ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

Warsztaty zapachowe SLOU LAB - Zmysłowa Secesja

Warsztaty zapachowe SLOU LAB - Zmysłowa Secesja

Wystawę immersyjną „Alfons Mucha – Magia Secesji” w warszawskiej Fabryce Norblina odwiedziłem po raz pierwszy w czerwcu. Teraz jednak nadarzyła się okazja doświadczenia jej z trochę innej, bardzo bliskiej mi strony – zapachowej! Firma ArtBox we współpracy ze SLOU LAB zorganizowała bowiem na terenie wystawy warsztaty tworzenia perfum inspirowanych twórczością artysty. Zostały one poprzedzone oprowadzaniem po wystawie z bardzo ciekawym i cennym komentarzem przewodniczki.

Warsztaty zapachowe poprowadziła Agnieszka Zieniewicz – założycielka SLOU LAB – i przyznam, że zapisałem się na nie by w końcu móc się z nią na żywo poznać. I udało się! Agnieszka przygotowała przepiękną przestrzeń warsztatową, z największą dbałością o estetyką, detale i światło. Dostarczyła pachnących esencji i podzieliła się z nami swoją wiedzą na temat budowy perfum. Reszta należała do nas. Mieliśmy pełną wolność w komponowaniu zapachu kojarzącego się z duchem Secesji. Jakim tropem poszedłem? Już opowiadam…

Sztuka Muchy z jego najsłynniejszego paryskiego okresu buzuje wręcz od kwiatów. I od tego właśnie wyszedłem. Wiedziałem, że centralnym punktem zapachu (tworzyliśmy zapach w olejku) musi być jakiś kwiat. Gdy zobaczyłem na stole fiolkę z napisem ylang ylang nie miałem wątpliwości, że to on zagra pierwsze skrzypce. Jego fantasmagoryczne kształty bardzo kojarzą mi się z płynnymi liniami Art Nouveau. Aromat ylang ylang wypełnił więc serce mojego zapachu. Do nut głowy wrzuciłem sporo różowego pieprzu, który miał stanowić ostrzejszy kontrapunkt dla kremowości kwiatów. Bazę wymyśliłem sobie ciepłą, słodką i drzewną. To ukłon w stronę kolorystyki kreacji Muchy – często słonecznej, złocistej, brązowej. Zmieszałem w niej palo santo i tonkę. Aby całość nie wypadła zbyt mdło do mojej formuły dodałem po jednej kropli dość ostrej skóry i ziemistej paczuli. Całość dopełniłem piżmem.

Zapach, który nazwałem YLNX (nie pytajcie jak to się wymawia) wylądował na mojej skórze dzień po warsztatach i muszę powiedzieć, że chyba pierwszy raz udało mi się stworzyć coś co tak naprawdę zamierzałem. Możliwe, że przez przypadek…

Kompozycja rozpoczyna się pikantnie, po czym przechodzi w słoneczno-kremową kwiatowość by po godzinie objawić swoje słodko-drzewne oblicze z wyczuwalnym suchym sianem typowym dla tonki (i może trochę skóry). Udało mi się w tym wszystkim wykreować fajną nutkę retro. Z przyjemnością będę używał YLNX w letnie wieczory. Może wystarczy mi do słonecznej jesieni. Wtedy też powinien się fajnie nosić.

Wszystkim gorąco polecam warsztaty zapachowe SLOU LAB. Wiem, że planowane są jeszcze na wystawie w Fabryce Norblina. Bardzo fajne doświadczenie!

*CO NOWEGO?* - Sierpień 2025

*CO NOWEGO?* - Sierpień 2025