ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

ZAPACHEM PO WARSZAWIE 4

ZAPACHEM PO WARSZAWIE 4

Tegoroczne Perfumowe Spacerro „Zapachem po Warszawie” to już czwarte tego rodzaju spotkanie jakie organizuję z przyjaciółmi. Idea ta sama – friends&scents – a jednak wczorajsza przechadzka nieco różniła się od poprzednich. Po pierwsze miała miejsce wiosną, a nie latem. Pogoda jednak dopisała. Często wychodziło słońce, wyjmowaliśmy więc co i raz z kieszeni okulary słoneczne, parasolek za to ani razu. Muszę przyznać, że wiosenna aura sprzyja i spacerowaniu i wąchaniu. Latem słońce i ciepło potrafią czasem zmęczyć. Po drugie, zmieniliśmy nieco trasę. Zwykle ruszaliśmy spod Mariotta vis-à-vis dworca, tym razem punktem zbiórki był pl. Piłsudskiego. Moi goście zdali (z małymi potknięciami) egzamin z topografii i logistyki i stawili się w wyznaczonym miejscu o czasie. A czemu wybrałem ten akurat punkt? Już wyjaśniam.

Naszym pierwszym przystankiem był butik marki Hermès znajdujący się w pobliskim hotelu Raffles Europejski. Chciałem by moi goście poznali butikową linię Hermessence, w której sam jestem zakochany. I tak się też stało. Kompozycje z tej linii zyskały uznanie wszystkich. Spodobało się i szarlotkowe Ambre Narguile i lawendowe Brin de Reglisse i herbaciane Osmanthe Yunnan. Zgodnie z zaleceniem twórców spróbowaliśmy też zapachy te blendować. Ciekawym połączeniem okazał się duet Vanille Galante i Paprika Brasil. Moich gości ujęła też świeżość wody kolońskiej Eau de Citron Noir i korzenność kompozycji Voyage d’Hermès. O przepięknych szalach i nowej kolekcji szminek nie wspomnę…

Po pierwszych doznaniach olfaktorycznych przeszliśmy się reprezentacyjnym traktem królewskim na ul. Kopernika, gdzie mieści się uroczy, malutki butik artisanowej marki Jan Barba. Tu o swoich autorskich perfumach opowiedział nam ich twórca Bartek. Moich gości zaciekawiły kompozycje Superiore (inspirowana tradycyjną wodą kolońską) i  Sérail (z migdałową nutą). Ja z kolei zrobiłem drugie podejście do aromatycznego Fougère. Za pierwszym razem go nie uniosłem, wczoraj całkiem dobrze ze mną współgrał. Zapachom warto dawać drugą szansę, a naturalne perfumy Jan Barba warto poznać w intymnej atmosferze i poświęcić im więcej uwagi. Zachowują się zupełnie inaczej niż te znane nam z mainstreamowych, a nawet niszowych perfumerii. Z butiku Jan Barba (znajdziecie tu także naturalne kosmetyki) już tylko dwa kroki do Fridge czyli polskiej marki stworzonej z chłodnym zamysłem. Marka ma perfumy w swojej ofercie już od dłuższego czasu, ale moi goście jeszcze ich nie znali. Spodobał się mój ulubiony liść pomidora czyli yDe5, natomiast porzeczkowe yDe2 (a wszyscy jesteśmy admiratorami tej nuty) zanadto się z czasem wysłodziły. Ja wziąłem na dokładniejsze testy próbki dwóch nowych kompozycji Fridge – drzewne-różanego Tomorrow’s Rose i orchidei połączonej z petitgrain oraz cedrem himalajskim czyli Even if…

Dokumentacja zdjęciowa musi być!

W butiku Fridge przy ul. Kopernika

Szybki powrót na trakt królewski, ale już na wysokości Nowego Światu i odwiedziny w miejscu, które zachwyci każdego wielbiciela pachnących mydeł. W Label des Sens jest ich cała kolorowa ściana! Jest mydło Mama i Babcia, ale ja poszedłem w bardziej perfumeryjne klimaty wybierając mydełko paczulowe i wetyweriowe. Wyprodukowane w Marsylii, zawierają olejek z oliwek i/lub masło karité. Po mydlarni nadszedł czas na kawiarnię! Przy filiżance kawy zebraliśmy siły na dalsze kilometry naszego Spacerro oraz powspominaliśmy sobie markę Annick Goutal. Była to też świetna okazja do wymiany pachnących prezentów.

Posileni drugim śniadaniem ruszyliśmy w kierunku Ronda de Gaulle’a. Tu, nieopodal znajduje się mini dom towarowy Mysia 3, a w nim, na drugim piętrze perfumeria Impressium. Powodem wizyty było pojawienie się w niej dwóch nowych marek: Parfums MDCI oraz L’Atelier Parfum. W mój gust wpisuje się zdecydowanie bardziej ta druga marka. Muszę się z nią bliżej zapoznać. Widziałem, że jest dostępny atrakcyjny discovery set… Wszystkich nas jednak zauroczyły kompozycje znajdującej się tu już od jakiegoś czasu marki Simone Andreoli. Od lat już wzdycham do ich zielonego Business Man. Zaraziłem tą sympatią moich przyjaciół. Bardzo spodobała się nam też migdałowa nuta w zapachu Mandorla del Sud. Nowość w czarnej linii z kolei – Ocean of the Midnight Moon – trochę mnie rozczarowała. Mało czuję tu oceanu, dużo tradycyjnie pojmowanej męskiej perfumerii.

Następnym punktem na naszym szlaku była perfumeria Mood Scent Bar zlokalizowana przy ulicy Brackiej. I tu ogromne brawa dla obsługi! Bardzo miłą niespodzianką była obsługująca nas młoda dziewczyna – pomocna, entuzjastyczna (ale nie nachalna), wspaniale przygotowana, a do tego obrotnie obsługująca kilku klientów naraz. Doskonałe doświadczenie! Co powąchaliśmy w MSB? Przede wszystkim nową, niszową markę z Czech – Pigmentarium. Z czterech dostępnych zapachów najbardziej zainteresował mnie zawierający akord ciemnej, gorzkiej czekolady – Erotikon. Jest próbka, będą dalsze testy. Fajny i radosny jest też różowy grejpfrut połączony z rabarbarem w Paradiso. Marka Pigmentarium oferuje również kadzidła. Buszowaliśmy też w ukochanej przez nas marce BDK. Nigdy nie przestaną nasz fascynować Gris Charnel (pojawił się ekstrakt!), Rouge Smoking, Wood Jasmin czy Pas Ce Soir. Ciekawym trafem zapoczątkowany w MSB temat czeski kontynuowaliśmy przy obiedzie z knedliczkami czyli w czeskiej retauracji Česká Kozlovna.

Ja pokazujący światu moje wymarzone miejsce pracy :D

Szybko przecinamy Plac Trzech Krzyży, wchodzimy w Mokotowską, a tam po lewej stronie już czeka na nas House of Merlo. Ostatnim razem wspaniale nas tu podjęto kawą. I teraz nie było inaczej, tyle, że stolik wyjechał z zaplecza specjalnie dla nas. Jak zwykle red carpet treatment! Tu też było nam dane odkryć nową i bardzo dobrze rokującą dla mnie osobiście markę Atl. Oblique. To kompozycje z Berlina, które miały swoją premierę na Targach Pitti we Florencji w 2017 roku. Zainteresował mnie (przyznam szczerze, że za sprawą nazwy!) Beton Brut. Świetnie łączy klimaty skórzane z lekko ozonicznymi i zielonymi. W nutach między innymi bambus. White Light to piękne neroli, w Voodoo Flowers jest szampan i gin, a w April Skies klimacik irysowo-marchewkowy. Był też zapach, który totalnie pachniał jak sałatka z pomidorów i śmietany, którą robi mój Tata, ale za nic nie pamiętam który to. W House of Merlo zrobiło się w pewnym momencie dość tłoczno (nasza energia przyciąga klientów!), wypiliśmy więc kawę, powąchaliśmy jeszcze nowości Kajal (męski Faris jest bardzo ‘aventusowy’, przebogato zdobiony Almaz rozpoczyna się fajną porzeczkową nutą) i podziękowaliśmy za gościnność właścicielom perfumerii.

Pod kwietniowym niebem (nomen omen), które akurat po wyjściu było wyjątkowo hojne w słoneczne promienie, przeszliśmy do ostatniego zapachowego przystanku na naszej mapie – do GaliLu Olfactory przy Koszykowej, które dla mnie jest jak drugi dom. Z przyjemnością odkryłem, że dotarła tu już wiosenna premiera Matiere PremiereFrench Flower. Jest w niej tuberozowa upojność, ale i owocowa, gruszkowa nuta ułożona na fajnie zbalansowanej herbaciano-ambroksanowej bazie. Jak lubię tuberozę, tym bardziej zakochałem się o wiele bardziej w zielonej premierze Maison TrvdonAphélie. Okazało się po raz kolejny, że mariaż porzeczki (ona cały czas z nami – lub za nami - wczoraj chodziła), bluszczu, róży i mchu nie może mnie pozostawić obojętnym. Zapach-marzenie na wiosnę! Moi goście sprawdzili jeszcze premiery Une Nuit Nomade, Meo Fusciuni, Frederic Malle i Byredo, a ja po raz kolejny powąchałem nową świecę Bon Parfumeur 04 z przepiękną herbacianą nutą. Czuję, że długo się jej nie oprę.

Na zakończenie zwykle fundujemy sobie jakąś słodką przyjemność. Tym razem trafiliśmy do AM’OR czyli skąpanego w różu królestwa eklerów. Nie są duże, ale przeeleganckie, przepyszne i przemyślane oraz dopieszczone pod każdym względem. Wybrałem ekler z crème patisserie ozdobiony czerwonymi owocami (znowu porzeczka!) które pociągnięto złotem i ozdobiono mikroskopijnymi listkami… tymianku. Jego smak i aromat genialnie zrobił całości!

Wspaniały wiosenny czas z ludźmi z którymi w końcu bez końca (!) można rozmawiać o perfumach. Ale nie tylko… Rozmawialiśmy też o rzeczach ‘poważnych’, aktualnej sytuacji w kraju i za granicą, pracy, pandemii. Na zawsze pozostaną w pamięci spontaniczne wymiany zdań i opinii. Jak np. ta:

 

X: (po powąchaniu Oud Rose w House of Merlo): Cudowne!

Y: Pokaż! (wącha bloter) O! Do alkowy!

X: Nieeeee! Do sukienki, którą przez Ciebie kupiłam!

 

Dziękuję za te doznania i chwile. Możliwe, że następne Perfumowe Spacerro po stolicy zrobimy jesienią. A może jeszcze w tym roku…

*NOWA LINIA* - Matin Lutens

*NOWA LINIA* - Matin Lutens

ROOS & ROOS - Les Simples

ROOS & ROOS - Les Simples