ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of April

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of April

Załatwmy od razu kwestie pogodowe: było zimno jak jasna cholera!

Ale za to się zazieleniło. Tyle wygrać! A co poza tym cieszyło mnie w kwietniu? O, na przykład mój własny ręczniczek barberski z inicjałami od Acqua di Parma. Koszuli z monogramem się nigdy nie dorobiłem, ale ręczniczek jest! Od czegoś trzeba zacząć. Sam oczywiście nie przyleciał – towarzyszyły mu dwa nowe produkty z męskiej linii pielęgnacyjnej Barbiere: żel do mycia twarzy i multizadaniowy krem do twarzy.

W Wielkanoc nosiłem się na zielono – od zielonej róży w L’Ombre dans L’Eau Diptyque, przez miętę w You or Someone Like You, po bazylię w Paris-Deauville Chanel. Zieleń podziwiałem też na spacerach: w Parku Skaryszewskim, na warszawskiej Cytadeli i na Łosiowych Błotach w Lesie Bemowskim. Spacerom – dla zachowania równowagi energetycznej – często towarzyszyły smakołyki. Absolutnie najpyszniejsze było nowe ciastko z Lukullusa – Truskawki w Milanówku! Znajdziecie w nim świeże truskawki, krem waniliowy z kwiatem pomarańczy oraz kruche ciasto z mielonymi migdałami. A przy okazji spaceru po Żoliborzu wypiliśmy naszą pierwszą od miesięcy kawę na siedząco! Dzięki Kawiarnia Fawory za tak wczesne wystawienie stolików dla spragnionych kawiarnianych doznań! Na Bielanach z kolei z kawą z Café Roślina w dłoniach polowaliśmy na rozkwitające właśnie magnolie. Też uprawiacie magnolia-spotting?

W kwietniu odkryłem nowe urodowe miejsce na ul. Mokotowskiej – maleńki butik (kiedyś mieściła się tu perfumeria House of Merlo) z naturalnymi kosmetykami z Izraela – Lavido! Ich linia do ciała o zapachu paczuli wymiata! Kupiłem krem do rąk, ale już wiem, że wrócę po więcej. Na konferencji online powitałem nową w Polsce markę do włosów Lazartigue, a na spotkaniu z marką Avène, które odbyło się w Dniu Ziemi,  dowiedziałem się o tym jak ważne jest nie tylko używanie ochrony przeciwsłonecznej przez cały rok, ale również wybieranie takich specyfików, które nie zanieczyszczają oceanów i nie przyczyniają się do podnoszenia ich temperatury. Takim właśnie produktem jest nowość francuskiej marki – poręczny sztyft Sunsi Stick.

Na mojej półce zagościły trzy pozycje czytelnicze. Nowy zeszyt z ukochanej serii o składnikach – Sandalwood, opracowanie autorstwa Jolanty Mikołajczyk „Perfumy, attary i bahkur – przewodnik po świecie arabskich wonności” oraz podręcznik męskiego makijażu wydany przez brytyjską markę War Paint „Makeup for men”. Wraz z tą ostatnią książeczką przyleciał do mnie puder brązujący i prawdziwie męski ciężki, metalowy czarny pędzel. Łącze więc teorię z praktyką w tym względzie.

IMG_20210424_135555.jpg

Kwiecień był miesiącem bardzo obfitych testów perfumeryjnych. Powąchałem nowa markę w House of Merlo – Les Soeurs de Noé. Ich Oud Rose jest przepiękne! Dzięki wygranemu na Instagramie konkursowi poznałem przedpremierowo markę Quearmé, która jest kolaboracją polsko-francusko-turecką. W GaliLu zachwyciły mnie Sale Gosse Frederica Malle’a i Babylon marki Penhaligon’s, a w perfumerii Impressium nowość od Harvé Gambs – Night Owl. Z Francji doleciały do mnie próbki bardzo dobrze recenzowanej nowej marki założonej przez Auréliena Guicharda – Matiere Premiere. Dołączam do grona zachwyconych! Te zapachy są bardzo równe i bardzo dobre! Mógłbym je wszystkie nosić. Plus dobra wiadomość: właśnie zagościły na półkach GaliLu. Z polskiego podwórka miałem okazję zapoznać się z autorskim zapachem Sacrum stworzonym przez muzyka zespołu Sorry Boys Piotra Blaka. To prawdziwa bomba dla wszystkich wielbicieli olibanum.   Ostatnim rzutem na taśmę, tuż przed majówką trafiły też do mnie próbki nowości z Quality – Rose Incense Amouage i EdenFalls Micallef oraz dwie premierowe kompozycje ThOO – Up To The Moon i Get The Feeling otwierające nowa kolekcję marki „From Earth to the Sky”. Oraz cały set sampli od marki The Gate, a w zasadzie dwa sety: Love Collection (8 zapachów) i Caravan (4 zapachy). Będzie więc co wąchać przez najbliższe dni. Nie straszna mi deszczowa prognoza!

Plany na Majówkę…

Plany na Majówkę…

Urodowo wspomagałem się od wewnątrz pijąc pewien japoński specyfik, o którym więcej przeczytacie poniżej. Nie smakował ani nie pachniał zbyt dobrze, ale mam nadzieje, że dobrze zrobił mojej skórze. Bardzo dobrze natomiast pachniały gruszki w Pear Inc. Juliette Has a Gun i kiwi w My Kiwi Kiss – limitowanej kolekcji Yves Rocher. Do gruszkowego zapachu JHAG dołączone były gruszkowe cukieraski z warszawskiej manufaktury, a jeśli już o smakach mowa to oprócz szparagów, które właśnie wysypały, kwiecień należał u mnie do dżemu limonkowego i paté z koniakiem. Yummy!

IMG_20210411_125758.jpg

I cały miesiąc kwitł nam pięknie skrzydłokwiat!

Ale dość tych wspomnień! Przechodzimy do Ulubieńców…

 

ZAPACH:

20210430_224037-COLLAGE.jpg

 

W ulubionych zapachach kwietnia było świeżo i zielono chociaż pogoda upałami raczej nie rozpieszczała. W chłodniejsze dni lubiłem nosić Gucci Guilty Cologne, które uważam za jedno z ciekawszych podejść do tematu kolońskości. Cytrusów tu raczej jak na lekarstwo. Rządza klimaty drzewne i aromatyczne z wyczuwalną pudrowością i nutką dymności. W składzie jałowiec, fiołek, cyprys, heliotrop, rozmaryn, paczula… same smakołyki podane w lekki, ale niebanalny sposób. W kwietniu po latach wzdychania do nazwy tej kompozycji, w końcu zdecydowałem się ją nabyć. Mowa o Palais Jamais marki Etro. To zapach medytacyjny, w którym króluje piękna zieleń (również w kolorze samego płynu) z towarzyszącymi akcentami drzewnymi, ziołowymi, herbacianymi i mszystymi. Jest jak rodząca się po zimie do życia ziemia. Zieleń ma tu twarz świeżą (petitgrain), ziołową (szałwia), herbacianą (maté), drzewną (wetyweria) i szyprową (mech dębowy). Zapach skomponowała Daniela Andrier w 1989 roku i czuć, że przynależy on do XX-wiecznego perfumiarstwa. Dodam, że pod koniec kwietnia do mojej kolekcji dołączył drugi zapach marki Etro. Jaki? O tym przeczytacie niedługo przy innej okazji na blogu. Trzecim zapachem jaki mnie zauroczył w kwietniu było przepięknie podane neroli w nowym na polskim rynku zapachu domu Frederic Malle Sale Gosse. Zapach pomyślany pierwotnie jako perfumy dla psotnych wiecznych dzieciaków i skomponowany przez perfumiarkę Fanny Ball oprócz wspomnianego neroli kusi zielonymi nutami petitgrain, fiołka rozmarynu i… miętowej gumy do żucia

TWARZ:

20210430_224413-COLLAGE.jpg

Moją twarz w większość kwietniowych poranków budził nowy krem do twarzy z męskiej linii Barbiere Acqua di Parma. Krem wielozadaniowy i o cudownie lekkiej, roztapiającej się formule. Nie pozostawia żadnego tłustego uczucia, za to doskonale nawilża dzięki zawartości kwasu hialuronowego. Przeciwutleniająca mieszanka witamin E i B3 zwalcza wolne rodniki. Wyciąg z Marrubio pomaga chronić skórę przed skutkami zanieczyszczenia środowiskowego oraz szkodliwego światła emitowanego przez ekrany cyfrowe i LED. No i jego świeży zapach klasycznej wody Colonia. Coś najlepszego o poranku! O ile krem stosowałem codziennie, po Bronzing Powder od brytyjskiej marki War Paint sięgałem okazjonalnie. To nie pierwszy puder brązujący w moim życiu, ale pierwszy z marki ukierunkowanej wyłącznie na męski make-up. Puder bardzo łatwo się nanosi (kupiłem w zestawie metalowy, czarny pędzel Metal Powder Brush). Raczej trudno tu przedobrzyć, choć oczywiście należy pamiętać o zasadzie, że łatwiej dodać, niż ująć. Kolor jest bardzo uniwersalny i naturalny (żadnych pomarańczowości!). Nakładam go na linię żuchwy, boki policzków, skronie, szyję i czubek nosa czyli dokładnie tam gdzie widać pierwsze zabrązowienie przy ekspozycji słonecznej. Duży plus również za doskonale wykonane i zaprojektowane czarne opakowania, których nie powstydziłby się żaden facet. Jeśli pamiętacie w marcu dużo uwagi poświęcałem szyi. W kwietniu skupiłem się natomiast na rzęsach – czymś czym natura mnie niestety niezbyt hojnie obdarowała. Stosowałem przez cały miesiąc (sumiennie, raz dziennie, bez opuszczania!) odżywkę RevitaLash® Advanced nakładając ją pędzelkiem na linię rzęs. Jest to wielokrotnie nagradzany, zaawansowany technologicznie produkt stymulujący wzrost rzęs, który zawiera opatentowany BioPeptin Complex®. Niedościgniony skład to aktywne nanopeptydy, aminokwasy, lipidy, biotyna, witaminy z grupy B oraz najwyższej jakości wyciągi roślinne: zielona herbata, żeń-szeń, palma sabałowa, pszenica, miłorząb japoński, nagietek lekarski. Muszę przyznać, że efekty po miesiącu stosowania przeszły moje najśmielsze oczekiwania! Mam długie, ciemne i podkręcone górne rzęsy. W domu i u fryzjera mnie pytano czy się pomalowałem! Teraz czekam by podobny cud zadział się na dole oka, choć pewnie przyjdzie poczekać mi dłużej, bo nie mam tu w zasadzie żadnej podbudowy. Dbanie o rzęsy wspomagam druga odżywką, którą nakładam na całą długość rzęs. To Opticare Lash&Brow Conditioner marki Apotcare - dermatologiczna odżywka do brwi i rzęs składająca się z naturalnych składników. W składzie kompleks tripeptyd + biotyna, który odpowiada za wzmocnienie rzęs i brwi, pantenol, wąkrotka azjatycka, pokrzywa indyjska i glicyna.

 

BODY:

20210430_224456-COLLAGE.jpg

W dziale Body coś fajnego do włosów, szorowania ciała i jego nawilżania i ujędrniania. Zacznijmy od góry czyli włosów, a właściwie skóry na głowie, bo to na nią nakładamy produkt, o którym chcę napisać. Stronger Hair Serum nowej w Polsce francuskiej marki Lazartigue to kuracja antystresowo-wzmacniająca. Wegańskie, szalenie lekkie serum złożone w 93% ze składników naturalnych przeciwdziała tzw. reaktywnemu wypadaniu włosów, do którego może dojść po jednorazowych stresujących zdarzeniach losowych. Jest zbogacone o CapixylTH – opatentowany kompleks na bazie czerwonej koniczyny oraz o NeutrazenTH – kojący i odstresowujący neurokosmetyk. Pobudza dynamikę wzrostu włosów, które stają się silniejsze i bardziej wytrzymałe. Tę wiosenną kurację funduję mojej głowie i włosom wcierając preparat w skórę głowy między sekcjami włosów. Odstresowuje już jego świeży, zielony roślinny zapach i relaksujący efekt chłodu odczuwalny po nałożeniu. W kwietniu poznałem polskie kosmetyki Laq z Poznania, które łącza w sobie naturalne składniki i dość rubaszne poczucie humoru (wystarczy spojrzeć na etykietę). Najbardziej przypadł mi do gustu miękki scrub do ciała z linii Dzikus z Lasu. Ta ‘myjąca pasta szlifierska’ pieni się, lekko złuszcza i ma wybitnie leśny zapach (dominuje aromat lasu iglastego). Zawiera oczyszczający aktywny węgiel, ekstrakt z dębu i glicerynę roślinną. Można go używać zamiast żelu pod prysznic lub do mycia dłoni. Uwaga brudzi białe kafelki! Po wyszlifowaniu ciała idealny będzie krem – bogaty, ale dobrze się wchłaniający i o odświeżającym zapachu. Bardzo spodobał mi się aromat odmienionej na wiosnę linii do ciała Nuxe Rêve de Thé, w którym dominują nuty zielonej herbaty, grejpfruta i ziół. W nowej linii znalazłem krem do ciała o konsystencji dającej „efekt kostki lodu”. W składzie duet łączący zieloną herbatę i ekstrakt z żyta. Działa ujędrniająco i tonizująco na skórę, a na zmysł zapachu jak chłodny drink mohito!

 

FLAKON:

1619815638447.jpg

 Kto mnie zna, ten wie, że w mojej kolekcji dominuje minimalizm flakonów. Czerpię spokój i zachwycam się prostymi liniami, geometrycznymi kształtami, grubym szkłem, dużymi połaciami jednego koloru i prostymi etykietami. Styl „na bogato” jest mi obcy w zasadzie w każdej dziedzinie życia. A jednak, o ile nie chciałbym mieć całego domu udekorowanego w stylu rokoko, jeden okazały i kunsztowny detal może stanowić fajny kontrast dla szarej ściany. I chyba dlatego zapragnąłem mieć wśród swoich szklanych prostopadłościanów i sześcianów to płynne, ążurowe złoto… Lamar marki Kajal Perfumes. Perfumy, które opisywałem już w osobnej prezentacji zachwycają mnie swoją ananasowo-drzewno-karmelową nutą, a ich flakon po prostu nieprzyzwoicie uzależnia wzrok, zwłaszcza w słoneczny dzień. Lamar inspiruje się francuskim słowem lumière i rzeczywiście światło słoneczne pozwala wydobyć, z tego i tak już pięknego flakonu, istne cuda. Jego promienie przepuszczone przez zdobiącą ścianki flakonu złotą arabeskę ujawniają słoneczny kolor znajdującego się w środku płynu. Nad wszystkim góruje złocista, ośmioramienna gwiazda misternie zdobiona arabskim wzorem. Prostota bryły i blok jednego koloru połączone z koronkowym dekoracyjnym wzorem i niesamowitym efektem rozbicia światła! Przy takim flakonie jak ten z minimalisty staję się sroką! P.S. Gdyby było komuś za mało złota, flakon umieszczono w połyskującym kolorem cennego kruszcu pudełku ozdobionym powtórzonym ażurowym motywem.

SUPLEMENT:

1619815683570.jpg

O tym, że o urodę należy dbać też od wewnątrz wie chyba każdy zainteresowany tematem beauty. Zdrowa dieta, dużo (dobrej!) wody, suplementacja. I właśnie w tym ostatnim temacie zrobiłem sobie w kwietniu coś dobrego. Przez ponad dwa tygodnie prowadziłem kurację pijąc płynny kolagen japońskiej marki Dr.OHHIRA®. Fiolki z ciemnoróżowym preparatem zawierają kolagen pochodzący z ryb morskich, elastynę, która – jak sama nazwa wskazuje - wspiera elastyczność skóry oraz kwas hialuronowy wpływający na jej właściwe nawilżenie. Podczas gdy kolagen można pobierać z naszej codziennej diety, nie można tego samego powiedzieć o elastynie. Napój kolagenowy uzupełnia kolagen potrzebny do wzmocnienia skóry, a także właśnie elastynę, która działa z nim w synergii zapewniając skórze napięcie i elastyczność. Ponadto preparat ma wysoką wchłanialność, ponieważ zawarty kolagen ma niską masę cząsteczkową. Doskonały produkt wspomagający odmładzanie skóry oraz dobroczynnie wpływający na stawy, chrząstki, włosy i paznokcie. Jeden cykl podawania płynnego kolagenu składa się z 10 fiolek, które należy wypić w ciągu 3 tygodni. Przez pierwsze 5 dni zalecane jest picie po jednej fiolce (20 ml) raz dziennie, najlepiej wieczorem. Następnie po przerwie dwóch dni, należy rozpocząć drugie opakowanie, wypijając po jednej fiolce raz na trzy dni. Producent zaleca wykonanie w ciągu roku 3-4 takich tur. Mówi też o wyeliminowaniu rybiego smaku i zapachu i zastąpienie go jagodami. Ja lekki ‘morski’ smak wyczuwam, ale jest on jak najbardziej do przełknięcia. Jestem zadowolony z kuracji i zamierzam ją powtórzyć na jesieni.

READ:

20210501_140316-COLLAGE.jpg

Po róży (kupiłem ją na targach w Mediolanie, gdzie poznałem tę serię), paczuli, jaśminie i irysie przyszła kolej na kolejny zeszyt o składnikach ze świetnej serii NEZ + LMR the naturals notebook. Tym razem zachciało mi się sandałowca, który jest jednym z moich ulubionych akordów w perfumach. Znajdziemy w nim jak zwykle atlas występowania składnika, jego trzy wykorzystywane w perfumiarstwie gatunki - santalum album, santalum spicatum i santalum austrocaledonicum – wraz z budową chemiczną i opisem botanicznym. Jest również sporo o sandałowych konotacjach religijnych, kulturowych i historycznych, a także dogłębne informacje o procesie ekstrakcji. W przypadku drewna sandałowego wykorzystuje się hydrodestylację zmielonego na pył drewna. Z 200kg drewna uzyskuje się 10 kg olejku sandałowego. Czy wiedzieliście, że prawie cała obecna uprawa sandałowca na potrzeby perfumeryjne odbywa się na Nowej Kaledonii? Tamtejszy gatunek drzewa sandałowego został odkryty w XIX wieku, a dziś uprawia się go tam w sposób zrównoważony, tak aby nie doszło do stanu jaki znamy z Mysore w Indii. Tu prawie doszczętnie wytrzebiono naturalnie występujące drzewo z gatunku santalum album. W zeszycie znajdziemy też ciekawy artykuł o japońskiej ceremonii kadzidła kōdō, foto-wycieczkę do nowokaledońskich lasów, drzewo genealogiczne zapachów z sandałowcem – od Bois des Îles Chanel (1926) po Santal Noir Diora (2018) i Sandalo Acqua di Parma (2019). Mini recenzji doczekały się kultowe kompozycje z tym drzewnym składnikiem – Bois des Îles, Samsara, Santal de Mysore, Tam Dao, Santal 33 i Concrete. Na temat swoich relacji ze składnikiem mówią Nicolas Beaulieu (twórca Concrete), Frank Voelkl (kreator Santal 33) i Thierry Wasser (który skomponował Santal Royal).




ULUBIEŃCY BE:

20210501_140345-COLLAGE.jpg

Be zwierzyła mi się (pod lekką presją) z następujących rzeczy: lubi blask na skórze, lubi bogate konsystencje kremów na noc, zawsze kończy układanie fryzury lakierem, a w kwestii perfum jest raczej lojalną użytkowniczką. Złote rozświetlenie i doskonałe nawilżenie skóry zapewniał jej arganowy krem do ciała ze Starej Mydlarni. Bogata receptura wzbogacona o sok z aloesu, witaminy B5 i E doskonale odżywia skórę sucha, z pierwszymi oznakami starzenia się i szarym kolorytem. Starannie wyselekcjonowane oleje: arganowy, kokosowy i masło shea ograniczają utratę wody z naskórka, opóźniając procesy starzenia. Ten aksamitny krem doskonale powinien się sprawdzić na lekko muśniętej słońcem skórze i – powiem szczerze – nie możemy się już tego doczekać. W ramach nocnej pielęgnacji Be używa ostatnio kremu z ceramidami z profesjonalnej linii Supremelab Barrier Renew polskiej marki Bielenda. To linia odżywcza, mocno regenerująca i nawilżająca, wspierająca odbudowę zdrowej bariery skórnej. Przeznaczona jest dla cer suchych, odwodnionych, delikatnych, cienkich, przesuszonych (m.in. czynnikami zewnętrznymi). Be doceniła bogatą, a zarazem dobrze wchłaniającą się konsystencję kremu na noc oraz efekt wypoczętej cery o poranku. A w czym ten lakier jest fajniejszy od dziesiątek innych, które mieliśmy? Na to pytanie otrzymałem następującą odpowiedź: Bo on układa mi włosy, a nie tylko utrwala. Mowa o Re-Shaper mocno utrwalającym lakierze do włosów marki Sebastian Professional. Jego mocny, ale elastyczny hold jest również całkowicie brushable . Oznacza to, że można go z łatwością w każdej chwili wyczesać i zmienić styl fryzury. Lakier świetnie chroni włosy przed wilgocią i zupełnie ich nie skleja. ALIVE marki Boss to jeden z ukochanych zapachów Be. Uważam, że doskonale jej pasuje. Mowa oczywiście o klasycznej wersji z zeszłego roku czyli wodzie perfumowanej. Byłem bardzo ciekawy jak odbierze mającą niedawno premierę jego świeższą odsłonę w postaci wody toaletowej. Okazało się, że zapach również przypadł jej do gustu (choć nadal woli Eau de Parfum). Jest lekki i świeży, ale ma w sobie jakąś tajemnicę – usłyszałem. Może jest nią specjalny gatunek magnolii - michelia yunnanensis – który w kompozycji umieściły jej twórczynie Marie Salamagne i Honorine Blanc. Woda toaletowa ALIVE ma celebrować małe przyjemności zwykłego dnia. Dla nas w kwietniu i maju taką przyjemnością jest podziwianie drzewek magnoliowych. A potem szukanie ich w perfumach.

GDZIE TO ZNALEŹĆ:

Etro: www.prostezakupy.pl

Gucci: Sephora

Frederic Malle: GaliLu

War Paint: www.warpaint.com

Revitalash: www.revitalash.pl

Apotcare: www.beautyboutique.pl

Acqua di Parma: Sephora

Lazartigue: https://pl.lazartigue.com/ oraz Douglas

Laq: www.laq.pl oraz Hebe

Nuxe: apteki

Kajal Perfumes: House of Merlo, Dragonfly Olfactory Studio oraz https://kajal.luxelogistic.com/

Zeszyt Sandalwood: GaliLu (wersja angielska)

Dr.OHHIRA®: www.ohhira.pl

Bielenda: www.bielendaprofessional.pl

Sebastian Professional: www.topestetic.pl

Stara Mydlarnia: https://staramydlarnia.sklep.pl/

Boss: Sephora i Douglas

 

 

*NOWY ZAPACH* - Trussardi Eau de Parfum

*NOWY ZAPACH* - Trussardi Eau de Parfum

*NOWY ZAPACH* - Diptyque, Orphéon

*NOWY ZAPACH* - Diptyque, Orphéon