ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of June

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of June

Tegoroczny czerwiec był tak obfity, że nie wiem czy nie będziecie musieli czytać poniższego sprawozdania na raty. No ale jak tu coś pominąć skory tyle się działo, a wszystko warte odnotowania? Postaram się opisać to w hemingwayowski sposób…

Miesiąc – wiadomo – rozpoczął się Dniem Dziecka. Ja tego dnia zamiast na watę cukrową czy lody (pamiętacie, że jestem – a w zasadzie jesteśmy razem z Be – na diecie?) poszedłem zaspokoić zmysły do Perfumerii Quality. Powodem była premiera nowej wody w portfolio Maison Francis Kurkdjian – Aqua Media Cologne Forte. Oprócz tej nowej zielonej kompozycji z ciekawie wplecioną anyżkową nutą, poznałem wtedy wiele innych nowości na półkach Quality, wypiłem kawę z pięknej filiżanki i posmakowałem smakołyków autorstwa właścicielki – Pani Stanisławy (wszystko z najlepszych składników i wege). Dodam jeszcze tylko, że nie była to moja ostatnia wizyta w salonie Quality w Hotelu Marriott tego miesiąca…

W czerwcu wziąłem udział w 6 eventach, ale zacznę od tego, że bardzo podoba mi się trend wysyłania  na nie kreatywnych zaproszeń. Raz w domu czekała na mnie skrzyneczka z egzotycznymi owocami, innym paczuszka z nasionami do wysiania łąki kwietnej i witrażyk z zasuszonymi polnymi kwiatami. Owoce zapowiadały utrzymany w stylu fiesta mexicana event SVR i Bsides gdzie poznaliśmy nowości w słonecznej linii francuskiej aptecznej marki i podziwialiśmy kolekcję ręcznie wykonywanych kapeluszy Bsides inspirowanych południową Ameryką.  Podziwialiśmy i przymierzaliśmy, a ja – jak widać na zdjęciach – złapałem w czerwcu prawdziwego kapeluszowego bakcyla! A czego zapowiedzią były nasiona? O tym przeczytacie nieco więcej trochę niżej…

Wziąłem udział w ponownym otwarciu salonu Sephora w Klifie (to moja ulubiona perfumeria tej sieci w Warszawie!). Po miesięcznym remoncie jego przestrzeń rozjaśniła się i powiększyła. Pojawiło się też trochę nowości. Humory dopisywały, szampan się lał, a ja chyba pierwszy raz w życiu miałem na sobie perły! Podczas tego spotkania zawrócił mi w głowie nowy uniwersalny krem do rąk, ciała i ust DiorLe Baume. No tylko spójrzcie jaka to pięknota! A w dodatku z dobrym, naturalnym składem. Zaprezentowano mi również pierwszą w historii linię pielęgnacyjną Guerlain do… włosów. Abeille Royale to oparta na 4 rodzajach cennych miodów linia, w której skład wchodzą szampon, odżywka, maska, serum i złocista szczotka.

Sporo nowości testowałem też w domu – zarówno kosmetyków jak i nowych zapachów. Wśród tych pierwszych, w zgodzie z rozpoczętym właśnie letnim sezonem, sporo kosmetyków słonecznych. Poznałem nowe serum anti-age z komórkami macierzystymi z jabłek od KRAYNA, letnie kosmetyki Sisley, linię pielęgnacyjną dla mężczyzn Eight & Bob Les Essentiels, nowy krem z filtrem Fillmed, ochronę słoneczną BasicLab, nową maskę do brwi i rzęs Revitalash i kosmetyki do golenia Proraso o zapachu sandałowca. Testowałem nowości zapachowe od Burberry, Rochas, Diptyque, Valeur Absolue, Brioni, CLEAN i zupełnie nowej na polskim rynku historycznej, zrewitalizowanej niedawno marki Cherigan. Latałem też oczywiście po perfumeriach odkrywając w nich premiery i nowe marki. I tak, w Mood Scent Bar odnotowałem pojawienie się brytyjskiej marki Thameen i świetnego francuskiego projektu Hima Jomo w genialnych minimalistycznych flakonach. Jeśli wolicie bogatsza stylistykę (zarówno w kwestii designu jak i samych kompozycji) odsyłam Was z kolei do Mon Credo gdzie pojawiły się dwie nowe marki: turecka Attaralhas i francuska Vertus. Ta ostatnia ma w ofercie zapachy z pływającymi w nich opiłkami 24-karatowego złota! W Quality powąchacie trzy ciekawe pachnidła w klasycznych flakonach pod szyldem My Exclusive Collection. Marka nic Wam nie mówi? Na pewno rozpoznacie za to jej kreatora i nosa. Kompozycje Renata, Swingfollies i Murmure d’Alcove stworzył sam Jean-Paul Guerlain. Rings the bell? Nową marką w GaliLu jest francuski koncept Les Eaux Primordiales. Zapachów jest sporo i są podzielone na trzy kolekcje – Superclassique (przeźroczyste flakony), Supercritique (białe flakony) i Superfluide (czarne flakony). Testy dopiero przede mną. Wielką niespodzianką było pojawienie się w Polsce kultowej w niektórych kręgach marki z Izraela Zieliński&Rozen. Bogatą ofertę ich perfum, kosmetyków, zapachów do wnętrz i soli do kąpieli znajdziecie w concept storze NAP na Mysiej 3. Niestety nie udało mi się w maju być na premierze najnowszego zapachu marki Fridge, ale nadrobiłem to! W butiku na Kopernika powąchałem Flowers in the Ashes! Bardzo ciekawa kwiatowo-tytoniowa kompozycja, ale jak dla mnie raczej na chłodniejszą porę roku. Pobiegłem też do salonu Kruk by powąchać nową linię zapachów Freedom stworzoną dla tej jubilerskiej marki przez Martynę Wojciechowską i Kubę Pietrynkę! Składa się ona z 4 zapachów-żywiołów, z których najbardziej przypadły mi do gustu Woda i Ziemia. No, ale nie samymi perfumami i kosmetykami człowiek żyje! Musiałem sprawdzić też najnowsza kolekcję ORSKA! Nazywa się HOLOS i jest – co za zbieg okoliczności – również zainspirowana czterema żywiołami. Piękne, duże, odważne formy! Oczywiście najbardziej podobają mi się te w kolorze złota.

Gdy nie latałem po perfumeriach, to zwykle coś pisałem lub kręciłem. Na ten przykład stworzyłem selekcję zielonych i ziołowych zapachów na Dzień Ojca, która oczywiście nie musi się ograniczać tylko i wyłącznie do tego święta. Następnie polecałem fajne kosmetyczne gadżety dla mężczyzn w artykule Mr. Daddy Marvelous. Na dachu naszego bloku kręciłem rolkę dla najnowszej kompozycji Rochas. Kamienie udawały plażę w Saint-Tropez. Cytryn 3 worki nakupowałem w Biedronce! W Pamiętniku Charliego z kolei wspominałem świetnego letniaka od YSLSaharienne. A gdy nie pisałem – chodziłem. Dużo chodzę, to mój nowy rytuał. Codziennie i intensywnie. Nazwałem sobie to #walkingthewalk , a chodząc wącham oczywiście! W czerwcu wybuchły jaśminowce i tzw. akacje czyli tak naprawdę. grochodrzewy. W ogrodzie u rodziców natomiast czerwiec był czasem na piwonie i irysy. Te pierwsze puchate, te drugie stojące na baczność. Ah i jeszcze jeden kwiat przykuł moja uwagę w czerwcu. Dzika róża! Idąc pewnego dnia wzdłuż szpaleru krzewów dzikiej róży w Warszawie, miałem proustowskie wspomnienie piernika Dziadka. Przekładał go konfiturą z płatków dzikich róż właśnie własnej roboty. Słodkie wspomnienie…

Czerwiec to oczywiście PRIDE MONTH, a my z Be nie moglibyśmy odpuścić sobie pójścia w Paradzie Równości. W tym roku chyba po raz pierwszy od bardzo dawna nie było w tym dniu upału. Tak czy inaczej chroniły nas wtedy kosmetyki słoneczne Basic Lab, a ja tradycyjnie pachniałem You or Someone Like You ELDO. Po Paradzie poszliśmy na espressotonic – taką mamy świecką tradycję! Fajnie było zobaczyć sporo wspierających to wydarzenie marek kosmetycznych. Odwiedziliśmy stoiska Welli, Sephory i Kiehl’sa.

W czerwcu w Villi Foksal tradycyjnie miała też miejsce gala finałowa konkursu Love Cosmetics Awards. Po raz piąty, a trzeci z moim udziałem jako jurora, rozdaliśmy w licznych kategoriach statuetki w kształcie serc – tym razem lawendowych. Miałem przyjemność wręczać osobiście konkursowe serca w kategorii „Zapach”. Powędrowały one do marki Bless Me Cosmetics za zapach Blessimo i do Bohoboco za nową kreację Jasmine White Leather. Ja sam pachniałem w czasie galowego wieczoru wodą perfumowaną Opium pour Homme YSL

A po co wróciłem w drugiej połowie czerwca do Quality? Na premierę ich najnowszej marki – Nissaba! Ta niszowa eko-marka z Genewy ma w swej ofercie 5 kompozycji zbudowanych ze składników rosnących naturalnie w 5 miejscach na świecie. Jedna z nich przypadła mi szczególnie do gustu. Poniżej zobaczycie jej flakon, bo jest wyjątkowy. W butiku Diptyque witaliśmy lato w trybie slow.Nieśpiesznie wąchaliśmy nową edycję słonecznego zapachu Ilio z opuncją figową i ożywczą (oraz odstraszającą komary) świecę Citronelle. Wszystkich zauroczył letni wachlarz na żółtej smyczce ozdobiony - jak cała letnia kolekcja - rysunkami Erika Winkowskiego. Po prezentacji udaliśmy się na zewnątrz gdzie odbyły się mini warsztaty ogrodnicze. Dawaliśmy drugie życie szklanym naczyniom po świecach Diptyque sadząc w nich roślinki dostarczone przez Wzorcownię Zieleni. Moja haworsja pasiasta w naczynku po świecy Eucalyptus nadal ma się dobrze!

Na końcówce czerwca spełniło się jedno z moich największych kosmetycznych marzeń. Wziąłem udział na zaproszenie GaliLu w mini warsztatach z założycielem marki The Grey – Gregorem Jaspersem. Ta holenderska marka stworzona specjalnie dla mężczyzn jest moim oczkiem w głowie od momentu jej poznania pod koniec 2018 roku. Pięknie się rozwija, pięknie wygląda i pięknie dba o męskie skóry i umysły. Podziwiam jej holistyczne podejście! Czekam na zapowiadane nowości! Wdrażam masaż ich stalową (i jakże designerską!) płytką gua sha!

Miesiąc zakończyliśmy celebrując z Be 13 rocznicę naszej znajomości. Podczas kolacji w Willi Brzegi w Józefowie (wielka polecajka!) pachniałem L’Envol Cartiera, Be nosiła z kolei swoje ulubione Perły Lalique’a. Zrobiliśmy sobie mały cheat day od naszej diety. Mini deser pistacjowy z malinami smakował jak nigdy wcześniej!





 

 

ZAPACH:

Męska witalność na łonie natury, beztroski luksus na Riwierze i pewna siebie elegancja z orientalnym sznytem – tak mógłbym hasłowo opisać moich trzech perfumeryjnych ulubieńców czerwca. A teraz trochę szczegółów. Włoska marka modowa Brioni wypuściła swój czwarty męski zapach – Eau de Parfum Essentiel, w którym stawia na zieleń. A ja od razu go pokochałem! Za co najbardziej? Za soczysty i pikantny liść pomidora połączony z roślinnym kadzidłem i złożony na pięknej paczulowej bazie. Letni majstersztyk stworzony w 100% ze składników naturalnych! Dwa pozostałe zapachy są oficjalnie damskie. Oficjalnie… because who cares! Najnowsza wariacja na temat klasycznej Eau de Rochas nazywa się Citron Soleil. Mnie momentalnie przeniosła na francuską Riwierę! Jej klasycznie kolońskie, cytrusowe otwarcie przechodzi gładko w kwiatowe serce gdzie prym wiedzie kwiat pomarańczy (Francuzi uwielbiają tę nutę! Może i na nas pora?). Szczypta letniej słodyczy dopełnia ten beztroski letni zapach podany w jakże pięknym słonecznym flakonie. Trzeci czerwcowy wybór ma już bardziej formalny i ciepły charakter. To perfumy francuskiej marki, która łączy piękne zapachy z litoterapią (terapia kamieniami). W perfumach Valeur Absolue pływają różnokolorowe kamienie półszlachetne, które mają pozytywnie wpływać na nasz nastrój. Mnie zauroczyła Pewność Siebie (Confiance), do której dorzucono ceglasty w kolorze karneol. Kompozycja ma charakter orientalno-drzewny i w piękny sposób operuje korzennością cynamonu i goździków rozpuszczonych w płynnej ambrowej bazie. Wspaniały efekt daje kropla dojrzałej brzoskwini. Jak gdyby ktoś połączył Opium z Dolce Vitą. Super eleganckie i rzeczywiście stymulujące pewność siebie.




 

TWARZ:

Może kogoś zdziwi, że w tym miesiącu wśród ulubieńców do pielęgnacji twarzy znalazły się aż dwa produkty pod oczy, ale to właśnie tu ostatnimi czasy mam najwięcej roboty. Pomimo kompulsywnego, wieloletniego dbania o tę okolicę, czas robi swoje. Ja się z tym godzę, ale nie do końca… Wykonuję masaż limfatyczny i liftingujący tej części twarzy, robię zimne okłady, stosuję płatki i maski. Gimnastykuję również gałki oczne. A jak jest już bardzo źle nakładam pod oko rozświetlający korektor. I już! Póki co omijam ostrzykiwanie. W czerwcu, zwłaszcza w gorące dni bardzo dobrze robił mi nowy żel pod oczy od Antipodes. Tak, to znowu oni w moich Ulubieńcach, a następni czekają już w kolejce. No co ja poradzę, że to taka dobra marka? Anoint to lekki, chłodzący preparat (trzymam go w lodówce dla wzmocnienia tego efektu), który ma głównie rozprawiać się z opuchnięciami. Do tego zadania zatrudniono tu ziarna kawy, czerwone algi, ogórek i roślinny kwas hialuronowy. Mój trick: nakładam sporo żelu Anoint pod oko i wmasowuję zimną łyżeczką wykonując krótki masaż. Inną nowością na okolicę konturu oka jest krem z organicznej linii Cyfolia francuskiej marki Phytomer. Cyfolia to oczywiście alga, bo w tym właśnie specjalizuje się ten francuski lider w dziedzinie morskiego wspomagania urody. Cyfolia Contour oferuje okolicom oka podwójną ochronę i regenerację dzięki zawartości wspomnianej algi i solirodu z Bretanii. Kosmetyk ma formułę bezzapachowego dość bogatego kremu, który jednak szybko się wchłania. Wygładza i pięknie rozświetla spojrzenie. A skoro już jesteśmy nad Oceanem w Bretanii, pragnę wspomnieć o innej marce czerpiącej z dobrodziejstw tego regionu. Thermes Marins de Saint Malo to istniejący od drugiej połowy XIX wieku luksusowy ośrodek talasoterapii. Od 2005 roku oferuje swoje własne kosmetyki, które miałem przyjemność poznać dzięki konkursowi LCA. Po świetnej wodzie termalnej, zapragnąłem zapoznać się z innymi specyfikami do oczyszczania Saint Malo. Bardzo przypadł mi do gustu Cleansing Gel do twarzy i oczu zawierający wyciągi z kopru morskiego i bławatka. Delikatność, lekka formuła i cytrusowy zapach sprawiają, że uwielbiam go używać o poranku. Wieczorem do oczyszczania z jego udziałem dodaję rękawicę frotté San Malo, która pomaga dokładnie usunąć filtry słoneczne, kremy CC i nadmiar sebum. Bardzo skuteczny duet!




 

 

BODY:

Co prawda pierwszy z moich czerwcowych ulubieńców do ciała pochodzi z linii słonecznej, ja traktuję go jako regularną pielęgnację skóry całego ciała właśnie. Mowa o olejku do ciała Sisley Summer Body Oil. Produkt ma niski wskaźnik SPF15, ale doskonale pielęgnuje skórę zostawiając na niej dyskretny zdrowy połysk i piękny ziołowy zapach tak bardzo kojarzący mi się z perfumeryjnym klasykiem tej marki – Eau de Campagne. Ten suchy olejek w spreju oferuje skórze działanie przeciwstarzeniowe, ochronę komórkową i wzmocnienie bariery skórnej dzięki nawilżeniu i odżywieniu. W składzie oktan witaminy E i wyciągi z łubinu białego słodkiego. Wiadomo, Sisley kocha rośliny! Eight&Bob to uznana marka perfumeryjna z ciekawą historią w tle (zamieszany w nią był sam John F. Kennedy). Całkiem niedawno do ich legendarnych perfum dołączyła linia męskiej pielęgnacji Les Essentiels. Eleganckie proste opakowania aż proszą się by postawić je na męskiej półce. W ofercie 6 produktów - od mleczka do ciała po balsam do ust. Mnie bardzo przypadł do gustu krem do rąk z olejkami shea, awokado i migdałowym. Pięknie nawilża nie zostawiając tłustej warstwy. Cała gama Les Essentiels pachnie czystością świeżego prania. W czerwcu po raz drugi ostatnio (po romansie z dezodorantem The Grey) przesiadłem się ze sztyftu na roll-on. I to z bardzo dobrym efektem! Chyba nie będę już mógł mówić, że sztyft bije na głowę kulkę. Fresh-Secure z męskiej linii Réponse Homme francuskiej marki Matis to delikatna, ale skuteczna formuła dezodorantu bez soli glinu. W sercu tej wysokowydajnej formuły znajduje się antyzapachowy składnik aktywny z certyfikatem COSMOS. Mikroproszek z tapioki wchłania pot, zapewniając uczucie świeżości przez cały dzień. Aktywne, biodegradowalne składniki antybakteryjne pochodzące z oleju rycynowego i kukurydzy hamują wzrost i namnażanie się bakterii, odpowiedzialnych za powstawanie nieprzyjemnego zapachu. Aloes o właściwościach nawilżających i łagodzących przynosi skórze komfort. Przyjemny świeży zapach i pięknie zaprojektowane czarne, matowe opakowanie. Mnie kupiło! Polecam!




 

SŁOŃCE:

Mamy lato ze sporą ilością słońca, obowiązkowo więc nakładamy ochronę słoneczną! I mówię to ja, który absolutnie tego etapu pielęgnacji nie lubi. Ale rozumiem i stosuję. Latem bez wyjątków codziennie. Na szczęście w tej dziedzinie sporo się zmienia na lepsze. Kremy i emulsje nie są już tak ciężkie, nie bielą skóry, pozwalają jej oddychać. Często oferują też dodatkowe opcje jak np. efekt blur czy dodatkowe zmatowienie. I o takich cudach Wam dziś opowiem. Ale zacznijmy od podstaw. Na twarz (oraz szyję i uszy) zawsze rano nakładam sporą warstwę kremu z SPF 50. Moim absolutnym hitem i numerem jeden w tym sezonie jest ten od The Grey. Daily Face Protect SPF 50 to ultra lekki krem zapewniający szeroką ochronę przeciwsłoneczną oraz anti-blue light. Cudownie się wchłania, a moja skóra po nim tylko leciutko się błyszczy. Jestem w stanie sobie jednak z tym poradzić. Jak? Zaraz opowiem. Krem The Grey zawiera peptydy i daje lekkie odczucie chłodu po nałożeniu. Wyróżniony przez Independent, kobiety, które nagminnie go kupują i kradną z męskich półek i przeze mnie! Blur z linii Sun Secure SVR to hit ostatnich dwóch sezonów. Był na ustach i twarzach wszystkich! Też go polubiłem. W tym roku jednak ten pupilek doczekał się konkurencji pod postacią swojego brata Blur Teinte. Jest to krem ochronny ze znaną już funkcją optical blur oraz wyrównującą koloryt formułą kremu CC. Blur Teinte chroniąc skórę przed promieniowaniem (to wciąż SPF50!) dodaje jej delikatnie opalonego koloru, a także lekko matuje. Konsystencja kremowego musu bardzo łatwo się rozprowadza, należy tylko pamiętać, że może zostawiać ślady na białych kołnierzykach. Moja dobra znajoma i najlepsza jaką znam konsultantka w Sephora poleciła mi przed sezonem letnim ciekawą amerykańską markę specjalizującą się w produktach słonecznych – Supergoop! Jej slogan brzmi: „Nigdy nie chodziło (nam) jedynie o filtry” i rzeczywiście produkty Supergoop! robią dużo więcej! Ja skusiłem się na filtr… w pudrze! Tak, wygodny pędzel dawkuje odpowiednią porcję pudru zapewniającego mineralną ochronę SPF30. I od razu wyjaśniam oburzonym SPFreakom: nie noszę tego pudru na gołą cerę! ZAWSZE nakładam najpierw regularny krem z filtrem 50 lub 30, puder Supergoop! służy mi do wykończenia i zmatowienia. Produkt występuję w czterech odcieniach, ja używam tego o nazwie Translucent, który nie dodaje żadnego koloru. Widzę, że na stronie producenta są refille tego pudru. Muszę się zainteresować czy u nas w Sephora też dostępne, bo ten nowatorski produkt bardzo mi się spodobał i na pewno zostanie ze mną dłużej.




 

FLAKON:

Nassiba to odświeżająco ciekawa i młoda niszowa marka perfum ze Szwajcarii! Niedawno pojawiła się na półkach Perfumerii Quality. Powstała w listopadzie 2022 roku w Genewie, a założył ją Sebastien Tissot, który w czerwcu odwiedził Warszawę. Sebastien pracował przez wiele lat dla dużych koncernów perfumeryjnych doradzając im w kwestiach związanych z suntainability. Jednym słowem jeździł po świecie i szukał miejsc z najlepszymi składnikami, które pozyskiwane są w odpowiedzialny i etyczny sposób. W ubiegłym roku postanowił założyć własną markę, a jej ideę naczelną zawarł w słowie ‘lokalność’. Co to znaczy? Ano to, że w swoich pięciu kompozycjach zabiera nas w pięć różnych i odległych od siebie lokalizacji – od Prowansji, przez Amerykę Środkową i Południową po Indonezję i Madagaskar i interpretuje je zapachowo opierając się na lokalnych składnikach. Perfumy Nissaba nie tylko pięknie i trwale pachną ale i genialnie wyglądają. Ich design jest prosty, elegancki i odpowiedzialny. Jedynym elementem wykonanym z plastiku jest wewnętrzna rurka. Korek jest zrobiony w całości z drewna, a sam flakon z ultra lekkiego szkła. Jeszcze chyba nigdy nie trzymałem w rękach tak lekkiej setki! Na flakonie nie ma papierowej etykiety. Nazwa zapachu wypisana jest na materiałowej wstążce wykonanej z poliestru pochodzącego z upcyclingu. Na pudełku nie ma plastikowej folii. Nienaruszalność pudełka zapewnia mała nalepka. Można? Można! Sebastien wspominał, że produkcja ich flakonów niesie za sobą najniższy z możliwych ślad węglowy. Nie muszę chyba dodawać, że flakony Nissaba nadają się do ponownego napełniania. Oprócz ewidentnych walorów pro-ekologicznych, flakon mojego Tierra Maya w pełni zaspokaja też moje oczekiwania estetyczne. Ma świetne proporcje, przejrzystość, ciekawie wyprofilowany korek, który ujawnia logo na metalowym atomizerze. Całość przypomina mi elegancki bidon na wodę. I jak na setkę naprawdę zajmuje mało miejsca!




 

HOME:

Moim absolutnie ulubionym sposobem perfumowania wnętrz są świece. Jak wiecie konsumuję ich niezliczone ilości. Czasem jednak robię odstępstwo i wybieram inny format. Produkt jednak musi mnie totalnie zachwycić. Tak stało się w przypadku perfum do wnętrz w spreju, które poznałem w ramach konkursu LCA. Ich nazwa może nie jest łatwa do wymówienia, ale niesie ze sobą bardzo miły przekaz. ‘LIV är du och jag’ po szwedzku oznacza:  ‘ŻYCIE to ty i ja’. Perfumy inspirowane są skandynawską filozofią Lagom, czyli „Nie za dużo, nie za mało. Dokładnie tyle, ile potrzebujesz”. Subtelne nuty zapachowe zachęcają do korzystania z życia w sposób zrównoważony i celebrowania każdej godziny, minuty, sekundy. Zapach jest na wskroś świeży, ożywczy i orzeźwiający. Składają się na niego nuty cytryny, imbiru, mięty, jaśminu, białego piżma, wetywerii i suchego drewna. Bardzo skandynawsko!  Nazwa LIV została napisana na szklanym flakoniku i tekturowym pudełku-torebce alfabetem runicznym. Runy według nordyckiej tradycji aktywują siły psychiczne ukryte w podświadomości. Uwielbiam ten zapach rozpylać w łazience. Rano dodaje mi skrzydeł, w upalny dzień wspaniale schładza. Rozpylam w powietrzu lub na ceramiczne krążki rozwieszone w różnych miejscach mieszkania.




 

EVENT:

Tak banalny produkt, a jednak tak uwielbiany! Tak przyziemny powód, a jaki wspaniały event! Z okazji premiery pierwszej ekologicznej, wykonanej w 85% z roślin szczotki do włosów Tangle Teezer The Plant Brush zostałem zaproszony (a w zasadzie zostaliśmy zaproszeni wraz z Be, bo to ona jest fanką tych szczotek) na niezwykłe spotkanie, w niezwykłym miejscu z niezwykłymi ludźmi! Zapomniałem dodać, że w wyjątkowym dniu, a w zasadzie nocy, bo wszystko miało miejsce w czasie Nocy Świętojańskiej. Spotkaliśmy się na warszawskim Jazdowie, w niesamowitej enklawie sielskości w samym centrum stolicy. W ogrodzie społecznościowym Motyka i Słońce Tangle Teezer i fundacja Łąka zorganizowały spotkanie w ramach którego zwiedzaliśmy okolicę, smakowaliśmy niesamowitych tortów i pizzy z ceglanego pieca, słuchaliśmy koncertu odbywającego się w sąsiednim ogrodzie (w Jazdowie nie ma murów ani płotów) i pletliśmy wianki pod okiem ekspertki z Wydziału Ogrodnictwa. Po tym unikalnym osiedlu, które powstało w latach 50 ubiegłego wieku i jakimś cudem dotrwało do dziś oprowadzał nas człowiek, który tu się urodził, a teraz próbuje tworzyć podobne miejsca w innych miastach Polski. Na evencie obowiązywał dress code: boho/white. Biesiadowaliśmy przy prostym drewnianym stole oczywiście na świeżym powietrzu, które w Jazdowie jest wyjątkowo świeże dzięki ogromnej ilości zieleni. Smakowaliśmy bajecznych tortów z naleśników o smakach cytrynowym, malinowym i matcha. Be uplotła gigantyczny i przepiękny wieniec, który wyglądał jak kwiatowa korona. Na szczęście go uniosła! Ja poszedłem w minimalizm niedbale wtykając w kapelusz wiązkę polnych kwiatów i traw. Wyszedł z tego całkiem ciekawy fascynator! Gdy zapadł zmrok tuż obok zaczęła roznosić się niesamowita instrumentalna muzyka. Okazało się, że w pobliskim ogrodzie odbywał się koncert. Jazdów żyje! Tyle się tu dzieje! Warto się choć raz tu wybrać. Dziękujemy za niezapomniane spotkanie i fantastyczną atmosferę oraz moc atrakcji!




 

MIEJSCE:

W Warszawie powstało w czerwcu fajne miejsce na lato w mieście! Marka Rituals zorganizowała swoją letnią strefę w samym sercu Warszawy – na dziedzińcu Muzeum Narodowego przy Café Podrygi. Będzie ona działać do końca lipca codziennie z wyjątkiem poniedziałków. A co tu się będzie działo? W wakacyjnie zaaranżowanej przestrzeni z dominującym turkusem do woli testować można kosmetyki holenderskiej marki z linii the Ritual of Karma, do której w tym roku dołączyło kilka ciekawych słonecznych nowości. Co jeszcze? Są leżaki, paletki do gry, szachy ogrodowe, boule, karty do gry. W upalne dni można skosztować orzeźwienia, sięgając po pyszne lody, lemoniadę oraz letnie desery ze specjalnej karty Rituals. Na miejscu jest miejska biblioteczka, z której wypożyczyć można książkę lub magazyn i zanurzyć się w lekturze w wygodnym hamaku. Planowane są także cykliczne warsztaty, które pozwolą uczestnikom rozwinąć kreatywność i zadbać o ciało. Wśród nich między innymi zajęcia pilatesu z Polka Pilates, sesje jogi na macie ze Slow Living, warsztaty z malowania intuicyjnego z Magdaleną Łapińską-Rozenbaum oraz nauka tworzenia bukietów z Kwiaciarą. Na wydarzenia te należy zapisywać się na Instagramie. Świetne miejsce z super pozytywnymi wibracjami. Na pewno wrócę tu jeszcze!




 

ULUBIEŃCY BE:

Udało mi się znowu wyrwać dla Was garść informacji o Ulubieńcach Be. To nigdy nie jest łatwe, bo jej podejście do perfum i kosmetyków jest odwrotnie proporcjonalne do mojego. No ale wiecie jak to mówią: ‘przeciwieństwa się przyciągają”. Zawsze się tylko zastanawiałem co po tym ‘przyciągnięciu’? No bo jeszcze trzeba to jakoś utrzymać… No dobra, ale przecież ja nie prowadzę bloga o związkach. Back to good stuff! Be wyróżniała w czerwcu perfumy, dwa produkty do włosów i jeden do ciała. Typowo letni! Recenzja perfum była krótka i onomatopeiczna. „Mmmmmmm” albo coś w tym stylu dało się usłyszeć gdy pierwszy raz powąchała nowe Burberry Her Elixir de Parfum. A ja wiedziałem, że jej się spodobają. Be lubi słodycz w perfumach, a te takie właśnie są. Co prawda jest tu nuta owoców – jeżyn i truskawek – ale nie jest to absolutnie pachnidło jedynie świeże. Wspomniane owoce hojnie posypano cukrem i ubito na ambrowo-waniliowy krem z domieszką jaśminu i sandałowca. Be je uwielbia, ale nosi ze sobą do pracy twierdząc, że ich piękny aromat zbyt szybko ulatuje. Musicie wiedzieć, że Be jest zwana u nas w domu ‘eco-policją’. Z łatwością można dostać reprymendę gdy wrzuci się odpady do niewłaściwego pojemnika. Nie powinno więc dziwić, że z entuzjazmem (o ile tego słowa można użyć w tym kontekście, patrz: początek wpisu) zareagowała na wiadomość, że jej ulubiona szczotka do rozczesywania włosów Tangle Teezer będzie teraz dostępna w przyjaznej środowisku formie. The Plant Brush wykonana jest w 85% z oleju rycynowego. Poza tym zachowuje wszystkie walory jej poprzedniczek, z podwójną długością ząbków na czele, które tak dobrze radzą sobie z poplątanymi włosami. Be ma aż dwie nowe eco-szczotki TT – w różu i fiolecie – jej ulubionych kolorach. Pod kolor pasuje jej kolejny ulubieniec, który również dobrze robi włosom. Mowa o mgiełce nadającej objętość z linii Super Hair Day Mix&Match marki Miya Cosmetics. Produkt – zastosowany na wilgotne włosy – delikatnie je unosi dzięki czemu są odbite od nasady i podniesione, a fryzura wygląda na obfitszą. Ale nie tylko o ten efekt tu chodzi. Kosmetyk również pielęgnuje włosy i łagodzi podrażnienia skóry głowy. Nie obciąża, ułatwia stylizację. Kosmetyk trafił do nas w ramach konkursu LCA, a Be sama z siebie zaczęła go używać i sama podzieliła się ze mną tą entuzjastyczną opinią. W.O.W.! A co na koniec? Produkt pięknie pachnący i pięknie sublimujący skórę przyciemnioną letnią opalenizną. Rozświetlający olejek do ciała The Ritual of Karma zawiera 96% składników naturalnego pochodzenia. Odżywia skórę dzięki połączeniu oleju jojoba, oleju z krokosza barwierskiego oraz oliwy z oliwek. Szybko się wchłania, rewitalizuje zmęczoną skórę i dodaje jej energii, a delikatny perłowy połysk cząsteczek minerałów zapewniają promienny, rozświetlony wygląd. Produkt jest lekko perfumowany dobrze znanym, relaksującym zapachem białej herbaty i kwiatu lotosu. Efekt ozłocenia jest według mnie bardzo dyskretny i należy to rozumieć jako komplement.

 

GDZIE TEGO SZUKAĆ?

Brioni: Douglas

Rochas: Douglas i www.beautyboutique.pl

Valeur Absolue: https://sklep.agics.pl/

San Malo: https://sklep.agics.pl/

Phytomer: www.phytomer.pl

Antipodes: Douglas

The Grey: GaliLu

Supergoop!: Sephora

SVR: apteki

Nissaba: Perfumeria Quality

Tangle Teezer: Hebe, Superpharm, Sephora, Douglas, Rossmann

Rituals: salony firmowe

Miya Cosmetics: www.miyacosmetics.com

LIV: https://sklep.agics.pl/

Sisley: Sephora, Douglas, Maison Sisley na Mokotowskiej i https://www.sisley-paris.com/pl-PL/

Eight & Bob: Perfumeria Quality

Matis: Douglas

Burberry: Sephora i Douglas

CO NOWEGO? - LIPIEC

CO NOWEGO? - LIPIEC

*PAMIĘTNIK CHARLIEGO* - YSL, Saharienne

*PAMIĘTNIK CHARLIEGO* - YSL, Saharienne