Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*ULUBIEŃCY MIESIACA* - Best of November 2025

*ULUBIEŃCY MIESIACA* - Best of November 2025

1 listopada wybrałem się na przejażdżkę rowerową do pobliskiego lasku, a panie chcące obnosić swoje futra po cmentarzach prędziutko musiały się rozpłaszczać. Tak było ciepło!  Potem pojawiła się jednak zima. Było biało i magicznie, a ja chwyciłem się za łopatę. Jednym słowem śniegiem się już nasyciłem na ten rok. Może jeszcze poprószyć dla dekoracji podczas Świąt, ale taka aura jaka panuje w chwili gdy piszę te słowa mogłaby dla mnie trwać do samej wiosny. Jest piękne słońce i 9 stopni na plusie.

Najistotniejszą kwestią związaną z minionym miesiącem było to, że testowałem i używałem zdecydowanie mniej zapachów. Dopadło mnie jakieś przebodźcowanie, perfumy drażniły wręcz fizycznie i wszystkie czułem po wielokroć. Nie było więc mocnych zimowych killerów, nie było wieczornego palenia świec, ani kadzideł, nawet sięgając po kosmetyki starałem się wybierać te bezzapachowe lub jak najmniej pachnące. I nadal jestem na detoxie. Perfum na co dzień nie używam, Na wyjścia jeden psik. Dobrze za to sprawdzają mi się mieszanki olejków eterycznych. Mam nadzieję, że ten stan nie potrwa zbyt długo, bo musiałbym chyba zmienić profil tego bloga. Daje sobie i swojemu nosowi czas do końca roku. Niech odpocznie, niech zwolni, niech wącha czyste powietrze i stęskni się za zapachami.

To napisawszy muszę się przyznać do paru testów jakich dokonałem w listopadzie. Ilość perfum – sami przyznacie - jest naprawdę oszczędna jak na moje możliwości. W ofercie Perfumerii Quality poznałem nową propozycję Atelier Des Ors Novae Vanilla (o której więcej przeczytacie poniżej) i koniakową wodę Micallef o bardziej męskich charakterze Notorious XO. W Mood Scent Barze zachwycił mnie zapach Atelier Materi Black Oregano, a w krakowskim Dragonfly Fiery Amber od Costume Nationale. Otrzymałem próbkę irysowej nowości Teo Cabanel – Bonsoir Teo, a w katowickiej perfumerii Lulua odkryłem świeżą herbacianą nowość Etat Libre d’Orange Above the Waves oraz niesamowity zapach marki Pineward inspirowany starą biblioteką Tome. Co ciekawe parę dni potem dokładnie w takiej bibliotece właśnie się znalazłem. Ciekawym zapachem odkrytym w perfumerii Tiger & Bear był miodowy Volupté Noire marki Pierre Gulliaume. W GaliLu natomiast zachwycił mnie nowy i bezkompromisowo drzewny eliksir Byredo Bois Obscur. Poznałem też i zrecenzowałem najnowszą mimozową wodę toaletową Jan Barba – Fortuna.

Powyższe zapachy poznałem dzięki krótkim wycieczkom jakie sobie w listopadzie zorganizowałem. Byłem na perfumowych wagarach w Krakowie, na przeciekawych warsztatach w Katowicach i dwukrotnie odwiedziłem stolicę. W Katowicach zachwycił mnie Hotel Monopol, pobliska Café Noir i dachy spowite mgłą widoczne z mojego podniebnego pokoju. Odwiedziłem też ciekawie zaaranżowane Muzeum Hutnictwa i pospacerowałem w miłym towarzystwa Tomka Ostafińskiego po Parku Śląskim. Powróciły wspomnienia z dzieciństwa, choć akurat ulubiona żyrafa miała… głowę w remoncie.

Ponieważ mniej wąchałem starałem skupiać się na przyjemnościach oferowanych przez inne zmysły, w tym smaku. Skonsumowałem obowiązkową u mnie jesienią białą pizzę z serem gorgonzola, gruszką i orzechami. Jedenastego dnia miesiąca zjadłem oczywiście rogala marcińskiego. W tym roku kupiłem go w kawiarni Fusy gdzie parę dni później uczestniczyłem w cuppingu zorganizowanym przez opolską palarnie kawy Hard Beans. Ciekawe i pouczające doświadczenie. Teraz już wiem dlaczego Polacy zwykle krzywią się na zbyt kwaśny smak kawy.  Wyśmienitego talerzykowego menu skosztowałem w częstochowskim koncepcie Fenomen. Buraczki ze śliwką to było to! W Krakowie zjadłem natomiast rekomendowany mi tatar z tuńczyka w Nolio i pyszny krem z papryki w urokliwym Indigo Hotel przy Świętego Filipa 18.

Podczas jednej z wizyt w Warszawie zamieniłem się w turystę spędzając cały czas na królewskim trakcie i Starym Mieście – miejscach, których raczej unikałem mieszkając w stolicy. Było literacko, nie powiem… Kamienica Prusa, Muzeum Literatury na Starym Rynku, pozostałości dekoracji po kręceniu Lalki, nowy mural na Tamce z cytatem z Herberta. Zaliczyłem też świetną wystawę na Zamku Królewskim – Niech Nas Widzą. Historia ubioru jako kodu kulturowego i społecznego. Przeciekawe! Wróciłem do domu z pamiątkowym albumem.

W listopadzie ponownie oddałem się relaksowi i pielęgnacji à la Sisley w nowym gabinecie zabiegowym w częstochowskim salonie Douglas. Stworzyłem świąteczny Prezentownik z pomysłami w kilku kategoriach, przytuliłem pierwszy numer uwielbianego niegdyś przeze mnie miesięcznika dla mężczyzn GQ Poland oraz zabawiłem się w złotnika. Przy jakiej okazji i co powlekałem moim ulubionym kruszcem? Szczegóły oczywiście poniżej…









ZAPACH

Krakowska Perfumeria na Kurnikach to idealne miejsce do spełniania marzeń. I co ciekawe nigdy nie wiesz które akurat się spełni. Podczas moich listopadowych perfumowych wagarów zajrzałem tam tuż przed złapaniem powrotnego pociągu do domu i wyszedłem z zapachem, który chodził mi po głowie od roku premiery czyli od 7 lat. Na dodatek w międzyczasie został wycofany. Music for a While skomponowane przez Carlosa Benaïma dla Editions de Parfums Frederic Malle to jedyna w swoim rodzaju gourmandowa lawenda. Jest tu soczysty ananas i nuta palonego cukru, którą uwielbiam. Trwałość genialna. Jakże się cieszę, że udało mi się go przytulić za całkiem normalne pieniądze. Z nowości zachwyciła mnie jaśminowa kompozycja Acqua di Parma, która weszła do kolekcji Signatures of the Sun. Gelsomino a Freddo czyli Jaśmin na Zimno to wspaniały ukłon w stronę perfumiarskiej tradycji. Absolut jaśminowych płatków został tu pozyskany przy wykorzystaniu starej, pracochłonnej metody enfleurage. Główny bohater jest uroczo upojny, ale bardzo zręcznie okiełznano jego narkotyczność zestawiając go z irysem i czarną herbatą. Piękne, eleganckie ujęcie jaśminu! Najlepiej jednak podczas mojego detoxu nosiło mi się Paperplane marki Costume National, który łączy w sobie dyskrecję, molekularność i moją ulubioną kombinację pieprzu, kadzidła i piżmowej słodyczy. Ani razu mnie nie zmęczył, ale przyznaję, że psikałem bardzo oszczędnie. Ulubiony skin scent inspirowany czystością papieru.

TWARZ

Jakiś czas temu chwaliłem w Ulubieńcach Miesiąca krem pod oczy z egzosomami. Był to produkt marki MedEstelle. Tym razem znowu polubiłem się z tym składnikiem, ale w serum do całej twarzy marki Yonelle z linii Trifusion Focus. Nazywany kosmetycznym “mikrochirurgiem” ten płynny booster bardzo wyraźnie nawilża, wygładza i redukuje różne typy zmarszczek. Zmniejsza też widoczność porów, które są jednym z powszechnych objawów nie tylko cery tłustej, ale i starzenia się skóry. Jego działanie zostało zainspirowane osiągnięciami regeneracyjnej medycyny estetycznej. W listopadzie w końcu znalazłem okazję by nałożyć na twarz maskę w płachcie Kanebo Smile Performer, która była prezentem od dobrej znajomej z podróży do Japonii. I wiecie co? Nikt nie robi tak dobrych sheet masks jak Azjaci! To był prawdziwy, kompletny zabieg bankietowy! Maska niesamowicie nawilżyła mi skórę, ale jeszcze bardziej spektakularne było jej wypełnienie i uniesienie. Przyznam z mrugnięciem oka, że otarłem się o Kris Jenner. W packu było tyle cennej, płynnej emulsji, że oprócz nałożenia płatu na twarz (można było go dopasować do brody np. przycinając) wysmarowałem nią całą szyję i dekolt. W jej składzie znajdują się: ekstrakt z kwiatów malwy, ekstrakt z liści “księżycowej brzoskwini”, ekstrakt z otrębów ryżowych i metyloseryna (pochodna aminokwasu seryny). A no koniec coś małego co przykleiło mi się w listopadzie do dłoni i kieszeni. To znaczy nie opuszczam domu bez tego malucha. Nowy balsam do ust Nivea pielęgnuje skórę warg i pozostawia na niej piękny, zimowy glow. Nic się nie klei, nic nie wysusza. Ja wybrałem wersję bezbarwną, ale możecie też sięgnąć po balsam Glowy Lips z kolorem i filtrem SPF.

BODY

Czy wiecie, że obecnie przeszkadza mi nawet silnie pachnący płyn do kąpieli??? Próbowałem, musiałem wypuścić całą wodę razem z pianą z wanny, bo nie mogłem w niej wysiedzieć. Ja, który zawsze twierdziłem, że bezzapachowe kosmetyki to nuda, teraz właśnie ich łaknę. I znalazłem jeden bardzo dobry. Emulsja Intensywnie Nawilżająca CeraVe nie pachnie, ale genialnie nawilża dzięki 5% zawartości kompleksu Hydro-Ureo. Zawiera też trzy ceramidy i masło shea. Pięknie się wchłania, a na dodatek pozostawia na skórze zdrowy, dyskretny blask. Zostaje ze mną na dłużej! Basiclab rozwija swoje królestwo włosowe! Po linii dedykowanej skórze łojotokowej, przedstawili w listopadzie kolekcję stymulującą z myślą o włosach osłabionych z tendencją do wypadania. Testuję wszystkie cztery kosmetyki w niej zawarte, ale najwięcej mogę powiedzieć póki co o szamponie. Myje delikatnie, nie podrażnia skóry głowy, pozostawia włosy gładkie i łatwe w układaniu. Po dłuższym stosowaniu mam wrażenie, że są gęstsze i/lub grubsze. Przy myciu ani jeden włosek nie pozostaje na dnie wanny. Szampon zawiera 3% niacynamidu, witaminę B6 i fermentowany ekstrakt z żeń-szenia. Zimą kremy do rąk zmieniam jak rękawiczki. Ostatnio naliczyłem w torbie aż pięć tubek! Ale to ich czas! W listopadzie moim ulubieńcem był krem Alba 1913 z kolekcji stworzonej dla sieci hoteli PURO. Jest to w zasadzie balsam do rąk i ciała, ale mam go w kompaktowym rozmiarze więc używam tylko do rąk. A te są mega zadowolenie z tej współpracy. Nawilżone, ukojone, odżywione. I coś jeszcze – pomimo zapachu mój nos się nie krzywi. Bo to mieszanka naturalnych olejków eterycznych: geraniowego, pomarańczowego, z drzewa herbacianego, paczuli i lawendy. Bardzo fajny, przyjazny i nienachalny maluch. Robi co do niego należy bez obciążania skóry i nosa. Może kiedyś sięgnę po większy rozmiar.



FLAKON

Mój obecny stan uczy mnie cierpliwości i pewnej rzeczy o perfumach. Choć obecnie wolę ich nie aplikować na skórę czy ubrania, nadal mogę się nimi cieszyć podziwiając ich flakony. Perfumy to dzieło holistyczne. Ich nazwa może inspirować, historia zaciekawiać, flakon potrafi hipnotyzować swym pięknem. Zwłaszcza gdy pływają w nimi opiłki 24-karatowego złota. Flakony zapachów Atelier des Ors zachwycają mnie od samego początku. Fascynacja złotem przekłada się tu na prawdziwą alchemię wrażeń. Każde poruszenie kryształowego artdecowego flakonu wprawia w ruch mgławicę złota. Wygląda ona równie pięknie w klasycznych przeźroczystych flakonach jak i w tych w odcieniach niebieskości czy różu. Jubileuszowy flakon Novae Vanilla skomponowanej na 10 lecie powstania marki, daje nam jeszcze więcej złota. W jego odcieniu utrzymany jest też korek i etykieta, a tuż obok niej połyskuje złoty morski konik – symbol marki Atelier des Ors nawiązujący swoją angielską nazwą do hipokampu, miejsca w ludzkim mózgu odpowiedzialnego za emocje i zapamiętywanie, również zapachów. Złocisty jest również sam płyn utrzymanych w odcieniach nasyconego koniakowego bursztynu. Uwielbiam się wpatrywać w ten piękny przedmiot, dotykać go, poruszać jego wewnętrzny złoty wir. Flakon Novae Vanilla jest jednak nie tylko piękny, ale i ekologiczny. Teraz nadaje się do ponownego napełnienia.

ŚWIECA

Normalnie o tej porze roku świece paliłyby się u mnie jak szalone. Tym razem jednak staram się zachowywać bezzapachową przestrzeń. Dyfuzory z patyczkami wyniosłem na drugi koniec domu, kadzideł unikam jak ognia, a jeśli chodzi o świecę zrobiłem w listopadzie wyjątek tylko dla zupełnie nie zimowej kompozycji. Gdy za oknem było biało mnie zachciało się zieleni! Przypomniałem sobie wtedy o jednej z czterech nowych świec Iconesse i jej wybitnie zielonym profilu zapachowym oraz inspiracji. Virgin Jungle to olfaktoryczne oddanie obrazu Henriego Rousseau „Pejzaż dziewiczego lasu”. Moje odczucia przy paleniu świecy idą w parze z opisem na stronie marki: Niebo uspokaja się po burzy. Krople deszczu spływają z liści, uwalniając symfonię aromatów z głębi równikowej dżungli. Nuty różowych jagód splatają się z rześką bryzą, a dzika róża łączy się z akordem deszczu. Zapach wyrzuconego na brzeg drewna przypomina o bliskości oceanu. W głębi paczula, mech i miękkie piżmo otulają, niczym zapach mokrej ziemi po deszczu.” Kompozycja ta brzmi bardzo odświeżająco w środku przedświątecznego sezonu gdzie jesteśmy ze wszystkich stron atakowani aromatami ulepnosłodkimi. Pięknie łączy tematy zieleni, różaności i klimatu wodnego. Nie paliłem jej godzinami, ale te parę chwil z Virgin Jungle dało mi wiele przyjemności i nie zmęczyło nosa. Po zgaszeniu knota kontynuowałem  podróż przeglądając album z obrazami Rousseau. Wyobrażałem sobie jak mogłyby pachnieć jego pozostałe, jedyne w swoim rodzaju dzieła sztuki.

ZABIEG

Gdy w ubiegłym miesiącu informowałem o nowej odsłonie perfumerii Douglas w Galerii Jurajskiej w Częstochowie i uruchomieniu tamże gabinetu zabiegowego, wiedziałem, że zrobię wszystko by jak najszybciej przetestować go na własnej skórze. I udało się. W połowie listopada oddałem swoją twarz w niezastąpione ręce Pani Izy, która z menu marki Sisley Paris wybrała to co najlepsze dla mojej skóry. A było tego trochę. Zaczęliśmy od oczyszczenia skóry mleczkiem z wodą liliową i tonizacji produktem z hamamelisem i bławatkiem. Kolejnym etapem było jeszcze głębsze oczyszczenie za pomocą 1-minutowej maski enzymatycznej z wyciągami z papai i ananasa. Po tej masce zawsze widać różnicę! Na tak przygotowanej skórze wylądował lotion przeciwzmarszczkowy Supremӱa i najnowszy booster Sisleӱa Longevity Essential Serum. Te dwa produkty wmasowano w skórę przy użyciu olejku z czarną różą baccarat (Black Rose Precious Face Oil). I to był najprzyjemniejszy, najbardziej rozluźniający etap całego zabiegu. Masaż trwał około 10 minut i pozwolił na zrelaksowanie mięśni całej twarzy. Zabieg zakończono nałożeniem kremu na twarz i maseczki malachitowej pod oczy. Skóra na koniec wyglądała na mega odświeżoną, a ja czułem się doskonale wypoczęty, bo nowy gabinet w perfumerii Douglas to miejsce zapewniające komfort, wygodę i prywatność. Nie słychać tu zgiełku panującego w perfumerii, światło jest stonowane, a łóżko bardzo wygodne. Gdy do tego dodać genialną jakość kosmetyków Sisley i wprawne ręce Pani Izy tego miejsca po prostu nie chce się opuszczać. Bardzo zachęcam Was do skorzystania z jego dobrodziejstw.

PREMIERA

O flakonie Novae Vanilla Atelier des Ors już tu pisałem, ale chciałem jeszcze powrócić do samej uroczystości, podczas której miałem przyjemność go poznać. Miała ona miejsce w Perfumerii Quality, która od samego początku istnienia francuskiej marki – czyli od równo dziesięciu lat – opowiada nam jej piękną rozświetloną złotem historię. Celebrację jubileuszu uświetnił sam założyciel marki Jean-Philippe Clermont. Wraz z Michałem Missalą zorganizowali nam niesamowitą angażującą i niezapomnianą aktywność. Bo dziś piękny catering i film wyświetlony na ekranie naprawdę już nie wystarcza. Czekały na nas mini warsztaty złotnicze! Naszym zadaniem było pokrycie ceramicznego medalionu z logiem marki prawdziwym płatkiem złota! Ten czteroetapowa proces z użyciem pędzli i kleju dostarczył nam niesamowitej frajdy, a złotem Atelier des Ors sypnęło tak hojnie, że niektórym starczyło jeszcze na policzki i paznokcie. Novae Vanilla - zapach stworzony dla uczczenia rocznicy przez związaną od początku z marką Marie Salamagne - to wspaniałe domknięcie waniliowej ramy. W 2015 roku otrzymaliśmy Lune Feline – balsamiczną, tajemniczą i mroczną odsłonę wanilii. Tegoroczna Novae Vanillia to jej jasna, świetlista i kwiatowa siostra. Wykorzystano tu aż trzy rodzaje wanilii (Blue Vanilla NaturePrint®, Bourbon Vanilla Absolute SFE, Madagascar Vanilla Infusion) podkręcając ten smakowity tercet absolutem mimozy, akordem mineralnym i piżmem. Fantastycznie było być częścią tych 10 migoczących 24-karatowym złotem lat. Cudownie było świętować razem tę rocznicę!

WARSZTATY

Nigdy nie byłem w słynnym Muzeum Śląskim, aż w końcu nadarzyła się wyjątkowa okazja. Wyczytałem w internecie, że będzie organizowany tam wykład na temat nowoczesnych molekuł zapachowych w ramach odbywającego się tam Biennale Industrii. Temat wykładu owszem kuszący, ale o mojej decyzji co do kliknięcia biletu zadecydowała tak naprawdę osoba go prowadząca. Była nią Klaudia Heintze znana wszystkim wielbicielom zapachów twórczyni bloga Sabbbath of Senses.  Dotarcie do Muzeum Śląskiego okazało się pewnym wyzwaniem, ale warto było zdobyć tę fortecę. W Sali wykładowej czekała na nas prowadząca wyposażona w ogrom wiedzy i flaszki rozmiarów wszelakich skrywające to co przemysł perfumeryjny, a wcześniej badacze i chemicy, stworzyli na przestrzeni ostatnich 150 lat. A była to prawdziwa przemysłowa rewolucja! Wąchaliśmy, słuchaliśmy, a następnie odnajdowaliśmy opisywane molekuły w konkretnych perfumach. Przewinęły się gwiazdy współczesnego perfumiarstwa: kumaryna, wanilina, piperyna, heliotropina, ionony, aldehydy, syntetyczne piżma i etyl maltol. Potwierdziła się moja miłość do pieprzu! Bardzo pozytywnie odebrałem piperynę. Spodobały mi się też fiołkowe ionony i przestrzenne aldehydy. Mój nadwrażliwy nos poczuł nawet tym razem subtelne piżma. Kiedyś był na nie ślepy. Fantastycznie jest słuchać osób, które dużo wiedzą i w ciekawy sposób dzielą się tą wiedzą. Ja np. nie wiedziałem, że pierwszym perfumiarzem na świecie była kobieta – Tapputi. Wy wiedzieliście? Klaudia zdradziła też, że szykuje debiut swoich autorskich perfum. W planach m.in. „Czarna dziura” i „Rozpusta”. Ja czekam bardzo! Ponoć zapachów możemy spodziewać się wiosną przyszłego roku.

EVENT

Była choinka i smakołyki. Bajka czytana pięknym głosem i psotny kot. Dużo złota, dużo książek i dużo skrzypienia. I wiecie co? Właśnie to skrzypienie podłogi zrobiło dla mnie cały klimat świątecznego spotkania z Diptyque w Muzeum Literatury na Starym Rynku w Warszawie. Poznaliśmy kota Archibalda i całą tegoroczną świąteczną kolekcję Une Nuit de Cire et d’Or (Noc Wosku i Złota). Jest w niej klasyczna świeca Sapin o zapachu iglastego drzewka przyniesionego prosto z mroźnego lasu. W tym roku cała w złocie! A obok niej piękny Kalendarz Adwentowy, kultowe Karuzele, Świeca Adwentowa, zestawy prezentowe ukryte w książkach, limitowane flakony ze złotymi motywami i gigantyczne, bo 200ml, pojemności bestsellerów: Orpheon, Fleur de Peau i Do Son. A morał jest taki, że warto czytać, warto psocić i warto celebrować piękne chwile. Szczególnie te organizowane przez Galilu i Diptyque. To był niezapomniany wieczór. Dziękuję!

MIEJSCE

Gdy dwa lata temu uczestniczyłem w otwarciu perfumerii niszowej Sillage w Łodzi gratulowałem właścicielce i życzyłem jej kolejnego salonu w stolicy. I długo nie musiałem czekać. Monika w listopadzie zaprosiła mnie do swojej pierwszej warszawskiej perfumerii zlokalizowanej przy ul. Wilczej 31. Zaproszenie oczywiście z przyjemnością przyjąłem. Salon mieści się w samym centrum Warszawy, w otoczeniu modnych lokali i całkiem niedaleko zakupowej mekki czyli ul Mokotowskiej. Jest pięknie urządzony! Już od wejścia uwagę przykuwa pnący się w samym centrum butiku bluszcz. Stanowi on bardzo ciekawy zielony kontrapunkt dla utrzymanej w neutralnych odcieniach beżu i bieli perfumerii. Dominuje minimalizm, który sprzyja pięknej ekspozycji flakonów. Mamy do nich zarazem bardzo łatwy dostęp co sprzyja testowaniu. Strasznie spodobały mi się żyrandole stworzone z białych kulistych lamp. Po środku znajduje się wyspa, a w głębi ciekawie ograna przestrzeń „kasowa”. Jest tu elegancko, ale bez pretensjonalności. Lokal zachęca do wejścia i pozostania. Znajdziecie tu mnóstwo marek oferowanych od początku przez Sillage oraz nowości takie jak Panadora, Genyum, Reinvented, Coisy B. czy Viage. Jestem pewny, że jeśli będziecie mieli szczęście spotkać w perfumerii Monikę (a wiem, że będzie tam teraz często bywać) dacie się zarazić jej zapachowym entuzjazmem. Entuzjazmem połączonym z profesjonalną doradą, a takie połączeniu to prawdziwy klucz do sukcesu. Jestem pewny, że na to właśnie jest skazana nowa perfumeria Sillage w Warszawie. Będę tu wracał!

GDZIE TEGO SZUKAĆ:

Acqua di Parma: Sephora, Douglas, Lulua

Perfumeria Kurniki, ul, Kurniki 7, Kraków

Costume National: Dragonfly

Yonelle: www.yonelle.pl

Nivea: drogerie

CeraVe: Super-Pharm

Basiclab: www.basiclab.shop

Atelier des Ors: Quality

Diptyque: Galilu

Iconesse: www.iconesse.co

Douglas: Galeria Jurajska, Częstochowa

Alba 1913: www.alba1913.pl

Sillage: Wilcza 31, Warszawa

*RECENZJA* - Costume National Paperplane

*RECENZJA* - Costume National Paperplane

PREZENTOWNIK CHARLIEGO 2025

PREZENTOWNIK CHARLIEGO 2025