitnące drzewka pomarańczowe. Fontanny, gra światła i cienia, a w tym wszystkim ja jedzący lody szafranowe. Jaśmin jest tu lekki, zroszony, jakby unosił się w powietrzu. Dodaliśmy do niego miękkiej i kremowej nuty migdałowej, a także trochę mchu. Czujesz to? Leżysz na trawie w świetlistym ogrodzie! Czysta rozkosz!

CharlieNose: Rzeczywiście czuję kremowe białe kwiaty. Idźmy dalej. O! ten zapach jest chłodny, prawie lodowaty.

Thibaud Crivelli: Taki był na niego pomysł! Absinthe Boréale to absyntowi shot pity w blasku zorzy polarnej. Wymieszaliśmy tu chłód i komfort używając nut aromatycznych i kreując świeżość przy pomocy cytrynu i jagód jałowca. Komfort z drugiej strony tworzą piżma i nuty drzewne. Serce jest wybitnie aromatyczne i tworzy je duet bylicy i lawendy. Moim wspomnieniem-inspiracją były zimowe przejażdżki w saniach ciągniętych przez psy oraz mieszanka odczuć zimnego powietrza i komfortu oraz ciepła ciepłych ubrań. Nie opuszczając północy, chcę ci teraz przedstawić Lys Sølaberg, zapach, który w oryginalny sposób interpretuje temat liliowy. Odkryłem lilię na szczycie fjordu. Skalistego i mokrego. Pogoda nie była najprzyjemniejsza, pamiętam też ogromne połacie trawy. Gdy dotarłem na skraj fjordu – a było to w czasie białych nocy – uderzyła mnie jasność. Ten zapach to dymno-pikantna lilia, którą opakowaliśmy w owocowe i likierowe nuty pigwy, wanilii i ambry.

CharlieNose: Zapach lilii nie jest tu rzeczywiście mocno wyczuwalny.

Thibaud Crivelli: Ale jest tam, tylko jakby opakowany. W sercu kolejnego zapachu – Osmanthe Kōdoshãn, naszej innej tegorocznej premiery – znajdziesz kwiat osmantusa. Odkryłem go na szczycie mistycznej góry spowitej mgłą ni pokrytej bambusowym lasem. Było tam mnóstwo natury i mnóstwo adrenaliny. Zaatakowały mnie nawet małpy. Potrzebowaliśmy tu żywych nut pieprzu seczuańskiego. A potem odwiedziłem klasztor, w którym panowała cisza i spokój, a więc dodaliśmy nuty czarnej herbaty, skóry i liści tytoniu by oddać ten medytacyjny klimat.

CharlieNose: Naprawdę dużo podróżujesz! Czy te eskapady miały miejsce zanim powstało Maison Crivelli?

Thibaud Crivelli: Tak, ale wolę mówić, że czerpię inspirację nie z podróży, a z życiowych doświadczeń. Tak naprawdę nie ma znaczenia gdzie się udasz, gdzie się znajdujesz, ale to jak doświadczasz tego szczególnego momentu. Dlatego nigdy nie powołuje się na konkretne kierunki, miejsca. Doświadczam chwili i dzielę się tym doświadczeniem poprzez moje zapachy. A wtedy ty zaczynasz swoją własną podróż.

CharlieNose: A więc nie chodzi o miejsca geograficzne?

Thibaud Crivelli: Nie, chodzi o to jak doświadczasz chwili. Myślę, że to ma większy sens.

CharlieNose: Czy mieszkałeś we wszystkich tych miejscach?

Thibaud Crivelli: Odwiedziłem w swoim życiu ponad 80 państw i przez dziesięć lat mieszkałem w Azji. Ale tak jak powiedziałem, chodzi tu bardziej o mój stan umysłu w tych wszystkich miejscach , w tych sytuacjach. Tak naprawdę czegoś zaskakującego możesz doświadczyć nie opuszczając domu i to może zupełnie odmienić twój dzień.

CharlieNose: To prawda! A jaki moment wiąże się z Papyrus Moléculaire. Nazwa brzmi kusząco.

Thibaud Crivelli: To było spotkanie z tatuażystą i wspólne palenie cygar. Skupiliśmy się na pudrowej nucie papirusa. Pudrowo-pikantnie-drzewną nutą, którą skontrastowaliśmy z liśćmi tytoniu i odrobina tonki dla oddania klimatu siana. Jest tu też dość dużo sandałowca.

CharlieNose: Brzmi relaksująco.

Thibaud Crivelli:  Ma w sobie też świeżość i skórzany drydown.

CharlieNose: A sandałowiec jest rzeczywiście bardziej świeży niż kremowy czy mleczny.

Thibaud Crivelli: Dokładnie. I jak wrażenia?

CharlieNose: Hmm, jak dotąd najbardziej ujął mnie chyba irys ze względu na swoją piękną galbanową nutę w otwarciu. Uwielbiam tę szorstką zieleń.

Thibaud Crivelli:  Może cię jednak zaskoczyć, gdy ponosisz go dłużej.

CharlieNose: O, ten pięknie pachnie! Santal Volcanique.

Thibaud Crivelli: To sandałowiec odkryty na szczycie wulkanu i wspomnienie plantacji kawy odwiedzonej dzień wcześniej. Wspinałem się na wulkan przed świtem. Czułem zapach popiołu i spalonego drewna. Nie był to przyjemny spacerek. Kiedy już dotarłem na skraj krateru, zostałem nagrodzony widokiem pięknego wschodu słońca i innego wulkanu w oddali. To doświadczenie łączyło świeżość, światło, energię (kawa!) i głęboki zapach palonego drewna. Wszystko to zawarliśmy w Santal Volcanique. Sandałowiec ma tu zaskakiwać – jest mniej mleczny, bardziej suchy.

CharlieNose: A kawa zdecydowanie nie jest słodka.

ThibaudCrivelli: Nie, to raczej aromat wydobywający się z puszki ze świeżo zmielonymi ziarnami. Powąchajmy teraz Bois Datchaï. Piłem wtedy – jak widzisz często coś piję lub jem (śmiech) – wędzoną, czarną herbatę z przyprawami i owocami leśnymi. Zapach przywołuje klimat leśnego spaceru, rozpalania ogniska i owocowy aromat leśnych owoców – jeżyn, porzeczek, jagód skontrastowany z pikantnym i smolistym aromatem czarnej herbaty. Jest tu też trochę cynamonu i bardzo dużo drewna – cedr, gwajakowiec, paczula, brzoza. Ta ostatnia jest bardzo skórzana. Są tu właściwie wszystkie nuty drzewne oprócz sandałowca.

CharlieNose: Akord brzozowy fajnie podkreśla dymność czarnej herbaty. Podoba mi się. A owocowość nie jest zbyt słodka, raczej kwaskowa.

Thibaud Crivelli: A teraz test w ciemno! Nie powiem ci co to jest!

CharlieNose: To róża! Jestem wielkim fanem tej nuty!

Thibaud Crivelli: Bingo! To słona róża!

CharlieNose: Słona róża. Ciekawe! Rzeczywiście czuć tu klimat słono-morski.

Thibaud Crivelli: To dlatego, że różę odkryłem nad morzem. Poczułem zapach młodych różanych pąków owianych wiatrem nad morza. Był odpływ i zachód słońca. Były też flamingi, a ja piłem sok z czerwonej pomarańczy i wodę gazowaną – połączenie, które uwielbiam. I wszystko to tu jest, w Rose SantifOlia. Mamy tu absolut z róży stulistnej, która nie jest ani miodowa, ani woskowa, ale lekka i jasna.

CharlieNose: …i wilgotna.

Thibaud Crivelli: Też, ale zamiast nazywać ją wodną, wolę uzywac określenia morska. Dla oddania tego morskiego klimatu użyliśmy absoluty z wodorostów, który jest słony, krystaliczny, ale też jedwabisty.

CharlieNose: Idealne połączenie, bo lubię sól w perfumach. I dość zaskakujące, przyznaję.

Thibaud Crivelli: I na wskroś nowoczesne. To chyba ten zapach, który najlepiej oddaje nasz kreatywny zamysł. Jest tak bardzo inny od klasycznego podejścia do róży i znów idealny dla każdego, bez względu na płeć. Jest jeszcze jedna ciekawa rzecz w Rose SentifOlia. . Sa ludzie, którzy po powąchaniu, tak jak ty, odbierają go jako różany, inni jako morski, jeszcze inni jako cytrusowy. Trzy różne wejścia w ten zapach. Nigdy nie zdradzam w jakim miejscu wtedy byłem. Nie przestaje mnie fascynować  jak wiele różnych miejsc ludzie wymieniają wąchając tę kompozycję – Mauritius, Australia, Liban, ogród w Norwegii, albo w Nowym Jorku. Wszystkie te interpretacje bardzo mi się podobają, dlatego właściwe miejsce mojego doświadczania tej chwili trzymam w tajemnicy. Nie chcę się skupiać na sobie. W moich perfumach nie chodzi o mojego ego, a o dzielenie się.

CharlieNose: W momencie kiedy oddajesz zapach w ręce  ludzi, oni kontynuują podróż, ale ta może być całkiem inna od twojej.

Thibaud Crivelli: Absolutnie! I ja to szanuję i uwielbiam. W tym jest całe piękno. To już prawie koniec. Ostatnim zapachem, który chcę żebyś powąchał jest Citrus BatiKanga Prezentuje on nowatorskie podejście do tematu cytrusowego. Tak naprawdę, jest to dużo więcej niż zapach cytrusowy.

CharlieNose: Wow! Jest pikantny! Czuję dużo ostrych przypraw!

Thiabaud Crivelli: To chilli.

CharlieNose: Cytrusy dają najczęściej efekt chłodzący, ten zapach  jest raczej po ciepłej stronie.

Thibaud Crivelli: Jest ciepły, soczysty, wytrawny, odrobinę słodko-kwaśny. To moment,  w którym pijesz cytrusowy koktajl z dodatkiem chilli na jakimś kolorowym. Czujesz jego rytm i wilgotna, tropikalną aurę w koło. Wytrawną nutę bergamotki wzmocniliśmy tu gorzką pomarańczą, a świeżości dodaliśmy nutą pomelo. Bertrand Duchaufour użył tu nuty jamajskiego olejku pimento i kardamonu i zestawił tę pikantną świeżość z ciepłymi nutami ambry, mirry i wetywerii.

CharlieNose: Rzeczywiście nietypowy cytrusowiec. Jestem po raz kolejny zaskoczony. Mówiłeś już o tym, że twoje zapachy są unisex, ale piszesz też, że są nowoczesne. Na czym polega ich nowoczesność?

Thibaud Crivelli: Odczucie nowoczesności pochodzi moim zdaniem z konfrontacji naszej reakcji na zapach z tym czego moglibyśmy się spodziewać po nazwie i klasycznym składniku, ten techniczny twist, to niespodziewane spotkanie nut. Czasami podkreślamy mniej znany aspekt danego składnika, czasem łączymy go z czymś co, na pierwszą myśl, zupełnie do niego nie pasuje. A do tego autentyczność, o której wspominałem na początku. Osobiście doświadczyłem tych wszystkich zaskakujących spotkań.

CharlieNose: Czy nosisz je wszystkie?

Thibaud Crivelli: Nie, bo nie stworzyłem ich dla siebie. Lubię je wszystkie, ale nie wszystkie noszę, co jest dość naturalne chyba. Często noszę hibiscusa, irysa, lilię, różę, papirus i Boi Datchaï. Lubię drzewne zapachy, a także skórę.

CharlieNose: Plany Maison Crivelli?

Thibaud Crivelli:Nowy ekstrakt w lutym opowiadający o momencie paczulowym. Chcemy też dodać zapach tuberozowy do naszej linii wód perfumowanych. Pracuję również z mniej znanym składnikiem, ale póki co to tajemnica.

CharlieNose: Z pewnością je wszystkie sprawdzę. Dziękuję za rozmowę.

Zapachy marki Maison Crivelli znajdziecie w perfumerii GaliLu.



_ _ _


CharlieNose:  Thanks for inviting me to meet you and your brand, Thibaud. I must say I haven’t done my homework. Haven’t smelled the scents, haven’t read much about them. On purpose. I wanted to be surprised.

Thibaud Crivelli: That’s great because surprise is the key element of the Maison Crivelli concept.

CharlieNose: Perfect! How?

Thibaud Crivelli: When I created the brand I set myself the objective to surprise people with perfumes they had never smelled before. That was the initial idea. I also wanted the brand to be based on real moments I have lived. I believe in the power of sincerity and authenticity. It’s easier to connect with such scents. They are more relevant, more meaningful.

CharlieNose: Are these the moments you’ve actually lived yourself?

Thibaud Crivelli: Yes, and that’s how the creative direction for the brand was born. Taking inspiration from the moments I have lived and in which I discovered a particular perfume ingredient with surprise. So what I do is brief the perfumers by telling them my story, my experience, sometimes attaching a moodboard with pictures, videos and sounds, I describe the people I met, I tell them what I was eating or drinking and they combine all the elements - ingredients and sensations - to create a perfume. I want my perfumes to be a concentrate of surprises presented in a design which is beautifully effortless and neutrally simple. And without any excess.

CharlieNose: In the formula or in the storytelling or in the design?

Thibaud Crivelli: In the design. The formulas are actually quite complex. They are based on unique contrasts. But the packaging as you can see is well-balanced with a premium on quality. Heavy glass, heavy weight of the cap. When I speak of no excess I also refer to the fact that we have not put any artificial colouring in the juices. I didn't  want any colour to influence your perception. The surprise comes when you open the cap and smell the perfume.

CharlieNose: One of the scents is different in colour but it’s the bottle not the juice, right?

Thibaud Crivelli: Yes, it’s the first scent in our new collection of extracts. You can see the contrast of colours between terracotta and white which reflects the contrast included in the formula.

CharlieNose: So there’s an extracts line and the basic line. How many scents in total?

Thibaud Crivelli: We have ten eaux de parfum and this first perfume extract

CharlieNose: Hibiscus MahaJád

Thibaud Crivelli: That’s right. And next year two new extracts are coming.

CharlieNose: Your adventure with perfumes started in 2018.

Thibaud Crivelli: Yes, end of October. We celebrated our third anniversary this year with the launch of Hibiscus MahaJád.

CharlieNose: The scents have been developed by a few different perfumers. Who makes perfumes for Maison Crivelli?

Thibaud Crivelli: The eaux de parfum collection was developed by different perfumers and for the extract collection I wanted to have the whole line made by Quentin Bisch. Great collaboration! Such a talented perfumer!

CharlieNose: And really big  at the moment.

Thibaud Crivelli: For a reason. So shall we start smelling?

CharlieNose: By all means. Let’s start with the latest.

Thibaud Crivelli: Very well. For this one I took an inspiration from drinking hibiscus tea in a jewel market and I wanted the perfume to be flamboyant and luminous

CharlieNose: It has this sweetness to it. What does the other word in the name stand for?

Thibaud Crivelli: MaJád comes from the word mahā which is ‘great’ in old Sanskrit and jad for jade, the stone. The second word in the name is often a very personal cluster based on the experience I’ve lived. Plus, MahaJád sounds exotic in a way.

CharlieNose: It does. Instantly brings India to mind.

Thibaud Crivelli: We went for a rose absolute to evoke the colour of hibiscus which we illuminated with mint and cassis and sweetened with a note of vanilla. It’s perfectly unisex. And it’s an extract which is super dense yet easy to wear and which projects extremely well. The power of diffusion in this one is extraordinary.

CharlieNose: A Hibiscus beast!

Thibaud Crivelli:  It’s not at all my intention to focus primarily on strength of my perfumes. It’s much more important for them to be well-balanced. Hibiscus is very long lasting and diffusive but very elegant at the same time. Let’s try one of our bestsellers now – Iris Malikhân

CharlieNose: Oh, I love iris!

Thibaud Crivelli: This one is totally different. Try it!

CharlieNose: Very green in the opening.

Thibaud Crivelli: It is. I discovered iris flowers in the desert. I drove for a few hours in the sand until I reached a village. There I entered a house - there was incense in it, old stone walls and I saw iris on the terrace. The idea was to cantrast a green iris with the dry and warm notes of vanilla and leather

CharlieNose: I can feel that dryness. And it seems quite potent as well. Irises can be ephemeral at times…

Thibaud Crivelli: We reinforced the powdery side of iris with cinammon and mimosa and added a somewhat gourmand aspect with vanilla. Fleur Diamantine, on the other hand, is all about white flowers. It is a memory of entering a garden filled with jasmine and blossoming orange trees. Fountains, play of sun and shadow and me eating saffron icecream. The jasmin in this one is not the heavy jasmine, it’s dewy, it’s floating in the air.  And we added a soft and creamy touch of almond and moss. Lying down on the grass in a serene garden – pure bliss!

CharlieNose: It’s creamy flowers to me. Let’s move on. Oh, this one I find very crispy and almost frosty

Thibaud Crivelli: And that was the idea! Absinthe Boréale is a shot of absinthe drunk at the Northern Lights. We mixed the Frost and comfort by using aromatic notes and pushing freshness with lemon and juniper berries We emphasized comfort with musks and woody notes. The heart is sheer aromatics - artemisia and lavender. My memory behind it is dog-sledging in the snow and the mixed sensation of feeling cold outside and warm inside your winter clothes. Staying in the north, Lys Sølaberg is a very original take on a lily. I discovered lily flowers on top of a fjord. It was rocky and wet, the weather was harsh with lots of grassland around Having reached the Edge of the cliff -  it was during the midsummer night – I was struck with luminosity. This scent is the smoky-spicy flower of lily which is totally wrapped in a fruity and liqueur-like notes of quince, vanille and amber.

CharlieNose: The lily flower doesn’t really stand out for me.

Thibaud Crivelli: Yes, it’s here but it’s totally wrapped. In the heart of the next one – Osmanthe Kōdoshãn which premiered this year - is osmanthus but we didn’t push too much the fruity facet of it. I discovered the osmanthus flower on top of the tropical mountain shrouded in mist and covered by a bamboo forest. Lots of wild nature and adrenaline! I was even attacked by monkeys. We wanted vivid notes of sichuan pepper to express that. And then I went to a monastry which was peaceful so we added black tea, leather and tobacco leaves to add it a bit of a meditative touch

CharlieNose: You did travel a lot! Was it before you set up the perfume brand?

Thibaud Crivelli: Yes. But I prefer to say I take inspiration not from travelling but from life experiences. It doesn’t really matter where you go or where you are but how you live that particular moment. So I never mention my specific destination. I experience a moment, I share it with you through my perfume and then you start your own journey

CharlieNose: So it’s not about a geografical destination?

Thibaud Crivelli: No, it’s about how you live the moment. I tend to think it makes more sense.

CharlieNose: Have you lived in those different places?

Thibaud Crivelli: I have travelled to more than 80 countries and I lived ten years in Asia. But as I say it’s more about the mindset that I had in all those places. You can stay at home and live a surprising moment which can twist your day.

CharlieNose: True! How about Papyrus Moléculaire. It sounds tempting.

Thibaud Crivelli: It’s about meeting a tatoo artist and smoking cigars. We worked on a powdery note of papyrus. Powdery-spicy-woody note contrasting with tobacco leaves and a little bit of tonka bean to give it a bit of the hay vibe. Quite o lot of sandalwood as well.

CharlieNose: I find it relaxing.

Thibaud Crivelli:  It’s also crisp with a leather drydown

CharlieNose: And the sandalwood is rather fresh than milky or creamy

Thibaud Crivelli: Precisely. What do you think so far?

CharlieNose: Well, so far I liked the iris most for this beautiful note of galbanum in the opening which evokes this harsh greenness

Thibaud Crivelli:  It may surprise you, though, when you wear it on the skin longer.

CharlieNose: Oh this one is very nice! Santal Volcanique.

Thibaud Crivelli: Sandalwood discovered on top of a volcano and a coffee plantation visited the night before. I climbed the volcano slope in the wee hours. Could smell ashes and burnt wood. It was pretty strenuous. When I arrived at the edge of the crater I was awarded with a view of a beautiful sunrise and another volcano in the distance. The experience was a mix of freshness, luminosity, energy (coffee!), the smell of burnt wood. We brought it all to Santal Volcanique. This sandalwood is surprising – less milky, more dried up.

CharlieNose: And the coffee in it is definitely not sweet.

Thibaud Crivelli: No, it’s more the aroma of a just opened box with freshly ground beans. Let’s smell Bois Datchaï now. I was then drinking – as you can see I drink and eat quite a lot (laugh) - smokey black tea with spices and berries. The scent evokes the feeling of walking in the forest, lighting up a fire and smelling the fruity facet of blackberries, black currants, blueberries contrasted with the spicy, smokey facet of the tea. There’s a little bit of cinammon as well, the whole is a bit powdery and very woody as there’s cedarwood, patchouli, gaiac, birch wood which is almost leathery. Basically all woody notes except sandalwood

CharlieNose: The birch nicely emphasises the smokiness of the black tea. I like that. And the fruitiness is not too syrupy. More tart to me

Thibaud Crivelli: Now, this I won’t tell you what it is!

CharlieNose: It’s rose! And I’m a big fan of rose!

Thibaud Crivelli: Bingo! It’s a salty rose

CharlieNose: Salty rose. How different! The salty-marine accord is def here.

Thibaud Crivelli: It’s because I discovered rose at the seaside. The scent of freshly blossomed roses blown by the sea wind, the low tide and the sunset. There were flamingoes, too and I was drinking blood orange juice and sparkling water which I love. So we have all those things in Rose SantifOlia. We have the centifolia rose absolute which is not honeyed or waxy but bright and light

CharlieNose: And moist…

Thibaud Crivelli: Also but instead of calling it aquatic I prefer to say it’s marine. To evoke this we used seaweed absolute which is salty, crystalline but also silky

CharlieNose: Perfect combination for me and quite surprising, I admit.

Thibaud Crivelli: And thoroughly modern. Perhaps it’s the best perfume in the collection to understand my creative direction. It’s so different from the classic approach to rose and it’s perfectly unisex. What is interesting, too,  is that some people enter the perfume through the rose as you did, others only enter it through the marine facet, still others through the citrusy facet. Three different doors to it. I actually never mention where I was then in this particular moment that inspired the perfume. And honestly it’s quite incredible how many different places people mention smelling this one – Mauritius, Australia Lebanon, a garden in Norway or in New York and I love all those interpretations so I intentionally do not reveal the actual place because that could prevent them from making the perfume theirs and there would be too much focus on myself. And it’s not about my ego, it’s about sharing.

CharlieNose: Once you give the scent to people they continue their own journey which may be very different from yours.

Thibaud Crivelli: Absolutely! And I respect and love that actually. That’s the beauty of it. Now the last but not least is  Citrus BatiKanga which I’d say also presents a unique approch to the citrusy theme. It’s so much more than a citrusy scent.

CharlieNose: Wow! It’s spicy! Lot’s of hot spices.

Triabud Crivelli: It’s chilli.

CharlieNose: Citruses have often a cooling effect but this one is on a warm side.

Thibaud Crivelli: It’s warm, juicy and dry, a bit sweet and sour. It’s a taste of citrus juice, frozen citrus cocktail with chilli enjoyed in the middle of a colourful market full of rhythm and moist tropical weather. There is bergamot, we pushed its bitter facet with bigarade orange and we boosted the freshness with chilli and pomelo. Bertrand Duchaufour also used jamaican pimento oil and cardammom to reinforce the freshness and then we created a contrast with a warm note of amber, myrrh and vetiver.

CharlieNose: Truly untypical citrus. So yes, I am surprised. By most of them. We have said they are unisex but you also claim  they are modern scents. What makes them modern?

Thibaud Crivelli: The immediate feeling of modernity comes in my opinion from confronting your reaction to them with what you’d expect the the name and the classic note, this technical twist, this unique contrast. Sometimes we highlight the unknown facet of an ingredient or we twist it with something you would never associate it with. Plus it’s authentic, not abstract because I have personally lived all those surprising encounters.

CharlieNose: Do you like to wear all of them?

Thibaud Crivelli: No, because I didn’t create them for myself. I like all of them but I don’t wear all of them, which is natural, I guess. I wear a lot of Hibiscus, Iris, Lys, Rose, Bois and Papyrus. I’m more into woody scents, and leather as well.

CharlieNose; Maison Crivelli Plans?

Thibaud Crivelli: New extract in February. It will be about a patchouli moment. We want to add tuberose to our eaux de parf line as well. Plus I’m working with a lesser known ingredient but it’s my secret for now.

CharlieNose: Will be checking ithem out for sure. Thank you for this talk.

*PAMIĘTNIK CHARLIEGO* - Jean Paul Gaultier, Kokorico

*PAMIĘTNIK CHARLIEGO* - Jean Paul Gaultier, Kokorico

*TYDZIEŃ Z JEDNYM SKŁADNIKIEM* - Miód

*TYDZIEŃ Z JEDNYM SKŁADNIKIEM* - Miód