*CHARLIE WYKŁADA* - Paczula
Cały dom pachniał paczulą! I to jak!
No to już wiecie – wrześniowe spotkanie z cyklu #CharlieWykłada pachniało… paczulą. Dużo paczuli. Tyle, że nawet ściany chyba przeszły na ciemnozieloną stronę mocy!
Przyznam od razu: paczula solo nigdy nie była moją wielką miłością. W czystej formie potrafi być ciężka, ziemista, wręcz „piwniczna”. Ale kiedy perfumiarze dorzucą ją do kwiatów czy owoców – dzieją się cuda. Paczula potrafi ocalić kompozycję od banału, dodając jej szorstkiego szyku i eleganckiej głębi. Ja nazywam ją czasem „pięknym brudem” albo „chropowatym kaszmirem”. I taką paczulę bardzo chętnie przytulam.
Paczula – od kaszmirowych szali do kurtyzan
Zanim przeszliśmy do degustacji flakonów z paczulowymi perfumami, opowiedziałem historię samej paczuli. Do Europy dotarła w XIX wieku razem z belami kaszmiru transportowanymi statkami z Indii. Żeby chronić te luksusowe tkaniny przed molami, handlarze przekładali je liśćmi paczuli.
Kiedy trafiły do Paryża, eleganckie damy i modnisie oszalały na punkcie szali – nie tylko ze względu na ich miękkość i egzotykę, ale także na… zapach. Kaszmirowy szal pachnący paczulą stał się synonimem luksusu i orientalnej zmysłowości. Wybierano właśnie te, które pachniały najsilniej. Cały modny Paryż chciał pachnieć paczulą.
Ale jak to w perfumach bywa, popularność szybko okazała się przekleństwem. Pod koniec XIX wieku paczula stała się ofiarą własnego sukcesu: nagminnie podrabiana i używana w tanich imitacjach, zaczęła uchodzić za synonim złego gustu. W Paryżu mawiano wręcz, że to zapach kurtyzan, i eleganckie towarzystwo odwróciło się od niej z niesmakiem.
Hippisi, Angel i nowoczesny powrót
Do łask przywrócili ją hippisi w latach 60. – dla nich paczula pachniała naturą, wolnością i kontrkulturą. Olejek paczulowy stał się symbolem epoki obok kadzideł i gitar. Dobrze kamuflował też zapach marihuany.
Potem przyszła druga rewolucja: Thierry Mugler i jego Angel z 1992 roku. Tutaj paczula została zestawiona ze słodyczą karmelu i czekolady, tworząc fundament nowej kategorii – gourmand. Angel zmienił perfumiarstwo i przywrócił paczuli status gwiazdy.
Paczula dziś – oswojona i niezbędna
Współczesne perfumiarstwo nie opiera się już wyłącznie na klasycznym olejku. Perfumiarze korzystają z różnych frakcji i molekuł inspirowanych paczulą. To pozwala zachować charakterystyczny szorstki sznyt, ale odjąć jej „piwniczność”. Przykład? Akigalawood – molekuła pozyskiwana z paczuli, pachnąca bardziej drzewnie i pieprznie, bez ciężaru mokrej ziemi.
Paczula stała się też niezbędnym fundamentem nowoczesnych szyprów, czyli tzw. neo-szyprów. Dawny szkielet szyprowy opierał się na mchu dębowym, ale przez ograniczenia IFRA jego użycie jest dziś mocno zredukowane. Paczula przejęła pałeczkę – i to właśnie ona odpowiada za współczesny „szyprowy” efekt w nowych kompozycjach.
Degustacja paczuli – dziewięć twarzy jednego składnika
A teraz crème de la crème, czyli nasze menu degustacyjne. Paczula ma wiele oblicz, a my spróbowaliśmy aż dziewięciu:
Chanel Paris-Deauville – paczula letnia i cytrusowa, lekka jak zwiewna sukienka.
Essential Perfumes Patchouli Mania – zielona, surowa, z chrupkim orzechem laskowym. Paczula solo, bez taryfy ulgowej.
Juliette Has a Gun Lady Vengeance – duet róży i paczuli. Romantyczny, ale z pazurem.
M. Micallef EdenFalls – paczula w kwiatowym duecie z jaśminem. Zmysłowa i miękka.
Yves Rocher Nouveau Genre – gourmandowa paczula z pralinowym twistem. Kusząca, nowoczesna i przystępna.
Bvlgari Patchouli Tentation – paczula w wydaniu kobiecym, pudrowo-brzoskwiniowym. Aksamitna elegancja.
Bohoboco Polish Potatoes – ziemista, autentyczna, minimalistyczna, ale i słodka. „Paczula z kartofliska” – i to w najlepszym sensie.
Chanel Coromandel – barokowa, luksusowa, monumentalna. Królowa wieczoru. Z kroplą białej czekolady.
Nicolai Patchouli Intense – aromatyczna, przyprawowa, ziołowa. Energiczna i żywa. Podoba się facetom
Na dokładkę przypomnieliśmy sobie też klasykę fruitchouli w postaci Coco Mademoiselle – bo bez niej trudno mówić o nowoczesnym obliczu tego składnika.
Dodatkowe smaczki
Pobocznym tematem były perfumy do włosów (Chanel, Sisley, Nicolai). Coraz większy trend, któremu pewnie poświęcę osobny wpis. Było też losowanie, z którego zwyciężczyni wyszła z próbką nowego Sisley Le Parfum.
A samo spotkanie zaczęliśmy tradycyjnie od wąchania w ciemno nowości: Miss Dior Essence, Prada Paradigme, Bleu L’Exclusif i La Bomba. W moim sercu zwyciężyła Miss Dior, ale furorę wśród gości zrobiła La Bomba Caroliny Herrery.
Love or hate?
Paczula to jeden z tych składników, który nie pozostawia nikogo obojętnym. Jedni ją kochają, inni uciekają, gdy tylko poczują jej ziemisty ciężar. Dla mnie to wciąż „piękny brud” – element, który potrafi ocalić kwiatki i owocki od nudy, nadać im charakteru i szorstkiej elegancji.
A jak jest u Was? Paczula – love czy hate? Które jej odsłony lubicie najbardziej?