ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

ZAPACHEM PO WARSZAWIE 3

ZAPACHEM PO WARSZAWIE 3

Pandemia skutecznie uniemożliwiła odbycie dorocznego, letniego zapachowego spaceru po Warszawie w ubiegłym roku. W tym byłem jednak zdeterminowany by przywrócić sierpniową tradycję. I jak pomyślałem, tak się stało: z zachowaniem przepisów, które trochę utrudniały wąchanie (maseczki, maksymalna ilość osób w perfumerii) odwiedziliśmy osiem miejsc z pachnącymi cudami. Bez spiny, bez pośpiechu, w przyjaznej atmosferze zakrapianej dobrą kawą i pogaduchami od serca do nosa. Oto perfumowe spacerro Zapachem po Warszawie Vol. 3, które odbyliśmy w elitarnym tercecie wczoraj, tj. 7 sierpnia 2021 roku.

Tradycyjnie naszym punktem startowym była Perfumeria Quality w Hotelu Marriott. Moi goście przyjechali spoza Warszawy, dlatego ta lokalizacja – vis-à-vis dworca Warszawa Centralna – jest idealnym miejscem na rozpoczęcie spaceru po warszawskich perfumeriach. W Quality miałem osobiście jeden ważny cel – sprawdzić najnowszy zapach L’Orchestre Parfum – Ambre Cello. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Kompozycja ujęła mnie swoim oszczędnie słodkim ciepłem. Na pewno będę chciał się z nią lepiej poznać. Po ostatnich powrotach do Aqua Vitae Forte chciałem też bardzo przetestować nową kolońską kolekcję Maison Francis Kurkdjian. Aqua Universalis, Aqua Celestia i Aqua Vitae w wersjach Cologne Forte to ocean świeżości i światła. Bardzo wdzięczne wody na lato, ale w kwestii Aqua Vitae pozostanę przy mojej ukochanej wersji EDP. Powąchałem też ciekawą nowość od Parfum d’Empire - Mal-Aimé. Zapach jest ewidentnie zielony, odrobinę pikantny, ziołowy i troszkę… kiszony. W jego składzie znajdziemy oset, pokrzywę i tajemniczy kwiat ciemiernika. Moich gości zachwyciły dwie kompozycje mnie osobiście już znane – Enigma Cologne Roja Dove (tu doszukaliśmy się nut Coli z plasterkiem cytryny) i EdenFalls marki Micallef. Zapachy najlepiej dały o sobie znać po wyjściu z perfumerii i budynku. Zdjąwszy maseczki mogliśmy je poczuć w pełni z bloterków i skropionych nadgarstków. Wolnym krokiem ruszyliśmy ulicą Nowogrodzką w kierunku następnego punktu na naszej marszrucie – perfumerii GaliLu.

received_560930741703273.jpeg
IMG_20210807_144426.jpg

Po drodze znalazł się jeszcze czas na dobrą kawę w ETNO Café, przy której wymieniliśmy się doświadczeniami z ostatniego, niełatwego dla każdego chyba roku. Były też i przyjemności. Każdy każdemu wręczył coś pachnącego. Takie małe święta w środku lata. W drzwiach GaliLu przyszło nam trochę poczekać na naszą kolei (max. trzech klientów w środku), ale było warto! Zaprezentowałem moim gościom uznane przeze mnie linie perfum Matiere Premiere i Bon Parfumeur. Nowy zapach tej ostatniej marki – lawendowo-kadzidlane 702 – zauroczył nas wszystkich! Odkryłem nowość Penhaligon’sa Racquets, w którym świetnie połączono gatunkowe cytryny i skórę. Sowicie się nim spryskałem, a zapach dawał przyjemnie o sobie znać do końca dnia. W kwestii kosmetyków odnotowałem premierę maski do włosów z ulubionej serii Hinoki Le Labo oraz słodką tubkę kremu do rąk w czerwone groszki od Byredo w moim ulubionym zapachu Rose of No Man’s Land. Obejrzeliśmy też pierwszy w historii tej ostatniej marki limitowany flakon z białym korkiem ze znaną świeżą kompozycją Blanche. Gdy moi goście odkrywali swoje ulubione marki w GaliLu – Kasią ALTAIA, Octavio Une Nuit Nomade – ja przysiadłem na moim ulubionym oknie gdzie zawsze leżą sprzedawane w perfumerii książki i publikacje i zanurzyłem się w wystawionym tam albumie Sztuka Pobytu. Ta wspaniale wydana publikacja autorstwa właścicielki bloga podróżniczego travelicious.pl naprawdę mnie zauroczyła. Bardzo będę chciał by trafiła na półkę w moim domu, a raczej na stolik, bo to typowa pozycja typu coffee table book.

received_1816254081891490_2.jpeg
received_514861162919732.jpeg

Z Koszykowej już niedaleko na Mokotowską gdzie odwiedziliśmy salon House of Merlo. W tym miejscu płynie genialna energia. Nawet bez wszystkich wspaniałych perfum i kosmetyków, które ta perfumeria ma w swojej ofercie, zawsze czuję się tu cudownie. To miejsce przyciąga jak magnes! I tym razem nie było inaczej. Właściciele zapewnili naszej trójce prawdziwie VIP-owskie przyjęcie. Zaserwowano nam pyszną kawę w eleganckich filiżankach, która uprzyjemniła wspólne wąchanie i wymianę opinii. A co odkrywaliśmy? Przede wszystkim nową w House of Merlo markę Oriza L. Legrand. Styl perfum, zapachów do wnętrz i mydeł tej francuskiej marki z tradycjami zachwyci z pewnością wielbicieli klimatów retro. I nie mam tu na myśli tylko zdobionych secesyjnymi motywami i złotymi chwostami opakowań. W ofercie znajdziecie mocny retro szypr, ciekawe połączenie kwiatów goździka z przyprawą o tej samej nazwie oraz mistyczny wręcz zapach łączący kadzidło z liliami (Relique d'Amour). Mnie osobiście ujął soczyście zielony Déjà le Printemps z miętą, koniczyną i galbanum. Zaprezentowano nam też limitowany, jubileuszowy zapach marki Merchant of Venice skomponowany na cześć 1600-lecia Wenecji. Sal to hołd dla zapachu słonego morza doprawionego kardamonem, frezją, narcyzem i liliami. Gratka dla wielbicie słonych klimatów i adoratorów nadmorskiego miasta z lwem Św. Marka w herbie. Co jeszcze zapamiętałem z House of Merlo? Z pewnością nową propozycję Hirama Greena – Vetiver. Piękne, wielowymiarowe podanie tytułowego tematu, które mam zamiar systematycznie przyswajać dzięki otrzymanej próbce. Zapomniałbym! Bardzo zaciekawił mnie jako fana zapachów do wnętrz Papier Indien wspomnianej już marki Oriza L. Legrand. Ciemnobrązowe arkusiki naturalnego papieru to aromatyczne kadzidło w stylu nag champa uwalniające aromaty drewna sandałowego i kwiatu drzewa michelia champaca. Myślę, że jak będzie już bliżej jesieni, na pewno się na nie skuszę.

IMG_20210807_155722 (2).jpg

Nie samymi perfumami człowiek żyje! Nawet na Perfumowym Spacerro! Dlatego właśnie po wyjściu z House of Merlo przeprowadziłem moją wycieczkę na drugą stronę ulicy Mokotowskiej i zaprosiłem do malutkiego butiku z izraelskimi kosmetykami Lavido. Wszystkich zarażam zapachem kupionego tu kremu do rąk Patchouli Nurturing Hand Cream. I tym razem uwodzenie nosa stało się faktem. Wyszliśmy z butiku z pachnącym paczulą i kremem odżywczym kremem do rąk. Mnie gościnny właściciel zainteresował specyfikiem do pielęgnacji twarzy typu 2-w-1 - peelingiem i maską z olejem z pestek granatu, olejkiem eterycznym ze skórki cytryny i olejem z orzechów makadamii. Wcale nie wykluczone, że po przetestowaniu tego specyfiku wrócę tu po całą tubkę.

received_604988740884714.jpeg
IMG_20210807_162933.jpg

Choć w tym momencie naszego Spacerro zaczął dopadać nas już głód, postanowiliśmy „odhaczyć” jeszcze jeden pachnący punkt na naszej liście przed późnym lunchem. Trafiliśmy więc do zlokalizowanej przy ul. Brackiej perfumerii niszowej Mood Scent Bar. Tutaj zauroczyła nas prezentacja zapachów argentyńskiej marki Fueguia 1833. Nasze nosy zgodnie wyróżniły jaśminową kompozycję Amalia będącą hołdem dla przyjaźni. Wspaniały przypadek, bo naszą trójkę łączy przyjaźń i wspólna miłość do jaśminu. W tym samym temacie zauroczył nas też zapach BKD Parfums Paris Jasmin Wood. A co jeszcze było wąchane w MSB? Ostry, świeży i zielony Sweet Leaf od Room 1015 z eukaliptusem i konopiami. Mój osobisty faworyt! Pierwszy raz miałem też okazję bliżej przyjrzeć się perfumom w olejkach MOKOTO. Zainteresowały mnie tu dwie róże - Rosa Rubea i Rosa Alba. Na pewno wrócę  je dokładniej powąchać. Wytropiłem mojego ulubieńca z debiutującej niedawno w MSB marki Quearmé. Mowa o Griffonie, w którym znajdziecie takie smaczki jak davana, koniak i tytoń. Poznacie go po granatowym korku.Odnotowałem też nową w tej perfumerii markę COQUI COQUI. W jej szerokiej ofercie znajdziemy wody perfumowane, kolońskie oraz perfumowane olejki do ciała. Zapachów było jednak tak dużo, że nie zdołałem ich dokładnie przetestować. Nawet nie zaczynałem. Nos i żołądek już głośno wołały: LUNCH BREAK!

IMG_20210807_173035.jpg

Posłuchaliśmy tych wołań i udaliśmy się przekąsić co-nie-co w pobliskim bistro Bułkę Przez Bibułkę. Przy omlecie, sałatce i bajglach rozmawialiśmy o perfumach i nie tylko. To była bardzo potrzebna i bardzo cenna przerwa. Wspaniałe uzupełnienie spaceru pod hasłem Perfumes&Friends. Posileni ruszyliśmy do Perfumerii Impressium umiejscowionej w butikowym domu towarowym Mysia 3. Tu dla mnie miłą premierą była marka Simone Andreoli. Bardzo cieszę się, że trafiła ponownie do Polski. To genialne perfumy! Od lat jestem fanem zielonego Business Man. Warta uwagi jest też czarna linia celebrująca typowo włoskie składniki – Fico Nero – figę, Mandorla del Sud – migdały i Zeste di Sorrento – cytrusy. Ogromną przyjemnością nie tylko dla nosa, ale i dla oka było odkrycie letniej morskiej kompozycji Carthusia – Ammare. Co ciekawe wraz w wodą perfumowaną powstała kolekcja kosmetyków do opalania, które spełniają wymagania protokołu z Honolulu dotyczącego ochrony raf koralowych. Moich gości zainteresowała też szwedzka marka Svensk Parfym. Hitem okazał się PRAKT, który i mnie już kiedyś w sobie rozkochał. Ta porzeczka ma tylu wielbicieli, że ponoć trzeba się na nią zapisywać. Impressium ciągle zamawia nowe dostawy ze Szwecji.

Na koniec naszego Spacerro zajrzeliśmy do domu handlowego Vitkac. Do salonu Louis Vuitton nie dało się wejść – kolejka była na co najmniej 45 minut czekania. Vis-a-vis był jednak butik Chloé gdzie powąchaliśmy resztki butikowej, mononutowej kolekcji Atelier des Fleurs. Wszystkim nam spodobała się świeżo-pudrowa Herba Mimosa. Wjeżdżając na górę do Mon Credo odkryliśmy pojawienie się zapachów brytyjskiej marki odzieżowej All Saints. Większość testerów była niestety osuszona. W Mon Credo nie czekały na mnie żadne nowości, skupić się więc mogłem na dokładnym przetestowaniu kompozycji Tom Ford, o których czytałem, słyszałem, ale wąchać dane mi jeszcze nie było. Mowa o ambrowo-miodowo-drzewnym Soleil Brûlant i kwiatowej Tubéreuse Nue gdzie białym kwiatom towarzyszą styraks, kakao i pieprz seczuański. Z tych dwóch tegorocznych premier amerykańskiej marki, zdecydowanie bardziej ujęła mnie ta druga.

IMG_20210807_160516.jpg

Zmęczeni, nawąchani i szczęśliwi rozstaliśmy się w Alejach Jerozolimskich, tych samych, przy których rozpoczynaliśmy nasze Spacerro jakieś siedem godzin wcześniej. Wspaniałe doświadczenie, doskonale spędzony czas, cenne rozmowy i dziesiątki zapachowych doznań przy nadzwyczaj sprzyjających warunkach pogodowych. O to właśnie chodzi w spotkaniach z cyklu Zapachem po Warszawie. Kolejne za rok. Obiecuję!

*NOWY ZAPACH* - Kenzo Homme Eau de Toilette Intense

*NOWY ZAPACH* - Kenzo Homme Eau de Toilette Intense

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of July

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of July