*CO NOWEGO?* - Sierpień 2025
Muszę się do czegoś przyznać: mam ogromny problem z flankerami na literę „e”! Elixir, Essence, Extrait… O rany, jak mi się to wszystko strasznie miesza! Wiem, że marka stworzyła mocniejszą, głębszą wersję klasyka, ale jak ją nazwała? Czy to był Eliksir, czy może Ekstrakt, a może jednak Esencja? (plus jest jeszcze oczywiście Absolu!) Bo bądźmy szczerzy – te nazwy często nie niosą ze sobą konkretnego, odrębnego znaczenia. Zapowiadają po prostu nową wersję zapachu, gęstszą, bardziej skoncentrowaną, „bardziej wszystkiego”. I jest to niebywale mocny trend. Do tego stopnia, że – nie wiem, czy uwierzycie, ale – nawet marka Escentric Molecules pokusiła się o wersję Extrait. Escentric 02 Extrait ma być uniseksową kompozycją zbudowaną z aż 15 nut, wśród których znajdziemy np. niejakiego almdudlera – czyli tradycyjny austriacki, gazowany napój ziołowy.
No to teraz tylko czekać na ekstrakty z Ogródków Hermèsa, haha.
Ale zanim te się pojawią – mam dla Was całą garść eliksirów, esencji i ekstraktów w dzisiejszym, sierpniowym odcinku „Co nowego?”. Niby środek lata, ale już czuć w powietrzu ogrom jesiennych premier. A więc: zaczynamy!
Nowości damskie tym razem pachną kwiatową upojnością i zmysłowością. Ale zanim do niej przejdziemy, wielka drzewna zapowiedź marki Hermès. Dowiedziałem się o niej za sprawą word-of-mouth parę tygodni temu, teraz oficjalnie możemy już o niej czytać w internecie. Pojawi się intensywna wersja Barènii! Barènia Intense zbudowana została przez Christine Nagel z nut białej lilii, dębu, paczuli i skóry. Brzmi totalnie jak coś skrojone specjalnie dla mnie! A teraz najlepsza część: już jutro ją powącham! No to teraz kwiaty. Jean Paul Gaultier dorzuca kolejny flakon do swojej boskiej gorsetowej serii – Divine Elixir, który wizualizuję sobie jako wakacyjną ucztę przy świecach: sól, białe kwiaty i nuta przypominająca podprażoną wanilię tworzą dość słodką, ale i zadziorną kompozycję. Tuberoza – jak to ona często ma w zwyczaju – pachnie tu dla mnie poziomkowo (już testowałem). Givenchy wraca z kolejną wersją L’Interdit – Le Parfum. Jest tu gęsto od nut: gruszka, migdał, mimoza i benzoes próbują razem stworzyć coś balansującego między słodyczą a zadymioną głębią. Bardzo ambitnie, choć sam nie potrafię sobie wyobrazić co z tego wyjdzie. Trzeba będzie sprawdzić.. Najciekawiej dla mnie brzmi nowe Sì Parfum (i nie ma się co dziwić - jestem wielkim fanem tej linii) – porzeczka, szafran i róża damasceńska na skórzano-waniliowej bazie zapowiadają coś dobrze wyważonego i eleganckiego. A jeśli chodzi o nową Miss Dior, to Essence pachnie chyba jak dzikie wakacje na wsi: jeżyny, konfitura z czarnego bzu, jaśmin sambac i dębowa baza. Francis Kurkdjian, autor kompozycji, określił ją jako „dedykowaną ekstrawaganckiemu młodemu pokoleniu, które odrzuca ponurość”. Czujecie to nosem wyobraźni?
W męskich nowościach też się sporo dzieje. Prada Paradigme to zupełnie nowy, filarowy zapach w ofercie marki, który zapowiada się na chłodniejszego brata Paradoxe – bergamotka, geranium i balsam peruwiański mają stworzyć coś w stylu „perfum do lnianej koszuli”. Może nie będzie to rewolucja, ale myślę, że może być całkiem przyjemnie. I tak bardzo pradowo. Twarzą zapachu został brytyjski aktor Tom Holland. Jak Wam się podoba ten zielony flakon? D&G Devotion Pour Homme Parfum to już zupełnie inna historia – lawenda, kawa i cyprys otwierają kompozycję, która potem przejdzie w tonkę, ambrowe nuty i wanilię. Trochę klasyki, trochę tiramisu dla faceta, przynajmniej tak wyobrażam sobie ten zapach. Połączenie kawy i lawendy już nie raz okazywało się strzałem w dziesiątkę! Oby było to tak dobre jak OG. Aramis otwiera nowy zapachowy rozdział i wraca z zapachem Intuition (taką męską propozycje miało już kiedyś Estee Lauder, pamiętacie?). Czy zaskoczy? Skórzana baza (tu nazwana Cuirissima), grejpfrut na start i znany fougère w tle. No i Dwyane Wade jako twarz zapachu – to mnie naprawdę zaskoczyło! Na deser Ferragamo Sublime Leather, który ma pójść w stronę orientalno-drzewnej elegancji. Cynamon, ambra, drewna – klasyka z klasą. Myślę, że to będzie raczej zapach wieczorowy, taki „siedzę cicho, ale robię wrażenie”. Ta skórzana linia Ferragamo należy do moich ulubieńców. Na pewno sprawdzę.
Nisza i butikowce! A wśród nich duch Brazylii, weneckie garbarnie i pawie pióra! Byredo Alto Astral to hołd dla Brazylii i jej radosnego (podniesionego) nastroju – kokosowa woda, jaśmin i sandałowiec mają oddać coś w rodzaju zapachowej radości życia. Czuję to w wyobraźni: będzie lekko, ale z pulsującą głębią. Jestem ciekawy tego zapachu również dlatego, że będzie to pierwsza kreacja pod szyldem Byredo po odejście założyciela marki, Bena Gorhama. Kilian Angels’ Share On The Rocks to klasyczny Angels’ Share z twistem – chłodne aldehydy, cytrusy i nuta lodu dodają rześkości tej słodko-ambrowej bombie. Coś dla tych, co lubią pić koniak z lodem, ale nadal chcą czuć cynamon i tonkę. Armani Privé Cuir Nu zainspirowany został tradycyjnymi weneckimi garbarniami – kawa, róża i włoska skóra mają razem opowiedzieć historię rzemiosła z nutką haute couture w tle. Diptyque wchodzi mocno: Fleur de Peau EDT to lżejsza wersja wielkiego sprzedażowego hitu – Eau de Parfum o tej samej nazwie. Czy powtórzy sukces poprzednika? Zobaczymy. Tym razem mamy mandarynkę, różowy pieprz i jeszcze więcej piżmowej czystości. A ich Lazulio z butikowej linii Les Essences de Diptyque to już opowieść inspirowana… pawim piórem. Rabarbar, benzoina i wetyweria mają błyszczeć jak opalizujące kolory skrzydeł – odważnie, ale z fantazją. Z kolei Amouage Opus XVI Timber to siódma odsłona w luksusowej kolekcji The Library. Cyprys, kardamon, kadzidło, palo santo i wanilia – brzmi jak leśna medytacja w bibliotece. No i synestetyczna wisienka: Comme des Garçons Max Richter 01 – współpraca z kompozytorem, która pachnie wspomnieniami i dźwiękiem. Jest kumin, czarny pieprz, wetyweria, paczula – trochę analogowo, trochę jak kaseta magnetofonowa zostawiona na słońcu. A minimalistyczny flakon w stylu japońskiego zen tylko potęguje ten efekt. I tak lubię!
Marka Gallivant zrzuca minimalistyczną pelerynę i wchodzi na rynek z czymś, czego chyba nikt się po tej marce nie spodziewał. Nowa kolekcja inspirowana Emiratami Arabskimi, The Gulf Collection, to trzy zapachy – Ar Riyad, Dubai i Souq Waqif – które mają nie tylko barwne flakony, ale i koncentrację na poziomie 36% olejków zapachowych! Czyli: koniec szeptania, czas na perfumowe głośne brzmienie! Ar Riyad otwiera się energetycznie: werbena, bergamotka, imbir i migdał dają wytrawny start. Potem robi się jeszcze ciekawiej – pojawia się zmysłowe neroli, przyprawy (kardamon, goździk, gałka muszkatołowa, kmin), a baza to już totalna uczta: tytoń, paczula, olibanum i wanilia. Wyobrażam to sobie jako zapachowy zachód słońca nad pustynią – intensywny, pełen kontrastów, ale też bardzo przemyślany. Dubai jest chyba najbardziej nowoczesny z tej trójki – gruszka, neroli i szafran na wejściu, później pojawia się jaśmin sambac w specjalnej „zielonej” wersji oraz delikatny syrop z wiciokrzewiu. Baza to elegancki miks bursztynu, piżma i wetywerii – ciepło, gładko, ale z pazurem. A przynajmniej tak myślę. Souq Waqif z kolei pachnie jak spacer po arabskim bazarze – krwiste pomarańcze, szafran i kadzidło frankońskie, potem mirra, geranium, paczula, a na koniec drzewny, gęsty finisz z oudem, labdanum i drewnem gwajakowym. Czuć przyprawy, czuć słońce, czuć bogactwo – to nie będą perfumy dla nieśmiałych introwertyków, oj nie. Choć może to właśnie im by się przydały… Cała trójka to duży zwrot stylistyczny dla Gallivanta – z cichej, podróżniczej nostalgii przeskakujemy w tryb "arabian opulence". Nie mogę się już doczekać by sprawdzić ją własnym nosem.
Dla miłośników Lutensa szykuje się również coś wyjątkowego. Już niebawem w perfumeriach pojawi się nowa (choć nie do końca) kolekcja Royaume des Lumières (Królestwo Świateł). Będzie to odświeżona, ale nadal luksusowa odsłona linii Section d’Or, czyli tych kompozycji, które przez lata obrastały kultem wśród koneserów. Lutens postanowił połączyć kilka istniejących już zapachów z tej złotej sekcji z dwoma zupełnie nowymi. W skład kolekcji mają wejść: Cracheuse de flammes, Sidi Bel-Abbès, Tarab i zupełnie nowe: irysowa Zurafa oraz agarowe Bois roi d’agalloche . Flakony? Kształtem mają przypominać klasyczną linię marki, ale tym razem będą bogato zdobione orientalnymi motywami – czyli coś dla nosa i dla oka. Sam Lutens odnosi się tu do epoki Oświecenia, co w jego przypadku nie dziwi. Czy możemy więc spodziewać się kompozycji, które nie tylko pachną, ale i filozofują? Może trochę metafizycznych kadzideł, może szczypta mroku – a może zupełnie nowe światło rzucone na znane nuty? Przekonamy się już niebawem.
Guerlain również nie zwalnia tempa. Po niedawnej wetywerowej premierze w kolekcji L’art et La Matière, warto teraz odnotować dwie inne nadchodzące nowości. W linii Absolus Allegoria pojawia się nowy zapach Florabloom, który dołącza do kolekcji już znanych koncentracji – wody toaletowej i wody perfumowanej Forte. Ta kompozycja ma pachnieć jak księżycowy, tropikalny bukiet: tuberoza, ylang-ylang, mango i paczula tworzą zmysłową, nieco tajemniczą mieszankę inspirowaną kwiatami pustyni nocą. A że marka lubi zaskakiwać, to na sierpień zaplanowała ponownie współpracę z warszawską cukiernią Lukullus, oferując – trzeci już z kolei - sorbet inspirowany zapachem – tym razem Florabloom właśnie. Zamierzam go posmakować już w najbliższy weekend. A Wy? Z kolei na 100-lecie premiery klasycznego Shalimara Guerlain szykuje flanker o nazwie Shalimar L’Essence. To właśnie ten flanker na „e”, więc zgodnie z teorią z początku artykułu możemy spodziewać się większej intensywności i kremowej głębi. Marka określa go jako „deklarację miłości dla wszystkich kobiet, które pokochały Shalimar” – hołd dla ikony, ale w nowoczesnym, ponadczasowym wydaniu. Ciekaw jestem, jak ta interpretacja się sprawdzi.
A na koniec coś dla fanów pielęgnacji z zapachem. W linii Gabrielle Chanel, czyli najbardziej świetlistym zapachu marki, pojawiły się właśnie trzy perfumowane produkty do ciała: zapachowy primer, olejek i krem. Najbardziej ciekawi mnie właśnie ten primer – to perfumowany produkt, który przygotowuje skórę na aplikację ulubionego zapachu Gabrielle, jednocześnie podkreślając jego kwiatowo-słoneczne nuty i przedłużając trwałość. Rozpylony na górne partie ciała, gdzie zwykle nosimy perfumy, ma dodać blasku i świeżości całemu rytuałowi perfumowania. Może być też stosowany sam, na przykład w upalne letnie dni. Jesteście fanami takich wynalazków?