ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of March

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of March

Zima oficjalnie pożegnana, choć po prawdzie to od lutego chyba jej nie widziałem. Albo i wcześniej. No i mamy wiosnę, czas letni, zieleń w około i coraz dłuższe dni. Najpiękniejszy czas w roku. Zawsze. Bez względu na poboczne okoliczności.

Słoneczna pogoda dawała mi powody do radości już od pierwszego weekendu marca kiedy to wyruszyłem do Trójmiasta na obchody 25 lecia francuskiej marki Guinot. Miły i zupełnie bezwietrzny wieczór spędzony w Gdyni, a potem piękne i intensywne dwa dni w Sopocie gdzie w tamtejszym hotelu Sheraton wraz z ponad 120 osobami z całej Polski świętowaliśmy razem wspomniany jubileusz. Więcej o tej wspaniałej imprezie poniżej oraz w osobnym wpisie na blogu.

Będąc w Sopocie nie mogłem odmówić sobie wstąpienia do dwóch miejsc, za którymi od lat przepadam: kawiarni LAS i perfumerii Sopocki Styl. W tej ostatniej odkryłem nową markę perfum z Dubaju Viage (bardzo korzystna relacja ceny do jakości!), nieznane mi dotąd szwedzkie perfumy V/siteur, świeżutką Montabaco Collection od Ormonde Jayne i dwie kompozycje polskiej marki artystycznej Chronicles (nosem jest tu Adrian Balewski) – Boston Tea Party, 1773 i Cleopatra’s Power Play, 47 BC. Właściciele perfumerii pokazali mi też zupełnie nową, imponującą przestrzeń warsztatową, którą wzbogacono butik przy Monciaku. Będę chciał kiedyś koniecznie wziąć udział w takich warsztatach.

Sopot pożegnałem pysznym lunchem zjedzonym w Cały Gaweł – miejscu, które od lat obserwuje i w którym w końcu realnie się pojawiłem. No i jak to ja, totalnie przewidywalnie, będąc nad morzem oczywiście zjadłem ryby (zupa rybna i tarta śledziowa). Dosłownie o parę dni rozminąłem się z otwarciem zupełnie nowego zapachowego miejsca na mapie Sopotu – perfumerii Le Senteur de Grasse. Znajdziecie tu m.in. kompozycje marek Galimard i Molinard. Jeśli akurat mieszkacie lub jesteście w pobliżu, wpadnijcie na Grunwaldzką 48 w Sopocie i dajcie znać czy warto.

W domowym zaciszu trwały natomiast intensywne testy. W ramach konkursu Love Cosmetics Awards i poza nim. Codziennie starałem się wdrożyć jakiś nowy produkt do swojej pielęgnacji. Łazienka wyglądała jak mały sklepik. Rano często nakładałem pod oczy płatki Iris of Foreo, po myciu włosów stosowałem regularnie wcierki i sera do scalpu. Aplikowałem je przy użyciu fajnego nowego gadżetu, o którym przeczytacie poniżej. W wannie i pod prysznicem peelingowałem całe ciało, a wychodząc na zewnątrz nigdy nie zapominałem o ochronie słonecznej. I chyba znalazłem w tym względzie nowego, lekkiego ulubieńca. Mowa o kremie koloryzującym z SPF45 od Jan Marini – Marini Physical Protectant. Jest wodoodporny i zostawia bardzo lekkie półmatowe wykończenie. Żąglowałem aż 4 tonikami: od Bless Me Cosmetics, Awesome Cosmetics, Matis Paris i 111SKIN (ten ostatni to w zasadzie esencja). Do pielęgnacji ciała wprowadziłem ujędrniający duet od ThalgoDefi Fermeté. Z ciekawostek odkryłem krem - w zasadzie dwa kremy w jednym - do cer mieszanych: Cera Heart My Type Duo Cream. Jeden jest lekkim żelem do stosowania na strefę T, drugi bogatszy aplikujemy na strefę U. Wieczorami rozkoszowałem się zapachami kosmetyków do kąpieli LUSH z linii Sleepy. Pachną połączeniem lawendy i tonki. Otrzymałem też do przetestowania nowe męskie trio pielęgnacyjne z linii Dior Sauvage. W bardzo oryginalnych opakowaniach znalazłem żel węglowy do mycia twarzy, esencję tonizującą i serum nawilżające. Wszystkie opierają się na wyciągu z kaktusa i oczywiście dyskretnie pachną nutą Sauvage.

W temacie nowych perfum poznałem nową parę zapachów od BossaThe Scent Elixir for Her i For Him. Oba mają pikantną nutkę i oferują naprawdę ciekawą jakość. Lancôme obdarzył mnie nowym flankerem La Vie est belle Rose Extraordinaire i Trésor La Nuit Le Parfum. Ten ostatni to przepiękne wieczorowe połączenie róży, porzeczki, kakao i paczuli. Zrobiłem też nalot na mainstreamowe perfumerie w celu przewąchania innych nowości. Najbardziej przypadły mi do gustu dwie nowe premiery Givenchy. Ferragamo, Burberry, Guerlain i Narciso Rodriguez trochę rozczarowały. Bardzo często rano sięgałem po mgiełkę do ciała LUSH Dirty. Świetne energetyczne połączenie mięty, lawendy, estragonu i sandałowca. Jak na tego typu produkt zadziwiająco długo się trzyma. Przetestowałem też i polubiłem jeden z trzech nowych zapachów z letniej już kolekcji Jo Malone LondonYuzu Zest. Więcej o nim przeczytacie poniżej. Otrzymałem też premierowy zapach od zaprzyjaźnionej niszowej marki. Póki co testuję, ale nie zdradzam co to. Oficjalna premiera w Dniu Ziemi. Będę opowiadał!

Niezmiernie fajnym doświadczeniem było wzięcie udziału w zdalnej premierze nowego zapachu od Amouage. Dyrektor kreatywny marki Renaud Salmon i twórca zapachu Pascal Gaurin zaprezentowali nam nową kompozycję w linii Secret Garden – Love Delight. Pozycja obowiązkowa dla każdego prawdziwego gourmandowca!

Jeśli z kolei kochacie miętę musicie poznać nowy zapach polskiej marki CyrulicyRogue! Do kolekcji barberskiej o tej nazwie dołączyły właśnie perfumy w oryginalnym, zwieńczonym porożem flakonie. Hawajska mięta jest tu tak intensywna, że dosłownie schładza skórę. Towarzyszy jej owocowa eksplozja. Na lato to będzie przepyszne. I wcale nie trzeba mieć brody – ba, nawet nie trzeba być facetem – żeby to nowe pachnidło polubić.

Niestety w tym roku nie byłem na targach Esxence w Mediolanie, ale bacznie śledziłem relacje przebywających tam znajomych. Parę rzeczy mnie zainteresowało, będę próbował je w miarę możliwości testować.

W Miedzynarodowym Dniu Perfum (który jak zwykle zbiegł się z pierwszym dniem wiosny) pachniałem H24 od Hermès, a w Dniu Mężczyzny Antaeusem Chanel. W Wielkanoc, przy iście letniej już pogodzie, towarzyszyła mi zieleń Tokyo Bloom, a cały dom pachniał świecą i dyfuzorem Galbanum Sandalwood od Candly & Co. Na blogu pisałem o nowej wodzie toaletowej Jan barba – Olympia i prezentowałem nową markę bezalkoholowych perfum Velvetvelo.

Tangle Teezer na Dzień Faceta sprezentował mi czarne szczotki i płytę z genialną muzą Męskie Granie. W końcu – po trzech latach pracy zdalnej – zainwestowałem w porządny fotel. Lepiej późno niż wcale! Eksplorowałem nowe trasy spacerowe, pościeli nadałem wiosenny zapach Giornata di Sole od Il Bucato di Adele, a niespodziewany atak itchy beard zażegnałem maską Aura od Antipodes i genialnym Elementary Oil od Krayna. Wygłosiłem różaną prelekcję i wygrzałem się w saunie. Jadłem pyszne zapiekane jabłka nadziewane chałwą, a najlepszą kawę wypiłem we wspomnianym wyżej sopockim LESIE i w częstochowskiej Strzykawie. Oraz otworzyłem sezon na picie kawy na tarasie.

Oj działo się w tym marcu! Pora chyba w końcu przejść do Ulubieńców. Zaczynamy!

 

ZAPACH

W tym miesiącu chciałbym wyróżnić aż dwa damskie zapachy, które prawdziwie mnie zauroczyły. Po pierwsze nową wersję Miss Dior Parfum (tak, Parfum, nie Le Parfum jak ostatnio). Skroili ją wspólnie Francis Kurkdjian i François Demachy i zrobili to w przepięknie szyprowym stylu, jak na Miss Dior przystało. To kwiatowo-owocowy szypr z poziomkami, morelą, brzoskwinią i jaśminem, ale przede wszystkim doskonałą paczulą i mchem czyli tym wszystkim co stoi za prawdziwą szyprowością. Zapach frywolny i szykowny zarazem. Brawo! Drugą kompozycją dla pań, którą gorąco polecam jest limitowany flanker L’Interdit od GivenchyTubereuse Noire.  Tytułowy kwiat podano tu zmysłowo i tajemniczo co w pełni uzasadnia „czerń” w nazwie. Ta tuberoza ma piękną aksamitną cielesność i konkretny dymno-drzewny korpus wzmocniony ziarnami kawy. Jest to ponoć pierwsza edycja w czymś co się będzie nazywało linią  ‘Forbidden Flowers’. A trzeci zapach to już unisex, choć akurat w moim odczuciu przechylający się trochę w stronę męską. Yuzu Zest to jeden z trzech zapachów w limitowanej kolekcji Brilliant Blossoms Jo Malone London. Jego kolor mówi wszystko! To cudownie naturalistyczna nuta soczystego yuzu pogłębiona drzewnością cedru i przełamana żywicznym charakterem balsamu jodłowego. I to właśnie ten ostatni akcent sprawia, że ta letnia woda może przypaść do gustu przede wszystkim facetom.


 

TWARZ

Marka BE’LIV, która zadebiutowała dwufrakcyjnymi kremami z probiotykami, w tym sezonie proponuje produkt do mycia twarzy, który również zawiera cenne dla naszego mikrobiomu bakterie. Bardzo polubiłem jego formułę. Jest to oleożel czyli żel olejowy. Nie za lekki, nie za ciężki. W sam raz. Doskonale sprawdza mi się przy wieczornym oczyszczaniu. Dobrze rozpuszcza filtry słoneczne i ewentualne produkty korygujące. Nie narusza bariery hydrolipidowej, ale łatwo się zmywa i nie zostawia tłustego filmu. Nie powoduje ściągnięcia skóry. Posiada bardzo wygodny, ‘wyciskany’ dozownik. Drugim zachwytem w kwestii preparatów do twarzy był (i na szczęście nadal jest) żel liftingujący pod oczy marki 111SKIN Eye Lift Gel NAC Y2™. Doskonale poprawia kondycję skóry wokół oczu, nawilża ją, rozświetla i co najważniejsze napina. Efekt liftingu jest uzyskany dzięki zastosowaniu heksapeptydu nazywanego argireliną, który zapobiega skurczom mięśni, przez co wygładza zmarszczki. Dodatkowo działanie regenerujące produktu jest wzmocnione dzięki enkapsulacji antyoksydacyjnego kompleksu NAC Y²™. Jest tu też sporo kofeiny, która daje skórze mocny zastrzyk zdrowej energii.  Efekt WOW u mnie bez dwóch zdań! Gdy chcę jednak by moje spojrzenie wyglądało jeszcze lepiej sięgam od marca po nowy korektor YSL All Hours Precise Angles. Jest doskonały i można nim zrobić dużo więcej niż tylko ukryć cienie pod oczami. U mnie na przykład świetnie kryje zaczerwienienia na nosie. Ma sprytnie opracowany aplikator, którym możemy nakładać produkt na większe części twarzy (w celu rozświetlenia, wyrzeźbienia) lub precyzyjnie, punktowo w trudniej dostępnych obszarach. Efekt końcowy to luminous mat i to mi się świetnie sprawdza, bo prawdziwie matowy mat jednak w pewnym wieku już postarza.



 

BODY

Nie da się ukryć, że lubię peelingi. Ale coraz rzadziej używam tych mechanicznych do twarzy. Natomiast w przypadku ciała i skóry głowy absolutnie sobie nie odmawiam! Mam więc dwa polecenia z tej właśnie półki. Wonder Touch to kolejny produkt Bless Me Cosmetics, w którym z miejsca się zakochałem. Pachnie ożywczo, cytrusowo, aromatycznie co najlepiej sprawdza się u mnie pod porannym prysznicem. Pięknie odżywia skórę, ale nie pozostawia na niej przysłowiowego „smalcu” i ja to absolutnie propsuję! Bonusem jest otwarcie słoiczka z tym peelingiem podczas wieczornej kąpieli w wannie. Cała łazienka nagle zamienia się w cudowne SPA. Takie właśnie cuda wyczarowują dobre zapachy! Raz w tygodniu wykonuję też eksfoliację skóry głowy. Pisałem już nie raz, że zabieg ten ma dla mnie wręcz działanie terapeutyczne. Scalp Purifying Scrub marki Monat pogłębia je swoim aromatem i lekkim odczuciem chłodu. Produkt wzbogacono o ocet cydrowy, naturalne kwasy owocowe (AHA), cukier i glinkę różową. Skóra po użyciu lepiej oddycha, a włosy są świeże, miękkie i miłe w dotyku. Po prostu lepiej im się rośnie bez zbędnego balastu. Wygładzona skóra idealnie poddaje się masażowi. Ten funduję sobie od czasu do czasu przy wykorzystaniu olejku ujędrniającego Body Map polskiej marki Slaap i ich płytki gua sha z drewna bukowego stworzonej do drenowania i ujędrniania ciała właśnie. Sam olejek doskonale poprawia kondycję skóry, ujędrniając ją przy regularnym stosowaniu. Zawiera bogactwo cennych składników: wąkrotkę azjatycką, olej z awokado, olej jojoba, z wiesioła i chia. Jest tu też olejek grejpfrutowy, który poprawia krążenie i nadaje produktowi piękny zapach. Ponoć sam zapach grejpfruta już (mentalnie) wyszczupla! Może stąd pomysł na taką, a nie inną kompozycję zapachową…




FLAKON

Wspomniana premiera Amouage w oficjalnie dedykowanej kobietom linii Secret Garden zbiega się z wizualnym odświeżeniem całej kolekcji. Renaud Salmon opowiadał nam podczas prezentacji Love Delight, że zależało mu na tym by flakony Secret Garden stały się wyjątkowo taktylne. Co to znaczy? Po prostu by przyjemnie się ich dotykało. By chciało się brać je do rąk. Zabieg według mnie bardzo się udał. Niby ten sam, znany kształt z korkiem inspirowanym kopułą Wielkiego Meczetu w Muskacie, a jednak zupełnie inna jakość. Nowe flakony mają niezwykle sensualną powłokę. Szkło pokryto czymś co wizualnie kojarzyć się może z kamieniem, ale w dotyku jest wyjątkowo miękkie i aksamitne. Pastelowy, brzoskwiniowy odcień flakonu pięknie kontrastuje z bielą korka, który zwieńczony jest różowym kryształem Swarovskiego symbolizującym  kryształowy żyrandol wiszący we wspomnianym omańskim meczecie. Ta kolorystyka doskonale współgra z upojnie gourmandowym charakterem kompozycji, a do tego jakże dobrze wpisuje się w tegoroczne trendy. Przypominam, że kolorem roku 2024 Instytut Pantone ogłosił odcień Peach Fuzz. Dokładnie taki jaki obleka flakon Love Delight.



 

HOME

Cały marzec wypełniałem dom zapachem Galbanum Sandalwood od Candly & Co. W aż trzech formatach: świecy, dyfuzora i zawieszki do szafy. Galbanum to jedna z moich ukochanych nut w perfumach. Ta zielona gumożywica pozyskiwana jest z rośliny z rodziny selerowatych Ferula galbaniflua, która naturalnie występuje głównie na terenie Iranu. Galbanum pachnie zielono, gorzkawo, aromatycznie. W kompozycji Candly & Co. złagodzono ją miękkim sandałowcem, dosłodzono ambrą i ułożono na bazie z drzewnego papirusa i swojskiego rumianku. I rzeczywiście jest w niej coś relaksującego. Nie jest to jednak typowy świeżak. Zapach ma głębię i swego rodzaju słodką elegancję. Emanuje naturą, ale aurę ma wybitnie perfumeryjną. Stworzono go w Grasse i podano w pięknej minimalistycznej designerskiej oprawie.  Czuję go w każdym zakątku domu, bo dyfuzor ma dość mocną projekcję, a świecę palę w różnych miejscach. No i wspaniale daje o sobie znać przy każdym otwarciu szafy!







BRODA

Nowy Olejek Elementarny ekologicznej i genialnie zaprojektowanej marki Krayna ma wszechstronne zastosowanie, ale ja dla niego wymyśliłem jeszcze jeden sposób aplikacji. Otóż genialnie sprawdza mi się na brodzie! Pewnego marcowego dnia przydarzył mi się nieznośny przypadek itchy beard. Skóra pod zarostem swędziała niemiłosiernie. Chyba pierwszy raz od czasu zapuszczania brody jakieś 10 lat temu. Na ratunek przyszedł Elementary Oil. Naolejowałem nim brodę i skórę pod nią naprawdę sowicie i tak poszedłem spać. Rano po swędzeniu nie było śladu, a ja pozostałem przy olejku Krayna stosując go na zarost już w normalnych ilościach. Produkt jest bezzapachowy co oznacza, że nie kłóci się z moimi perfumami, a nawet – jeśli chcę – mogę go nimi poperfumować. Doskonale odżywia i zmiękcza, pozostawia piękny połysk. Jest szalenie przyjemny w stosowaniu. Zużyłem już pół buteleczki! Dodam, że zgodnie z zaleceniami producenta możecie go również stosować (a może przede wszystkim) do „domykania” pielęgnacji skóry, jej oczyszczania, pielęgnacji włosów oraz wspomagania redukcji blizn i rozstępów na ciele.



EVENT

W marcu miałem ogromną przyjemność wziąć udział w uroczystościach 25 lecia marki Guinot w Polsce. Z Guinot przyjaźnię się od paru lat. Rozpocząłem od linii męskiej Très Homme, ale szybko zorientowałem się, że nie ma się co do niej ograniczać. Preparaty Guinot są dla każdego i każdy w ich ogromnej i dynamicznie rozwijającej się ofercie coś dla siebie znajdzie. Uwielbiam ich sera naprawcze, enzymatyczny, olejkowy peeling, maskę posłoneczną i maskę na noc, linię dotleniającą Bioxygène i krem wyrównujący koloryt z filtrem. I ciągle coś mnie tu zachwyca. Podczas obchodów 25 lecia, które odbyły się w Hotelu Sheraton w Sopocie mieliśmy okazję być świadkami imponującej premiery. Nowego urządzenia i nowego przełomowego zabiegu Visible Age Reverse. Jego opracowanie zajęło marce 10 lat, a spektakularne efekty – porównywalne z rezultatami zabiegów medycyny estetycznej – osiąga się w ciągu zaledwie 30 minut. Tyle trwa 3-etapowy zabieg VAR. Po dniu pełnym wiedzy i wymiany doświadczeń czekała na nas wieczorna gala, którą poprowadziła dla Guinot Katarzyna Pakosińska. Zabawa trwała do późnych godzin, a w poniedziałek rano dron zrobił nam wspólne zdjęcie oczywiście na sopockim molo. Pogoda i humory dopisywały, towarzystwo było przednie, a do domu wróciłem z pięknym zapachem, który marka sprezentowała nam na pamiątkę tego niezapomnianego weekendu.


 

GADGET

Mam swego rodzaju obsesję na punkcie pielęgnacji skóry głowy. Włosy noszę coraz krótsze ostatnio, więc odzywki i maski do nich nie mają raczej pola do popisu, ale co innego scalp! Peelinguję go, masuję, wcieram rozmaite preparaty. I z tym ostatnim zawsze miałem problem… Nigdy nie wiedziałem czy wykorzystywany produkt rzeczywiście dociera do skóry czy może osiada gdzieś na włosach. Teraz, dzięki konkursowi Love Cosmetics Awards, poznałem świetny sposób na aplikację specyfików na skórę głowy. To Liquid Comb od Nacomi! Wygląda trochę jak ufo. A jak działa? Bardzo sprytnie. Do pojemniczka wlewamy wybrany produkt – wcierkę lub serum do skóry głowy – zamykamy i masujemy głowę czarnymi i srebrnymi wypustkami. Przez te srebrne ścieka wlany kosmetyk i dociera bezpośrednio do skóry. Voila! Precyzyjna aplikacja, a do tego przyjemny masaż, który relaksuje i poprawia ukrwienie. Do Liquid Comb możecie wlać proponowane przez Nacomi Epigenetic Scalp Serum lub jakikolwiek inny (ale raczej płynny) produkt do skóry głowy przeznaczony.



 

READ

Ta książka to niesamowity prezent, który dotarł do mnie aż z… Florydy! Niektórzy wiedzą co tygrysy lubią najbardziej! Pretty Boys to unikatowa pozycja autorstwa Davida Yi prezentująca męską urodę we wszystkich jej aspektach z męskiego punktu widzenia. Przedstawiono tu sylwetki bardzo (lub trochę mniej) znanych facetów z historii i teraźniejszości, którzy zdecydowanie nie hołdowali jakże niedorzecznemu przekonaniu, że „mężczyzna musi być ładniejszy od diabła”. Od Ramzesa, przez Aleksandra Wielkiego (który był perfumoholikiem!), Ludwika XIV i Byrona po gwiazdy glam rocka i Harriego Stylesa poznajemy fascynujące relacje urody z pozycją społeczną, władzą i sławą. Rozdziały prezentujące postaci historyczne przeplatane są sekcjami poradnikowymi. Jest tu aż 29 krótkich przewodników typu how-to. Dowiesz się z nich m.in. jak prawidłowo oczyszczać cerę, jak ją pielęgnować zgodnie z zasadami K-Beauty, jak wymodelować idealny wąs, jak pomalować brwi i paznokcie, jak ufarbować włosy, a nawet dobrać perukę i wiele, wiele więcej. Ostatnia cześć książki to afirmacyjne wyznania zwykłych facetów z różnych stron świata. Opowiadają czym jest dla nich dbanie o urodę, jak pomaga im to w życiu, jak poprzez to mogą być w pełni sobą. Bardzo ciekawa i unikalna w swojej tematyce pozycja, którą świetnie się czyta (oczywiście po angielsku). Polecam!

GDZIE TEGO SZUKAĆ:

Givenchy: Sephora

Dior: Sephora i Douglas

Jo Malone: Douglas i butik marki w Westfield Mokotów

BE’LIV: www.belivcosmetics.com

SKIN111: Sephora

YSL: Sephora i Notino

Bless Me Cosmetics: www.blessmecosmetics.com

Monat: https://monatglobal.com/pl/

Slaap: www.slaap.pl

Krayna: www.krayna.pl

Amouage: Perfumeria Quality

Candly&Co: www.candly.eu

Nacomi: Hebe

Guinot: autoryzowane gabinety

BOSS The Scent Elixir for Her / for Him

BOSS The Scent Elixir for Her / for Him

*CO NOWEGO?* - Kwiecień

*CO NOWEGO?* - Kwiecień