ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*RECENZJA* - Chloé, Nomade Absolu de Parfum

*RECENZJA* - Chloé, Nomade Absolu de Parfum

Mam słabość do marki Chloé… choć nigdy nie stworzyła żadnego zapachu dla mężczyzny.

Jak jednak doskonale wiecie, zupełnie nie przeszkadza mi to w cieszeniu się tym co stworzyła. A mam tu sporo ulubieńców. Najstarszy z nich to kwiatowo-orientalne Narcisse z 1992 roku. Najlepsza pudrowa nuta jaką znam to linia Chloé Love w przepięknych flakonach-piersiówkach. Niestety już wycofana… Jestem też wielkim fanem sygnaturowej różanej rodziny tej marki. Wśród flakonów z kokardkami najbardziej upodobałem sobie zielone aromaty L’Eau de Chloe, werbenowe brzmienia we Fleur de Parfum i niezapomnianą cięższą, drzewną różę w Eau de Parfum Intense (czarna kokardka!). Warto też wspomnieć, że marka wylansowała niedawno butikową kolekcję Atelier des Fleurs, w której moja sympatię zaskarbiły sobie najbardziej Herba Mimosa i – ponownie – Verbena.

o.69562.jpg

Dzisiejszy artykuł poświęcony będzie jednak najnowszej filarowej linii marki Chloe – zapoczątkowanej w 2018 neo-szyprowej rodzinie Nomade. O ile różane sygnatury klasycznej kolekcji odwoływały się zdecydowanie do romantycznej natury kobiecości, o tyle Nomade kierowane jest do kobiety-podróżniczki, ceniącej wyzwania, wolność i przygodę. Tak sobie przynajmniej założyli marketingowcy, ale zapach przecież spodobać się może każdemu. Wystarczy powąchać. Zatem wąchajmy…

Gaby Aghion – założycielka marki Chloé - mawiała: ‘Moje kolory wywodzą się z Egiptu’. Nomade przywołuje skojarzenie z wizją ucieczki w to gorące miejsce.

Pamiętam dzień kiedy po raz pierwszy zobaczyłem zdjęcie zupełnie nowego wtedy, w 2018 roku, flakonu Nomade, którego kształt wzorowany jest na jednym z najpopularniejszych modeli torebek marki – Drew. Z miejsca go polubiłem, a to bardzo ważne w moim przypadku. Nie mogłem się doczekać kiedy powącham, ukryty w nim aromat. Informacje głosiły, że miał to być współczesny szypr oparty na trzech nutach – cierpkiej owocowości mirabelek, pikantnej kwiatowości frezji i głębi mchu dębowego. Poszedłem, powąchałem i się zachwyciłem, bo dostałem to co obiecano i to w jeszcze lepszej formie niż to sobie wyobraziłem. W klasycznej wodzie perfumowanej Quentinowi Bisch udało się z mirabelek wydobyć nie tylko ciętą kwaśną nutę, ale i ciekawą dyskretną słodycz, z frezji wyłuskać nieoczywistą pudrową kwiatowość, a mech dębowy zaprezentować tak, że frapuje, ale nie przytłacza swoją retro naturą. Ten owocowy szypr, wtedy w 2018 w nawale przesłodzonych, cukierkowych premier, zdecydowanie się wyróżniał, choć pamiętam, że spolaryzował opinię odbiorców. Albo go pokochali, albo bardzo kręcili nosami. Dla mnie ten zapach jest dziełem mistrzowskim – wspaniale pomyślanym, ciekawie opowiedzianym, doskonale zmieszanym i zbalansowanym. Są tu ewidentne echa owocowe, przemycone bez popadania w banał cytrusowości czy tropikalnych drinków, jest nuta kwiatowa – elegancka i wyrafinowana, jest tajemnicza drzewność (jestem pewny, że mchowi wtóruje paczula!), jest w końcu przestrzeń, suchy piasek i wiatr. Wyczuwam tu pięknie zagrana melodię na temat gatunku starego jak świat (w perfumach, oczywiście) czyli szypru, ale podanego na miarę naszych czasów.

IMG_20200318_151106.jpg

Rok po wodzie perfumowanej, pojawiła się woda toaletowa. Ten sam perfumiarz zastąpił tu w otwarciu mirabelki soczystymi owocami liczi, a całości nadał bardziej świetlistej – dziś powiedzielibyśmy – solarnej aury. Jest lżej, ale na szczęście nie słodziej i choć nowo dodane liczi pięknie musuje niczym schłodzony szampan w upalny dzień, ta wersja nie zachwyciła mnie aż tak bardzo jak jej poprzedniczka. Młodzieńczej, wibrującej świeżością urody bynajmniej odmówić jej nie można.

IMG_20200318_151313.jpg

W tym roku, jeszcze gdy na dworze było całkiem zimno, bo zimowo to nie powiem, przybyła do mnie trzecia odsłona Nomade – pogłębiona, dosłodzona i wypieszczona piżmem Absolu de Parfum. Czy te zabiegi wyszły mojej ulubienicy na dobre? Już piszę… W otwarciu powróciła mirabelka, ale nie jest ona tak świeża i pełna wigoru jak w wodzie perfumowanej. To w pełni dojrzały, nabrzmiały słodyczą owoc, którego skórka z jaskrawożółtej zamieniła się wręcz w morelową. Mech przerzucono do nut serca i połączono z bylicą – aromatycznym, zielonym krzewem z Indii zwanym również z Sanskrytu davaną, a naukowo klasyfikowanym jako artemisia pallens. Nuta ta to prawdziwy kameleon – potrafi brzmieć słodko i owocowo, niektóre nosy zaś odbierają ją jako balsamiczną czy wręcz aptekarską. Duet mchu i bylicy wprowadza do perfum akcent nie tylko drzewny, ale i głęboko zielony, paprociowy. Wyciszono natomiast całkowicie akord kwiatowy, wykreślając z piramidy nut obecne w poprzednich dwóch wersjach frezje. Podstawę kompozycji stanowi drewno sandałowe wzmocnione i utrwalone piżmem. Po nowemu rozłożone akcenty sprawiły, że Absolu de Parfum zachowuje swój owocowy, ale znacznie słodszy, charakter i buzuje wręcz od nut drzewnych, ziemistych i ciemnozielonych. Słodycz całości nadal trzymana jest tu karbach i dla mojego nosa ma charakter wysublimowany i atrakcyjnie przełamany drzewnością.

Nowa wersja Nomade – jak wskazuje zresztą jej nazwa – idealnie może sprawdzić się na szczególne okazje lub w chłodniejsza aurę. Jest wystarczająco wyrafinowana by uchodzić za pachnidło wieczorowe, z drugiej strony zaś, perfumując się nią w ciągu dnia, nie będziemy mieli wrażenia teatralnego przebrania. Z pewnością znajdzie uznanie wśród adoratorek owocowej, dojrzałej słodyczy, ale ze względu na swoje niuanse drzewne, zielone i ziołowe - a także na charakterystyczną dla całej linii świeżość - może moim zdaniem z powodzeniem być również noszona przez mężczyzn.

IMG_20200318_151522.jpg

Kolekcja Nomade to trzy wersje współczesnego szypru, w których harmonijnie współgrają rozmaite akordy od świeżych, słonecznych, musujących, przez klasycznie kwiatowe i owocowe, po głęboko drzewne, ziołowe i ziemiste. Pięknie i wiarygodnie skomponowana rodzina, która daje to co obiecuje – woda perfumowana uniwersalność i trwałość, woda toaletowa blask i element beztroski, wersja Absolu de Parfum więcej słodyczy, głębi i tajemnicy. Nadal pozostaje najbardziej pod wrażeniem tej pierwszej, ale dwa pozostałe flankery w pełni zaspokajają i uzasadniają potrzebę swojego zaistnienia.

Niesamowicie fotogeniczne i wyjątkowo dobrze leżące w dłoniach flakony zdobią detale wykonane z beżowego, kremowego i rdzawego zamszu. Jest w nich coś eleganckiego, ale i prostego zarazem. Taki flakon chce się wręcz wrzucić do skórzanej torby i zabrać gdzieś daleko. Może do Egiptu gdzie urodziła się założycielka marki? Może do Radżastanu gdzie sfotografowano twarz zapachu – francuską aktorkę greckiego pochodzenia Ariane Labed? A może na pusta, nadbałtycką plażę gdzie wysmaga je wiatr? Warto spróbować. Mam przeczucie, że te zapachy w podróży okażą się jeszcze piękniejsze.

IMG_20200316_151105.jpg


Chloé, Nomade

Nos: Quentin Bisch

Eau de Parfum (2018) - mirabelka, frezje, mech dębowy

Eau de Toilette (2019) - liczi, frezje, mech dębowy

Absolu de Parfum (2020) - mirabelka, bylica indyjska, mech dębowy, sandałowiec, piżmo

Trwałość i projekcja: bardzo dobre

Dostępność: Douglas i Sephora 30ml, 50ml, 75ml







*NOWA MARKA* - Roos&Roos

*NOWA MARKA* - Roos&Roos

*NOWY ZAPACH* - Acqua di Parma, Yuzu

*NOWY ZAPACH* - Acqua di Parma, Yuzu