ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*RECENZJA* - Mugler, Alien Man

*RECENZJA* - Mugler, Alien Man

Jest taki czas w angielskim – Future in the Past..

 

I expected this scent would be better than everybody around was saying.

 

To przeszłe mówienie o przyszłości. Pomieszanie tego co było z tym co będzie. Future in the Past. I natychmiastowe skojarzenie z zapachem, który biorę dziś na warsztat.


52774243_561995727646273_5483143477015347200_n.jpg

Alien Man marki Mugler (tak, już nie Thierry Mugler, a Mugler) wylądował w Polsce z lekkim opóźnieniem, ale za to w iście kosmicznej oprawie. Jego premiera odbyła się w warszawskiej restauracji Genesis, która wewnątrz przypomina statek kosmiczny, a na zewnątrz wygląda jak futurystyczny dom. Tego wieczoru Genesis skąpane było w fioletach – kolorze kultowego już zapachu dla kobiet Alien, którego marka wylansowała w 2005. Alien to prawdziwa jaśminowo-solarna bomba! Czy w męskiej kompozycji prezentowanej tamtego wieczoru również odnalazłem białe kwiecie? Niestety nie, ale znalazłem w nim chyba nawet coś lepszego.


Alien Man nie pachnie jaśminem, co mogłoby być karkołomnym, acz ciekawym zabiegiem w kompozycji męskiej. Kwiatową nutę jednak tu znajdziemy i to całkiem obfitą i ciekawie podaną. Zacznijmy jednak od początku czyli od otwarcia. Spryskuję skórę i co się dzieję? Momentalnie przenoszę się do lat 90! Obcy z przyszłości przenosi mnie do przeszłości i to tej najbardziej ulubionej! Future in the Past! W nutach głowy Alien Man obserwujemy ciekawą potyczkę aromatów słodko-gorzkich. Słodycz wnoszą ziarenka anyżu, wytrawność i gorzkość tymianek i lawenda. Nuty głowy wspominają też o koprze. W moim odbiorze jednak nie stanowi on dominanty otwarcia. Jest natomiast jeszcze coś ciekawego – wędzona kora buku! Za Chiny ludowe nie wiem jak to pachnie. Domyślam się jednak, że jak wędzona kora … buku.

Aromatyczne otwarcie w duchu lat 90 prowadzi nas do kwiatowo-skórzanego serca, które również pozostaje bardzo w duchu tamtej epoki. Jaki kwiat zdominował męskiego Obcego? Osmantus – ulubiony kwiat Wschodu, a zwłaszcza Państwa Środka. Pachnie miękko, a zarazem lekko narkotycznie przywołując na myśl zapach moreli i brzoskwiń, a właściwie miodu z kwiatów tych owoców. Dla mojego nosa jest też nieco pudrowy. W Alien Man to właśnie on – osmantus – celowo przedawkowany przez twórców, odpowiada za kwiatowy aromat całości. To bardzo ciekawy wybór i rzadki, bo perfumy męskie z tą nutą można dosłownie na palcach obu rąk policzyć (notabene, mam słabość do ujęcia tej nuty w męskiej wersji zapachu Eisenberga Le Péché). Osmantus w sercu Alien Man ożeniono z akordem skórzanym. Nie jest to jednak czarna, mocna, dziegciowa skóra. Nic z tych rzeczy! To raczej skóra jasna i miękka, a nawet za sprawą towarzyszącego drzewa kaszmirowego przypominająca zamsz. Kwiat osmantusa owinięty miękkim zamszem zyskuje trochę na męskości, ale nie jest to męskość tradycyjna i przewidywalna. Alien Man zdecydowanie lubi i hoduje w sobie element kobiecy.


Elementem łączącym nową męską wodę Muglera z jego damskim pierwowzorem jest światło. Oba zapachy emanują solarnymi nutami. W materiałach promocyjnych czytamy nawet, że „Alien jest córką słońca, Alien Man zaś to syn nocy gotowy do drogi ku krainie wypełnionej światłem”. Co wnosi to światło i ciepło do kompozycji Alien Man? Podobnie jak w wodzie dla pań, jest to ambra, a dokładniej biała ambra, której puszystości i miękkości dodaje kaszmeran pachnący jasnym, komfortowym drewnem. W rezultacie po kilku godzinach uzyskujemy kremowy, solarny i kaszmirowy finish.

Alien Man – pomimo swojej futurystycznej nazwy i otoczki – jest w moim mniemaniu zapachem zupełnie niedzisiejszym. I jest to dla mnie i dla mojego nosa jego zaleta! W końcu ktoś zrobił dziś zapach bez oklepanej męskiej świeżości! W końcu ktoś nie zanudził nas fiołkiem i toną kwaśnego drewna! W końcu ktoś nie utopił nas w morzu tonkowej słodyczy! Alien Man to zapach odważny, a zarazem dyskretny. Nie krzyczy i z pewnością nie ma tak imponujących osiągów jak jego kuzyn A*Men. Jest spokojniejszy, łagodniejszy, nieco nostalgiczny i senny, choć nie brakuje mu akcentów mocniejszych (wibrujące zioła i rzeczona wędzona kora buku). Mnie zauroczył od razu przenosząc w epokę gdy swoja przygodę z perfumami dopiero rozpoczynałem. To była wspaniała olfaktoryczna podróż. Była i jest, bo zapach na pewno zostanie w mojej kolekcji i będzie w regularnym uzyciu.


Najbardziej futurystycznym elementem nowej premiery jest jej flakon, który w genialny sposób nawiązuje do swojego damskiego odpowiednika. Sylwetka Alien Man ma architektoniczną strukturę kobiecego flakonu, ale jest maksymalnie uproszczony: ścianki są wygładzone, podstawa wzmocniona, a złote ornamenty zastąpione paskiem z litego srebra. Pierwotny ametyst - symbol Alien - został tu maksymalnie przyciemniony. Monolit flakon w świetle mieni się odcieniami głębokiego granatu  i ciemnego fiołka. Naciskając na muglerowską gwiazdę ukrytą z tylu srebrnego atomizera uwalniamy piękną chmurę zapachu, który zabierze nas w przeszłość. Future in the Past. Beautiful Past.

Mugler, Alien Man

Rok produkcji: 2018

Nos: Jean-Christophe Herault

Dominujące akordy: aromatyczny, kwiatowy, skórzany, ambrowy

Przeznaczenie: na dzień

Trwałość i projekcja: ok. 5-6 godzin, średnia

W filmie reklamowym #weareallalien jako twarz nowego męskiego zapachu wystąpił Lars Burmeister.


WORD OF THE DAY #22

WORD OF THE DAY #22

KEVIN.MURPHY - SESSION.SPRAY.FLEX

KEVIN.MURPHY - SESSION.SPRAY.FLEX