*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of September 2025
Lubię wrzesień i aż żal, że tegoroczny minął mi nie wiadomo kiedy. Ale parę momentów zapamiętałem jak np. ten gdy zajadałem się w Sacre Bread drożdżówką ze śliwką i kremem patissiere. Było ciepło i słonecznie, wybrałem się tam na rowerze, a ta owocowa słodycz rozpływała się dosłownie w ustach. Lato ma swoje jagodzianki, a jesień swoje śliwki i to jest piękne. A jeśli już jesteśmy przy smakach, we wrześniu objadałem się tez jeżynami (I blame Dior!), wpadłem w absolutny pomidorowy szał (znowu trzeba będzie czekać na ten smak pół roku), parę razy zafundowałem sobie figi, a raz pyszny ramen. Kawę natomiast z przyjemnością spijałem w nowo otwartym i pięknie zlokalizowanym vis-à-vis parku Fusy Espresso Bar. Gratuluję właścicielkom pomysłu i realizacji i trzymam za ten nowy na mapie mojego miasta kawowy koncept mocno kciuki. Mam w tym swój interes!
We wrześniu pożegnaliśmy jednego z największych projektantów naszych czasów – Giorgio Armaniego. Odejście to było okazją do pochylenia się nad moją kolekcją zapachów sygnowanych jego nazwiskiem. Pamiętam, że tamtego smutnego wieczora sięgnąłem po Eau de Nuit z nutą irysa. Tak pożegnałem Maestro. Z tematem zapachów i odchodzenia wiąże się też książka, którą miałem przyjemność otrzymać od Wydawnictwa W.A.B. – Perfumeria Wspomnień. Lektura jeszcze przede mną, nie omieszkam podzielić się wrażeniami. Wraz z książką przybyły do mnie miniaturki zapachów botanicznych stworzonych przez Michalinę Samborską (Sorry Bardzo) inspirowanych jeziorami. Bardzo cieszę się, że mogłem poznać te niebanalne kompozycje.
A co oprócz tego testowałem? Oj sporo, jak zwykle. Lubię być na bieżąco z nowościami. Powąchałem nową Miss Dior Essence co zaowocowało (!) całkiem entuzjastyczną recenzją na blogu. Spodobała mi się również nowa kreacja Boss Bottled Beyond. Wywołała u mnie skojarzenia muzyczne. Było też nowe Devotion pour Homme Parfum, Prada Pardigme, Miutine, Oud Voyager, Black Orchid Reserve, Chloé Le Parfum, La Bomba, Cuir InfraRouge (GaliLu), Platinum Blend (Douglas), Oud Zarian (Tiger & Bear oraz Quality), La vie est belle Nude Vanille (jest recenzja!) oraz nowe perfumy do włosów Kérastase. Na jedną z wrześniowych przejażdżek do parku zabrałem Mesmerising Oudh Accord & Gold Molton Brown – miodowo-drzewną kompozycję wręcz stworzoną na wczesną jesień. Wziąłem też udział w premierze online nowego, bardzo drzewnego zapachu w kolekcji The Library Amouage – Timber.
Jak na tę porę roku przystało zacząłem palić więcej świec, a okazja była ku temu znakomita bo marka Iconesse wypuściła właśnie nową - swoją drugą już - kolekcję inspirowaną sztuką. Cztery świece: Virgin Jungle, Cherry Wood, Temple Garden i Capo di Noli oddają swym zapachem klimat obrazów Henriego Rousseau, Henry’ego Lymana Sayena, Yin Honga i Paula Signaca. Jak zwykle są to prawdziwe estetyczne cacka. Wykonanie i oprawa bez zarzutów. O jednej z nich przeczytacie poniżej. Kolejne będę sukcesywnie palił i opisywał.
W wrześniu swój mały jubileusz obchodził mój cykl Kwestionariusz Charliego. W ramach tego projektu przepytałem już pod kątem perfum 12 znajomych mi osób z branży oraz blogosfery. Bardzo się cieszę, że cykl zaskarbił sobie Waszą sympatię, w związku z czym zamierzam go oczywiście kontynuować.
Odwiedziłem też Warszawę i Kraków. Okazją do odwiedzin stolicy była potrójna premiera w marce Sisley, którą celebrowaliśmy w restauracji Klonn. Kraków z kolei zafundował mi świetne spotkanie z marką Ormonde Jayne i jej przemiłą założycielką Lindą Pilkington. O obu wydarzeniach więcej przeczytacie w dalszej części wpisu. W Warszawie musiałem też zaliczyć dwie nowości o charakterze artystyczno-architektonicznym: nową rzeźbę Igora Mitoraja, która stanęła na Placu Trzech Krzyży i nowy butikowy hotel Flaner zlokalizowany na Krakowskim Przedmieściu vis-à-vis pomnika Kopernika. W tym ostatnim zdecydowanie polecam odwiedzenie baru Zwierciadło.
Podczas wrześniowego #CharlieWykłada poopowiadałem o paczuli, którą oczywiście również wąchaliśmy pod różnymi postaciami i w różnym towarzystwie. Sam pachniałem wtedy jej lekkim, cytrusowym wydaniem – Paris-Deauville marki Chanel. Pewnego dnia skoczyłem natomiast do Warszawy na drinka w nowym Verdant Bar w warszawskim hotelu Intercontinental. Nie byle jakiego bo inspirowanego zapachem Dom Rosa marki Liquides Imaginaires. Warto było poczuć ten szampański klimat dwoma, a może nawet i trzema zmysłami.
Jak za chwilę się przekonacie całkiem sporo z moich wrześniowych ulubieńców było jeszcze osadzonych w iście letnim klimacie…
ZAPACH
Zacznę od czegoś najlżejszego. Zapach kosmetyków do włosów Hair Rituel by Sisley uwielbiałem od zawsze. Teraz dostałem go w formie perfum do włosów i ciała. Le Parfum to bardzo dyskretna, nieinwazyjna mieszanka ożywczej cytryny, relaksującej lawendy, wesołej werbeny i pudrowej mimozy. Pięknie się rozpyla na włosach (u mnie również na brodzie) i nie koliduje z innymi perfumami. Dodaje im po prostu świeżości. Ja jednak najbardziej lubię nosić ten zapach solo. O poranku. Na dobry początek dnia. Jesienią zresztą będę potrzebował coraz więcej takich stawiających do pionu i poprawiających nastrój kompozycji. Podobne właściwości mają perfumy w olejku niszowej włoskiej marki Rhizome. Te z numerem 03 łącza w sobie cytrusy z bazylią i imbirem osadzając tą witalną mieszankę na miękkiej drzewnej bazie. Metoda aplikacji w roll-onie to mały poranny rytuał w duchu home SPA. Trwałość zadziwiająco dobra, a te cytrusy są naprawdę niebanalnie ukręcone. Chodzą słuchy, że nie znoszę gourmandów. Dementuję! Muszą to być jednaj gourmandy na moich zasadach. Chcecie przepis? Bardzo proszę! Trochę aromatycznego bulionu, słodka lukrecja i łyżeczka syropu różanego. To właśnie czuję w nowym Oud Zarian marki Creed. I jestem totalnie zakochany! Kompozycja za mało gourmandowa by zadowolić fanów gourmandów, niewystarczająco oudowa by zyskać miłość oud freaków i po prawdzie mało creedowa, ale dla mnie cudo i strzał w dziesiątkę. I need it in my life!
TWARZ
W mojej wrześniowej pielęgnacji sporo było jeszcze lata. Dzień uwielbiałem zaczynać od mega ożywczego żelu do mycia twarzy ROGUE Cyrulików. Co w nim króluje? Wiadomo! Mięta! Ale jest w nim m.in. również woda z francuskiego Atlantyku, która dzięki swojemu bogactwu minerałów zwęża pory i dodaje skórze blasku. Żel jest produktem niskopieniącym co tylko dobrze o nim świadczy. Idealnie oczyszcza skórę, która pozostaje miękka i nawilżona. Po umyciu sięgam zawsze po tonik z tej samej linii, który już tu polecałem. Ogólnie jestem chyba #TeamRogue jeśli chodzi o tę markę. W kwestii ocznej, a raczej około-ocznej powróciłem do czegoś co już kiedyś mi się bardzo sprawdziło, a mianowicie do serum ujędrniającego Eisenberg The Eye Serum. Ten lekki, przeźroczysty żel działa chyba na wszystkie mankamenty okolicy oka łącznie z opadaniem górnej powieki. Lubię go aplikować metodą szybkiego liftingującego masażu. Wieczorem domykam go bogatszym kremem pod oczy. Na całą twarz natomiast – i to też jest w pewnym sensie wspomnienie lata – lubiłem we wrześniu nakładać lekką esencję Puritama Balance marki Tierra Natural. To taki bogatszy tonik lub bardzo lekka żelowa emulsja nawilżająca. Idealna dla facetów po goleniu. Nawadnia, odświeża, łagodzi, rozświetla. Często nie mam potrzeby nakładania już na nią kremu (chyba, że mowa o filtrze). Produkt zainspirowany jest źródłami Puritama znajdującymi się w Chile, a w swoim składzie zawiera m.in. frakcję algową, bioferment z aceroli i ekstrakt z owocu lucuma. To on odpowiada za piękny naturalny glow!
BODY
W tej kategorii tyle się mieści! We wrześniowym odcinku stawiam na włosy, stopy i dłonie. Jak wiadomo wkraczamy powoli w hand cream season. Krem do rąk to chyba nieodzowny kosmetyk wszystkich jesieniar i jesieniarzy. Ja też zacząłem go regularniej używać nie odpuszczając jednak iście letniego klimatu, który zawiera się w jego zapachu. A na myśli mam balsam do rąk marki Acqua di Parma towarzyszący niedawnej premierze Buongiorno. Ta tryskająca energią kompozycja łącząca nuty cytrusowe i zielone była moim nieodłącznym towarzyszem letnich poranków. Teraz klimat ten wspominam smarując dłonie tym bogatym i otulającym kremem. No i zgadliście – tęsknię za latem! Ale krem Acqua di Parma ma aż 75ml pojemności – może więc starczy mi aż do czerwca 2026. Dłonie zadbane, a co ze stopami? Tu sięgnąłem po propozycję profesjonalistów z nie lada doświadczeniem. Marka Gehwol oferuje bowiem pielęgnacyjne rozwiązania dla stóp od ponad stu lat! W linii Med. Znajdziecie tu Lipidro Krem, który ja i moje stopy bardzo polubiliśmy. Jest to intensywna kuracja nawilżająca i zapobiegająca nadmiernemu rogowaceniu dla skór suchych i wrażliwych. Zawarty w niej mocznik wiąże wodę, a wyciągi z awokado i rokitnika pospolitego dostarczają niezbędnych lipidów. Kremy do stóp potrafią być nieznośnie ciężkie i tłuste, ale ten wchłania się natychmiastowo, a na skórze nie pozostaje w zasadzie żaden ślad. Od razu można wskakiwać w skarpety albo crocsy! Aby odwiedzić już wszystkie przyczółki mojego ciała, powinniśmy się teraz wybrać w kierunku głowy. I tak też zrobimy! We wrześniu z wielką radością powitałem dwa nowe produkty w mojej ulubionej, niebanalnie morskiej linii Coastal Cypress & Sea Fennel marki Molton Brown. Orzeźwiający szampon i odżywka zainspirowane morską bryzą stworzone zostały z myślą o każdym rodzaju włosów. Szampon dokładnie je oczyszcza dodając energii, odżywka zaś dodaje im gładkości i podbija ten wyjątkowy zapach łączący nuty słone, drzewne i przyprawowe. Tak, to moje kolejne letnie wspomnienie z łazienkowej półki.
FLAKON
Prada Paradigme to jedna z najgłośniejszych męskich premier sezonu. Zapach zbudowany z nut bergamotki, geranium i akordu drzewno-ambrowego nikogo nie pozostawił obojętnym. Ma chyba tylu samo zagorzałych fanów co przeciwników. Ja się z nim ciągle próbuję dogadać, od samego początku jednak jestem pod ogromnym wrażeniem jego flakonu. Musze przyznać, że na flakony perfum często patrzę z punktu widzenia architektonicznego. Jak na budynki. Zmieniam perspektywy zmniejszając siebie i patrząc na butelkę perfum z dołu. I bardzo dobrze czuję się spoglądając na bryłę Paradigme. Jest prosta ale nie kanciasta, ciężka, ale przejrzysta, klasyczna, ale z kolorystycznym twistem w ikonicznym markowym odcieniu zieleni. Wpisano w nią też kolejny emblematyczny motyw Prady – trójkąt. Ciekawie uniesiony, trójwymiarowy. Ten zabieg połączony z gradientem gdzie zieleń przechodzi w czerń zamykając barwną ramę zaznaczoną masywnym czarnym korkiem dodaje całości dynamiki i charakteru. A ta zieleń mnie uzależnia! Nie kojarzę zbyt wielu flakonów obleczonych takim właśnie odcieniem. Wspomniany trójkąt nawiązuje też do odwróconej piramidy olfaktorycznej stworzonej przez perfumiarzy. Zapach uwalnia najpierw klasyczne nuty bazy by z czasem, po geraniowym sercu, dać dojść do głosu świeżości bergamotki. Tak dokonywać się ma zmiana paradygmatu. Ale to jeszcze nie koniec zachwytów. Przy zakupie 100ml można było otrzymać wyjątkowe skórzane etui, w które flakon zielonego Paradigme idealnie… wjeżdża opierając się na uniesionym trójkącie. I dopiero w tym etui właśnie dostrzegłem nawiązanie do flakonu Paradoxe, którego bratem jest przecież Paradigme. Świetne oko, świetna robota!
MIEJSCE
We wrześniu warszawski salon perfumerii Impressium zlokalizowany w centrum handlowym Mysia 3 przeszedł mały lifting. Ale jak wiadomo little things are never little i ta niby kosmetyczna zmiana tak naprawdę diametralnie zmieniła oblicze całego lokalu. A miałem przyjemność się o tym przekonać na własne oczy. Zawsze to co innego niż zdjęcia oglądane w internecie. Perfumeria utrzymana jest teraz w dwóch pastelowych odcieniach dzielących wnętrze na część podniebną (błękit) i przyziemną (beż). Najbardziej spektakularną zmianą było wprowadzenie na ścianach i suficie błękitnych dekoracji przywodzących na myśl chmury, morskie fale, a może opary perfum, które jednocześnie stanowią bardzo praktyczne przegrody między półkami eksponującymi różne marki. W centralnym punkcie sklepu znajduje się stanowisko sprzedawcy utrzymane w odcieniu jasnego złota. Projekt wykonany przez Joannę Kulczyńską i Noke Architects nadał salonowi świetlistości i fantazyjnego polotu. Bywałem tu wcześniej i muszę powiedzieć, że w nowym wnętrzu o wiele lepiej się czuję. Wraz z tą wizerunkową zmianą na swoim pokładzie perfumeria Impressium powitała nową markę La Closerie des Parfums. Nie miałem niestety czasu by wgryźć się w nią dokładnie podczas mojej szybkiej wrześniowej wizyty, ale obiecuję to nadrobić. Słyszę też, że Impressium planuje też otwarcie swojego nowego salonu w Poznaniu. Oby był tak udany jak ten warszawski!
ŚWIECA
Od świecy Temple Garden zacząłem odkrywanie drugiej kolekcji marki Iconesse z cyklu Canvas to candle. I od razu się zakochałem! Świeca za inspirację bierze sobie obraz, a w zasadzie malowidło na jedwabiu, autorstwa nadwornego malarza chińskiej dynastii Ming - Yin Honga. Powstał on między 1430 a 1500 rokiem i przedstawia „Ptaki zbierające się pod wiosenną wierzbą”. Kompozycja zapachowa świecy przenosi nas do wnętrza świątyni, ale nie takiej hermetycznie zamkniętej i wypełnionej dymem, a otwartej na ogród i jego aromaty. Jest tu piękne owocowe oddanie róży, której towarzyszą malina i śliwka. Ten elegancki kwiatowo-owocowy klimat podano na tle drzewnej wanilii i lekko dymnego białego oudu. Świece Iconesse wykonane są z ogromną atencją do detali. Barwne grube szkło z nakrapianym motywem, drewniana pokrywka i w końcu piękne pudełko z obrazem-inspiracją stanowią wybitnie estetyczny przedmiot, który cieszy nie tylko zmysł powonienia, ale także wzrok i dotyk. Warto dodać, że świeca bardzo czysto i równo się wypala, a jej aromat we wnętrzu jest donośny, ale nie męczący.
ZABIEG
Wiosną dostałem w prezencie voucher na zbieg w salonie Yasumi. Zabieg wybrała osoba, która się na tym zna, więc nie śmiałem nawet nic kombinować. I bardzo dobrze, bo „Siła jadu Mamushi ARG Premium” okazała się strzałem w dziesiątkę dla mojej skóry. Zabieg skierowany jest do osób ze skórą dojrzałą chcących zniwelować poziom istniejących zmarszczek, poprawić gęstość skóry i zredukować objawy fotostarzenia. Zastosowanie podczas jednego zabiegu dwóch technologii: IPL/laseru diodowego + RF (fali radiowej), ma na celu pobudzenie produkcji kolagenu, w wyniku czego zwiększyć ma się elastyczność i jędrność skóry oraz przyspieszyć odnowa komórkowa. Podczas zabiegu wykorzystywane są kosmetyki z serii ARG MAMUSHI z argireliną – substancją roślinną, zwaną kosmetyczną alternatywą toksyny botulinowej. Zabieg rozpoczął się od dwuetapowego oczyszczania skóry SPA połączonego z krótkim masażem. Następnie do akcji wkroczył laser diodowy, którym wykonano dwa przejścia. Podczas działania lasera, na skórze odczuwałem lekkie ciepło. Następnie na twarz nałożono mi serum z argireliną Mamushi, które wprowadzone zostało głowicą z falą radiową (termolifting). Ta część zabiegu była bardzo przyjemna. Następnym etapem było nałożenie relaksującej maski algowej, która wywoływała na skórze uczucie lekkiego chłodu. Zabieg zakończył się ponownym masażem na bazie kremu z argireliną Mamushi i nałożeniem SPF-u. Bardzo ważne by dwa tygodnie po wykonaniu zabiegu pamiętać o stosowaniu wysokiej fotoochrony. Nie jest też wskazane stosowanie przed zabiegiem kosmetyków z retinolem. Skóra tuż po zakończonym zabiegu była zagęszczona, wygładzona, odżywiona i rozświetlona. Ale bardzo dobre rezultaty obserwowałem również w kolejnych dniach i tygodniach. Prawdę powiedziawszy nie pamiętam już zabiegu gabinetowego, który miałby tak długofalowe efekty. Z pewnością powtórzę tę przyjemność z argireliną i dwoma technologiami już wkrótce.
PREMIERA
W połowie września udałem się do stolicy na specjalny premierowy wieczór zorganizowany przez markę Sisley Paris zorganizowany w restauracji Klonn. Była to okazja do przedstawienia aż trzech premier na nowy sezon. Każdej z nich poświęcony był osobny przystanek-namiot zlokalizowany w ogrodzie restauracji. Tuż przed wejściem natomiast każdy z gości otrzymał specjalnie wydrukowaną na ten wieczór ‘gazetę’ SISLEY PARIS, na łamach której przeczytać mogliśmy o bohaterach wieczoru. A byli nimi: kompleksowe w swojej walce z oznakami starzenia Longevity Essential Serum, zupełnie nowa linia pielęgnacyjna dla mężczyzn Sisleӱum for Men i perfumy do włosów i ciała Hair Rituel by Sisley – Le Parfum. Nowe serum - które działa jak booster - wchodzące w skład kolekcji Sisleӱa inspirowane jest nauką o długowieczności i ma za zadanie pobudzać mechanizmy młodości w skórach dojrzałych. W skład debiutującej linii męskiej wchodzi żel do mycia twarzy, toner i dwa kremy przeciwstarzeniowe o konsystencji lekkiej (matujący) i bogatej (rozświetlający). Kluczowym składnikiem wszystkich czterech specyfików jest fitoaktywny ekstrakt z afrykańskiej rośliny kinkeliby o działaniu ochronnym i antyoksydacyjnym. Ambasadorem nowej linii Sisleӱum for Men został portugalski surfer Nic von Rupp. Wywiad z nim oraz prezentację kosmetyków, które firmuje, miałem przyjemność oglądać przez okulary VR. Pachnącą kropką nad „i” tego ciepłego, wrześniowego wieczoru były perfumy do włosów i ciała o uwielbianej przeze mnie zapachowej nucie całej linii pielęgnacyjnej Hair Rituel by Sisley. A składają się na nią: cytryna, lawenda, werbena, mimoza i drzewno-ambrowa baza. Wieczór poprowadzili dla nas Bogna Sworowska i Marcin Cejrowski. Po części oficjalnej (choć była ona bardzo nieoficjalna dzięki humorowi prowadzących) miejsce miał występ artystyczny i wykwintny poczęstunek przygotowany przez restaurację Klonn.
EVENT
Przyznam się bez bicia, że przed wrześniowym spotkaniem z Lindą Pilkington w krakowskiej Perfumeria Tigerandbear niewiele wiedziałem o jej marce Ormonde Jayne. Oprócz tego oczywiście, że od lat uwielbiałem jej kompozycję Orris Noir. Teraz ten stan się diametralnie odmienił i chętnie dzielę się z Wami kilkoma ciekawostkami, które zdradziła nam ta przemiła osoba.
- nazwę Ormonde Jayne ukuł mąż Lindy łącząc jej drugie imię, Jayne, z nazwą ulicy na której mieszkała
- flakony Ormonde Jayne mają nietypową pojemność 88ml, bo Linda wierzy w numerologię, a ósemka, oznaczająca nieskończoność, jest jej ulubioną cyfrą
- mandarynkowy kolor opakowań i flakonów Linda wybrała dokonując ciekawego eksperymentu poleconego przez znajomego. Udała się do domu towarowego z perfumami, obróciła się na pięcie trzy razy i pierwszy kolor jaki przykuł jej uwagę stał się kolorem jej marki
- Linda swoje pierwsze „wyroby” sprzedawała w wieku lat 12 w lokalnej parafii dzieląc się dochodami z wikarym
- pierwszym poważnym zleceniem jakie otrzymała było wykonanie świecy zapachowej dla butiku z biżuterią Chanel. Zapach tak się spodobał, że Linda musiała założyć firmę by móc wystawić Chanel fakturę
- Linda uwielbia wykorzystywać w swoich zapachach rzadko stosowane składniki. W swojej pierwszej kompozycji - Ormond Woman - wykorzystała aromat jodły martensa (Black Hemlock). Zapach stworzył Geza Schoen
- w 2020 roku kiedy cały świat ogarnął lockdown, Ormonde Jayne wypuściło linię perfum inspirowaną podróżami: La Route de Soie
- najnowszą kompozycją marki jest Vetiveria oddająca hołd Indonezji. Jest to wetyweria bardzo świeża, mentolowa wręcz, z drugiej strony ma w sobie coś orzechowego. Bardzo mi się spodobała!
A jeśli tak jak ja tęsknicie za Orris Noir, to Linda mi obiecała, że wróci, ale nieco odmieniony. W przyszłym roku. To było przemiłe, wielce inspirujące spotkanie!
GDZIE TEGO SZUKAĆ:
Hair Rituel by Sisley: Douglas, Sephora, Maison Sisley
Rhizomes: Lamasco
Creed: Quality i Tiger & Bear
Cyrulicy: www.cyrulicy.pl
Eisenberg: Sephora
Tierra Natural: www.tierranatural.pl
Molton Brown: www.moltonbrown.pl
Gehwol: Rossmann
Acqua di Parma: Sephora, Douglas, Lulua
Prada: Sephora, Notino, Douglas
Impressium: Mysia 3
Iconesse: www.iconesse.co
Sisley: https://www.sisley-paris.com/pl-PL
Ormond Jayne: Tiger & Bear
Yasumi: www.yasumi.pl