ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

Sto lat Chanel No. 5!

Sto lat Chanel No. 5!

Stulatkowie w wielu krajach świata mogą oczekiwać specjalnych listów gratulacyjnych sygnowanych przez koronowane i niekoronowane głowy swoich państw. A co jeśli setki dożyją perfumy? I jeśli nadal żyją pełnią zapachowego życia niezmiennie ekscytując umysły, serca i nosy? Czyż nie należą się im gratulacje? Myślę, że po stokroć! Z przyjemnością ogłaszam więc początek świętowania wielkiego jubileuszu stulecia najbardziej znanych perfum współczesnego świata – Chanel No. 5.

01_IC32_N5_100ANS_CARRE_1_LD.jpg

O tym zapachu napisano już chyba wszystko. Doczekał się swojej własnej wystawy, swojej własnej książki i albumu, stał się też dziełem sztuki uwieczniony na słynnych popartowskich plakatach Andy Warhola. Gdzieś na świecie co 30 sekund nadal sprzedaje się jeden jego flakon, a swoich twarzy użyczały mu najpiękniejsze i najbardziej uznane gwiazdy od Marilyn Monroe po Marion Cotillard.

Chanel No. 5 to pierwsze w historii perfumy abstrakcyjne. Nie jaśminowe, nie różane, a abstrakcyjne. To składający się z 80 składników kobiecy naturalno-syntetyczny bukiet stworzony przez Ernesta Beaux – byłego perfumiarza rosyjskich carów – który zrewolucjonizował świat zapachów i sprawił, że wszystkie popularne dotąd perfumy zaczęły trącić myszką. No. 5 było zapachowym odpowiednikiem małej czarnej, wygodnych tweedowych kardiganów,  sztucznej biżuterii i prawdziwej opalenizny, które lansowała Gabrielle Chanel wyzwalając kobiety z ciasnych gorsetów konwenansów poprzedniej epoki. Perfumy, które powstały w tym samym czasie co kubizm, surrealizm i dadaizm i które stały się, jak one, modernistycznym sposobem wyrazu.

No. 5 to perfumy nie tylko przełomowe w swoim składzie, ale i genialnie opowiedziane. Od samego początku kiedy to projektantka rzekomo wybrała próbkę z numerem 5 z rzędu szklanych fiolek przedstawionych przez perfumiarza, bo liczba ta zawsze przynosiła jej szczęście. Potem historia użytych w nich aldehydów. Wcale nie po raz pierwszy, ale w życiu, a w biznesie szczególnie, wcale nie chodzi o to by być naprawdę pierwszym, ale by odpowiednio to ogłosić. No. 5 zasłynęły z aldehydów, a te zyskały sławę na kilka kolejnych dekad właśnie dzięki No. 5. Podobno zresztą przez przypadek zostały one przedawkowane w próbce z numerem 5 przez asystenta pana Beaux. Wbrew ówczesnym modom i trendom wybrano też flakon dla najsłynniejszych perfum Chanel. Prosty kształt, laboratoryjna wręcz etykieta, przejrzystość i kryształowy korek powtarzający kształt paryskiego Place Vendôme. Wszystko po to by nie przyćmić tego co najważniejsze - zapachu. Po kilku niewielkich modyfikacjach flakon No. 5 dotrwał do dziś w pierwotnej formie. Czyż to nie najlepszy dowód na przebłysk geniuszu projektantki?

No. 5 wylansowano oficjalnie 5 maja 1921, a wcześniej Chanel, wpisując się totalnie we współczesne trendy, rozdała buteleczki z zapachem swoim wpływowym znajomym – odpowiednikom dzisiejszych influencerów - podczas kolacji w Cannes. Zapach już w dekadzie lat 20 doczekał się swojej kopii, na wiele lat wyznaczył zaś sposób tworzenia nowoczesnych perfum promując rodzinę kwiatowo-aldehydową. Po wojnie żołnierze amerykańscy zabierali flakonik No. 5 do domu jako pamiątkę ze starego kontynentu i symbol francuskiego szyku. To najlepiej znane, a jednocześnie najbardziej enigmatyczne perfumy świata. Ich formuła jest najściślej strzeżoną tajemnicą marki, a kwiaty wykorzystywane do ich tworzenia hoduje się na specjalnych prywatnych polach Chanel na południu Francji.

No. 5 jest z nami od 100 lat, a wciąż nie przestaje na nowo zaskakiwać. Różnie rozkłada akcenty w swoich wielu odsłonach - od Parfum przez Eau Premiere po L’Eau. Nie stroni od podróży pojawiając się w kultowym atomizerze do torebki twist&spray, perfumuje włosy delikatną mgiełką, a w 2018 roku pojawił się w zaskakującej ciemnoczerwonej szacie flakonów Red Edition. Swoje wizje na temat zapachu snuli najwięksi twórcy filmu i fotografii - Helmut Newton, Irving Penn, Ridley Scott, Jean-Paul Goude oraz Baz Luhrmann. Marilyn Monroe wyznawała, że do snu ubiera jedynie kilka kropli No. 5, a w 2012 po raz pierwszy w historii zapach reklamował mężczyzna (tak, tak, Brad Pitt) kończąc swoją kwestię słowem „nieuniknione”.

W roku ich stulecia perfumy aż na księżyc zabrała nowa ambasadorka zapachu Marion Cotillard. Zostawiła na jego powierzchni odbicie flakonu kultowej Piątki. I rzeczywiście, gdyby chcieć wysłać w kosmos perfumy najbardziej reprezentatywne dla naszej cywilizacji musiałaby to być właśnie ikoniczna kreacja Chanel. Zanurzona w przeszłości, ale niezmiennie patrząca w przyszłość, niezmiennie zafascynowana nowoczesnością. „Bądź częścią tego co nastąpi” – tak brzmi slogan najnowszej kampanii perfum. Z kolei stworzony na 100-lecie No. 5 okolicznościowy film opatrzono hasztagiem #centuryofcelebrity

Swoją drogą jestem pewien, że gdyby Chanel żyła, całkiem sprawnie posługiwałaby się hasztagami.

IMG_20210328_141219.jpg

Zapraszam do obejrzenia filmu i dołączenia do hucznego świętowania urodzin Numéro Cinq!  Mogę obiecać, że na blogu pojawi się wkrótce z tej okazji coś specjalnego.

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of March

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of March

REUZEL: REFRESH & RESTORE

REUZEL: REFRESH & RESTORE