*RECENZJA* - Acqua di Parma Gelsomino a Freddo
Gdy chemicy w laboratoriach wielkich composition companies dwoją się i troją, by wymyślać kolejne molekuły i coraz tańsze metody ich syntezy, tuż obok coraz wyraźniej widać trend idący w zupełnie innym kierunku. Zamiast przyspieszać — spowalnia. Zamiast optymalizować — wraca do ręcznej pracy, czasu i dawnych rzemieślniczych metod obróbki składników. To właśnie tam dziś coraz częściej lokuje się język luksusu.
Acqua di Parma jest jednym z lepszych przykładów tej zmiany. Marka od lat konsekwentnie wraca do metod, które brzmią jak wyjęte z podręczników sprzed wieku. La Spugnatura — ręczne gąbkowanie skórek cytrusów — zastosowane w Bergamotto di Calabria czy Arancia di Capri z linii Blu Mediterraneo nie jest tylko ładną nazwą. Te zapachy naprawdę pachną inaczej: bardziej świeżo, bardziej soczyście, z wyraźną różnicą jakościową, którą trudno zignorować.
Na tym się nie skończyło. W obrębie tej samej linii pojawiła się podlinia Riserva, gdzie marka ponownie włączyła slow mode, wprowadzając wydłużoną, dwumiesięczną macerację koncentratów — w Fico di Amalfi, Mirto di Panarea i ponownie Arancia di Capri. Efekt? Zapachy głębsze, bardziej wygładzone, jakby miały więcej czasu, żeby „dojrzeć” zanim trafią na skórę.
W tym kontekście najnowsze ruchy Acqua di Parma przestają być przypadkowe. Bo gdy marka, która od lat buduje swój wizerunek wokół cytrusowej świeżości, zaczyna mówić o jaśminie pozyskiwanym metodą enfleurage na zimno, trudno nie zobaczyć w tym kontynuacji tej samej filozofii — luksusu rozumianego przez proces, a nie przez samą etykietę.
“Luksus rozumiany przez proces, a nie przez samą etykietę”
W tę logikę wpisuje się także kolekcja Signatures of the Sun, która coraz wyraźniej staje się przestrzenią do prezentowania konkretnych składników i ich różnych oblicz. Coraz więcej miejsca zajmują tu kwiaty. Po niedawnej premierze zapachu opartego na róży (Luce di Rosa), teraz do głosu dochodzi jaśmin, ale w tej rodzinie od dawna obecne są przecież również konwalia, magnolia i osmantus. Widać to zresztą nie tylko w samych kompozycjach, ale i w wizualnym języku linii: cięższe, drzewne i żywiczne zapachy zamknięto w czarnych flakonach, podczas gdy lżejsze — kwiatowe i owocowe — trafiają do transparentnych, niemal świetlistych butelek. To rozmaitość składników połączona jednym wspólnym mianownikiem — słońcem.
I właśnie w tej kwiatowej odsłonie kolekcji pojawia się bohater tej recenzji — Gelsomino a Freddo. Zapach, w którym Acqua di Parma sięga po enfleurage, metodę będącą wyraźnym ukłonem w stronę perfumeryjnej przeszłości, ale prowadzącą do bardzo współczesnego efektu końcowego. Jaśmin jest tu delikatny, świetlisty i upojny, ale pozbawiony dusznej indolicznej ciężkości. Jego hiper naturalistyczne piękno zostaje zderzone na zasadzie kontrastu z ciemniejszymi akordami czarnej herbaty i drewna gwajakowego, które wprowadzają do kompozycji dym, suchość i lekko ziemisty charakter.
Całość zyskuje aksamitną elegancję dzięki irysowi, wygładzającemu przejścia między światłem a mrokiem. Otwarcie — z pieprzem i cytryną — jest bardzo w stylu Acqua di Parma i natychmiast osadza zapach w DNA marki. To jaśmin, któremu absolutnie nie można odmówić kwiatowości, ale który został skonstruowany ambitnie, z wyraźnym dystansem do klasycznych, jednoznacznie „białokwiatowych” schematów. Otoczenie głównego tematu nutami ziemistymi, drzewnymi i aromatycznymi sprawia, że Gelsomino a Freddo naturalnie balansuje na granicy uniseksu — i właśnie tam czuje się najciekawiej. A wszyscy uczestnicy tego koncertu zdają się grać w idealnej harmonii.
Powróćmy jeszcze na chwilę do tego baśniowo brzmiącego enfleurage na zimno. To metoda, która pachnie historią. Kwiaty układa się na tłuszczu i pozwala im wchłaniać aromat bez ciepła, bez chemii — całkowicie na zimno. Wielbiciele filmu Pachnidło na pewno pamiętają tę technikę przy wydobywaniu aromatu tuberozy. W praktyce najpewniej mamy do czynienia z współczesną, laboratoryjnie zoptymalizowaną wersją inspirowaną klasycznym enfleurage, a nie XIX-wiecznym procesem 1:1 — bo ten byłby logistycznym i organizacyjnym koszmarem. Efekt pozostaje jednak podobny: kwiaty zachowują subtelną delikatność, świetlistość i naturalną świeżość, jakby dopiero co rozkwitły na skórze.
Gelsomino a Freddo to zapach skonstruowany z wyczuciem i inteligencją. Naturalność jaśminu nie jest tu celem samym w sobie, ale punktem wyjścia do bardziej złożonej, wielowymiarowej kompozycji. Trwałość? Przyzwoita i dokładnie taka, jakiej można oczekiwać od zapachu o tej estetyce — to nie jest żaden killer, ale na mojej skórze spokojnie towarzyszy przez 5–6 godzin, nie tracąc przy tym charakteru. Do tego dochodzi spora uniwersalność: różne pory roku, różne okazje, bez poczucia, że zapach jest „nie na miejscu”.
“Jeśli ktoś twierdzi, że nie lubi jaśminu - może powinien wziąć go na zimno”
Najważniejsze jednak jest to, że mamy tu do czynienia z jaśminem, który nie zamyka się w jednej szufladzie. Dzięki drzewnym, ziemistym i aromatycznym niuansom Gelsomino a Freddo bez wysiłku balansuje na granicy uniseksu. To jeden z niewielu jaśminowych zapachów, które sam mógłbym nosić — i który bez wahania poleciłbym do przetestowania także facetom.
Jeśli ktoś twierdzi, że nie lubi jaśminu - może powinien wziąć go na zimno.
Zapach: Gelsomino a Freddo
Marka: Acqua di Parma
Premiera: 2025
Nos: Daphné Bugey
Rodzina: kwiatowo-drzewna
Nuty: różowy pieprz, cytryna, dzięgiel, jaśmin, irys, czarna herbata, drewno gwajakowe, paczula, cypriol
Trwałość i projekcja: dobre
Dostępność: woda perfumowana o poj. 50ml, 100ml i 180ml w Sephora, Douglas i Lulua
#flakonPR




